Dziemianowicz-Bąk: Słowa papieża oburzające. Gorsze niż wcześniejsze milczenie
Zakładam, że jeszcze wielu z nas nie zdążyło mentalnie wrócić z majówki. Natomiast ci, którzy wyjechali gdzieś na majówkę, mogli się zdziwić, jak drogo jest w tym roku i jak dużo więcej trzeba zapłacić za niemalże wszystko. Czy pani też to dostrzega i jaki Lewica ma pomysł na to, by nie było już drożej, a najlepiej, żeby było taniej?
Oczywiście. Ciężko jest tego nie zauważyć, bo widać wyraźnie, że po najdroższych świętach wielkanocnych Polacy doświadczyli najdroższej od lat majówki i to zarówno ci, którzy zdecydowali się, mogli sobie pozwolić na wyjazd na ten dłuższy weekend. W sieci krążą już takie "paragony grozy", jak to internauci nazywają, rachunki z restauracji, z baru, za gofry czy zapiekanki, znacznie wyższe niż jeszcze w latach ubiegłych. Ale nawet jeżeli ktoś zdecydował się pozostać w domu, spotkać się z rodziną, czy ze znajomymi, to robiąc zakupy przed tym wydłużonym weekendem łapał się za głowę, bo cena chleba, która przekracza 5 złotych, olej, który potrafi kosztować ponad 11 złotych. To takie podstawowe produkty.
Stąd moje pytanie. Co Lewica chce zrobić, żeby było taniej?
Przede wszystkim powiedzmy sobie jasno, że oczywiście winna temu wzrostowi cen jest inflacja i inflację muszą zahamować takie instytucje jak Narodowy Bank Polski, polityka finansowa rządu. Ale odpowiedzialnością całej klasy politycznej jest dawanie propozycji w jaki sposób ulżyć w tych warunkach inflacji Polkom i Polakom. My uważamy, jako Lewica, że skoro wpływy ze względu na inflację do budżetu państwa są coraz większe, skoro rząd ma pieniądze, bo przecież zarabia niejako na podatku VAT, to jest jego obowiązkiem, żeby się z Polakami podzielić. Jak? Chociażby poprzez waloryzację. Waloryzację emerytur, tak żeby ta marcowa waloryzacja nie była zżerana przez inflację. Ale można pomyśleć i rozmawiać także o waloryzacji innych świadczeń, np. 500+.
To za chwilę do tego przejdziemy. Czy to nie jest tak, że jak politycy w tej chwili chcą rozdawać nie swoje pieniądze, bo to nasze pieniądze, nas wszystkich, to za chwilę my będziemy musimy za to wszystko zapłacić i to będzie taka bomba z opóźnionym zapłonem?
Wybór przed jakim stoimy, to nie jest nawet wybór czy politycy chcą rozdawać nieswoje pieniądze, tylko czy redystrybuować te pieniądze, czy dzielić się pieniędzmi podatników, czy też je sobie po prostu trzymać i patrzeć jak Polki i Polacy piszczą widząc rosnące ceny podstawowych produktów. Jeszcze raz, trzeba wprowadzać rozwiązania systemowe tak, żeby powstrzymać, zahamować inflację, ale zanim do tego dojdzie, to jest zadanie dla Narodowego Banku Polskiego, to jest zadanie dla ministra finansów. Ale zanim do tego dojdzie, nie można po prostu zamykać oczu i kazać ludziom zaciskać pasa. Jeżeli w budżecie są pieniądze, które mogłyby trafić na konta Polek i Polaków w postaci chociażby drugiej waloryzacji emerytury, w postaci odmrożenia płac w budżetówce. No bo przecież to jest niesłychane. Mamy kilkunastoprocentową inflację, a płace jak stały tak stoją. Dlatego drugą naszą propozycją są podwyżki w sferze budżetowej o 20%, bo po prostu tak być nie może, że banki zarabiają, bo zarabiają na inflacji, rząd zarabia na inflacji, a obywatele i obywatelki ledwo wiążą koniec z końcem.
Ja się zastanawiam, czy te pieniądze w ogóle są. Wiceminister finansów Piotr Patkowski jeszcze przed majówką informował, że resort planuje znowelizować ustawę budżetową na 2022 rok. Tłumaczył to tym, że nasz budżet ma być dostosowany do wyzwań związanych m.in. z wojną, ale mówi się też o tym, że sporo pieniędzy jest gdzieś poza budżetem ukrytych, w różnych spółkach, innych miejscach. Zastanawiam się, czy te pieniądze są. Ale dobrze. Powiedziała pani o 500+, które dziś waży dużo mniej niż w chwili wprowadzenia. Czy Lewica byłaby skłonna podnieść tę kwotę i do jakiego poziomu?
Powiedzmy sobie jasno, że 500+ nie jest dzisiaj warte 500 złotych, tylko jakiś 340-360 złotych. To oznacza, że w każdym miesiącu, każdemu dziecku, któremu należy się 500 złotych, rząd de facto zabiera ponad 100 złotych. Tak być nie może. Powinna być oczywiście waloryzacja, żeby ta wartość dalej opiewała na kwotę porównywalną do tej jaką jeszcze kilka lat temu było 500 złotych. Ale powiedział pan redaktor ważną sprawę, tzn. gdzie te pieniądze generowane przez wyższą inflację trafiają. Są takie instytucje, które na inflacji zarabiają. Oprócz rządu, o którym już wspominałam, są to banki, które przecież cały zyskują na obecnej sytuacji gospodarczej, nie zwiększając oprocentowania lokat. Rosnące stopy procentowe uderzają w kredytobiorców. To też jest wyzwanie, z którym trzeba sobie poradzić i odważnie zdecydować się chociażby na zamrożenie wskaźnika WIBOR tak, żeby Polacy nie martwili się, już płacąc te wielkie rachunki za prąd za gaz, za jedzenie, nie musieli jeszcze zastanawiać się, czy następna rata kredytu za mieszkanie, w którym mieszkają, nie przekroczy ich możliwości finansowych.
