Maciej Janowski wśród drużynowych mistrzów Europy
Polacy zdeklasowali rywali, zdobywając 47 punktów. Już po pierwszej serii było widać, że biało-czerwoni zamierzają niezwykle poważnie potraktować zawody, które po raz pierwszy zagościły w żużlowym kalendarzu. Prym w ekipie gospodarzy wiedli Bartosz Zmarzlik i Janusz Kołodziej, ten ostatni nie znalazł pogromcy i zdobył komplet 15 punktów.
Trochę kłopotów miał jedynie Maciej Janowski, który w swoim drugim starcie nie opanował motocykla zaliczył groźnie wyglądający upadek. Na szczęście dla Polaka, jadący na ostatniej pozycji Brytyjczyk Adam Ellis zdążył położyć motor i nikomu nic się nie stało.
Nie brakowało zaciętej walki na torze. Zwykle miała ona miejsce, gdy Zmarzlik lub Kołodziej spóźniali starty i potem musieli odrabiać straty na dystansie. Kołodziej w jednym z biegów zaimponował prędkością swoich motocykli - zamykał stawkę po pierwszym wirażu, a w drugi łuk wjeżdżał już na pierwszej pozycji.
Po trzech seriach biało-czerwoni mieli na koncie dziewięć punktów przewagi nad Duńczykami i Brytyjczykami, którzy musieli skupić się na walce jedynie o srebrny medal. Zawodzili natomiast Szwedzi - Fredrik Lindgren, który w sobotę zajął trzecie miejsce w Grand Prix na PGE Narodowym, w Poznaniu nie wygrał żadnego wyścigu. Z kolei Oliver Berntzon miał kłopoty ze sprzętem i po pierwszym dobrym starcie, potem już zamykał stawkę.
Menedżer polskiej reprezentacji Rafał Dobrucki przyznał, że było widać, iż nie wszyscy uczestnicy, którzy dzień wcześniej rywalizowali w Grand Prix, zdążyli się zregenerować.
"Grand Prix skończyło się późno i część zawodników przyjechała do Poznania mocno wyczerpanych. Wiem to po sobie, jak to zwykle wygląda, tego snu było pewnie kilka godzin. A to wpływa na to, że żużlowcy nie do końca czuli się komfortowo" - tłumaczył były reprezentant Polski i uczestnik GP.
Gospodarze dominowali przez cały czas w imprezie i już po 16. biegu, w którym Patryk Dudek przywiózł "trójkę", zapewnili sobie mistrzostwo Starego Kontynentu.
"Może to tak wygląda, że było +lekko, łatwo i przyjemnie+, ale tor był jednak bardzo wymagający. Chłopaki musieli się sporo napracować, także w parkingu, żeby te motocykle sprawnie się poruszały" - zaznaczył Dobrucki.
Po zawodach humor dopisywał Kołodziejowi, który w tym sezonie imponuje formą i najwyraźniej przeżywa drugą młodość.
"Na dłuższych torach lepiej się czuję i pomimo trudnych warunków, ta zewnętrzna część toru +niosła+. Dlatego tam szukałem swojej szansy. Najbardziej cieszę się, że wygraliśmy te zawody, a ja też jestem zadowolony ze swojego startu. Może brakowało pasjonującej walki na torze, ale wbrew pozorom, ciężko było nam zdobywać punkty. Mi te starty do końca nie wychodziły i musiałem +kombinować+ na dystansie" - mówił 37-letni kapitan Fogo Unii Leszno.
Drużynowe mistrzostwa Europy rozegrano po raz pierwszy w historii speedwaya. W takim formacie (czterech zawodników plus rezerwowy) jeszcze kilka lat temu odbywał się drużynowy Puchar Świata. W tym roku rozegrano tylko finał, ale w kolejnych edycjach mają odbywać się również turnieje kwalifikacyjne. Dobrucki nie ukrywa, że to najlepsza forma międzynarodowej rywalizacji drużynowej.
"Cieszę się, ze wraca ta formuła zawodów, która jest najbardziej atrakcyjna nie tylko dla kibiców, ale też dla samych zawodników. Ten system jest idealny do rozgrywania turniejów o drużynowy tytuł Europy czy świata" - podsumował menedżer polskiej reprezentacji.
Wyniki DME na żużlu:
1. Polska – 47 pkt
Janusz Kołodziej 15, Bartosz Zmarzlik 14, Patryk Dudek 11, Maciej Janowski 7.
2. Dania – 28
Andres Thomsen 7, Patrick Hansen 6, Rasmus Jensen 6, Fredrik Jakobsen 6, Leon Madsen 3.
3. Wielka Brytania – 27
Daniel Bewley 11, Robert Lambert 10, Chris 4, Adam Ellis 2.
4. Szwecja – 18
Fredrik Lindgren 8, Jacob Thorssell 4, Oliver Berntzon 4, Kim Nilsson 2.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.