Czy drugi dzień maja powinien być wolnym dniem od pracy? Tak zapowiedział Robert Biedroń w Polsat News. Czy od słów przejdziecie do czynów?
Oczywiście, że powinien być dniem wolnym od pracy. Polacy przyzwyczaili się już do tego, że mamy taką 3-dniową majówkę, dłuższy weekend. A mamy co świętować, bo oprócz Święta Pracy, oprócz Święta Konstytucji, Dnia Flagi, osiągnęliśmy w tym roku pełnoletniość, jeżeli chodzi o wejście do Unii Europejskiej. Widzimy jak ważna była to decyzja. Dziś, w sytuacji kiedy za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, jeszcze bardziej siłę integracji i sojuszy, i warto byłoby uczynić ten dzień drugiego maja dniem wolnym. Oczywiście to wymaga odpowiedniej uchwały, decyzji i takie kroki będziemy podejmować, żeby dać szansę już w przyszłym roku wolnego świętowania.
To ciekawe. To kiedy jakiś konkret w tej sprawie?
No mamy nieco czasu, dlatego że właśnie minął 2 maja, więc nie podam dokładnych dat. Natomiast na pewno nie jest tak, że wrócimy do tego pomysłu w przyszłym roku przed majówką. Nie. Lewica kiedy deklaruje, że coś zrobi, to kładzie projekty na stole, a potem to już będzie zależało oczywiście od większości sejmowej. Dokładnie tak jest z propozycjami walki z drożyzną, zarówno z odmrożeniem płac, jaki i emerytura, to są projekty ustaw, które czekają w Sejmie na poparcie.
Taki mam cytat dla pani: "Lewica jako środowisko, które wprowadziło Polskę do Unii Europejskiej, ma wszelkie papiery do dążenia do ściślejszej integracji z Unią, ale także do wymagania od Unii więcej spójności i solidarności". Czy wie pani, kto to powiedział?
Myślę, że ja to powiedziałam.
To fragment pani wypowiedzi z rozmowy w Rzeczpospolitej. Spodobał mi się, bo się zastanawiam, czy pani zdaniem Unia Europejska jest dziś solidarna z Polską i czy pomaga Polsce tak, by Polska mogła dalej pomagać Ukraińcom i Ukrainie?
Ja uważam, że częściowo oczywiście tak. Unia Europejska jest tym tworem, tą instytucją, która pokazuje, że solidarne działanie ma sens. Widzieliśmy to chociażby przy okazji pandemii. Sytuacja ze szczepionkami, to jest bardzo dobry przykład. Nie byłaby możliwa tak szybka redystrybucja po różnych państwach europejskich, gdyby nie wspólnie skoordynowane działanie Unii Europejskiej. Ale zdecydowanie mogłaby Unia Europejska robić w tej sytuacji więcej. Dlatego jako Lewica zwróciliśmy się do Komisji Europejskiej o utworzenie specjalnego funduszu dla państw pomagających uchodźcom z Ukrainy. Funduszu obok Europejskiego Funduszu Odbudowy, obok KPO. Takiego funduszu, z którego na każdego uchodźcę, czy uchodźczynię, na każdą osobę z Ukrainy państwo członkowskie, które udziela schronienia, pomocy, edukacji, dostępu do ochrony zdrowia, otrzymywałoby miesięcznie równowartość 500 euro. To są konkretne pieniądze, które po prostu powinny te państwa, takie jak Polska, ale także Słowacja, także Czechy, inne państwa naszej części Europy, otrzymywać ze wspólnego budżetu. Bo jeśli można było kilka lat temu, Unia Europejska mogła dotować finansowo Turcję, nie będącą członkiem Unii Europejskiej, żeby ona uporała się z kryzysem uchodźczym, to z całą pewnością jeszcze bardziej powinna dbać o państwa członkowskie, takie jak Polska. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Ale oczywiście przestrzeni do dalszej integracji z Unią Europejską jest więcej. Chcemy rozpocząć rozmowę o armii europejskiej, o europejskiej obronności. Uważamy, że polityka energetyczna to także jest ta przestrzeń, która powinna być realizowana wspólnie. Bo np. decydując się teraz na dotkliwe sankcje wokół Rosji, różne państwa członkowskie Unii Europejskiej, w zależności od tego jak bardzo były, czy są zależne od paliw kopalnych z Rosji, bardziej te sankcję jakby rykoszetem odczują. Solidarność europejska powinna polegać na tym, że chronimy się wzajemnie. Że tam, gdzie możemy sobie nawzajem pomagać, gdzie może wkroczyć Unia Europejska ze swoimi środkami finansowymi i koordynacyjnymi mechanizmami, to powinna to robić, bo w integracji siła. Kierunek to jest zjednoczona Europa. Będziemy albo w federacji europejskiej, albo niestety na oku Federacji Rosyjskiej
Na koniec zapytam o słowa papieża. Według Franciszka, jednym z możliwych powodów rosyjskiej napaści na Ukrainę i postawy Putina mogło być "szczekanie pod drzwiami Rosji przez NATO". Ten wywiad ukazał się w dzienniku włoskim "Corriere della Sera". Jak pani zareagowała na te słowa.
Same słowa są oburzające. Są gorsze niż to wcześniejsze milczenie, czy symetryzm papieża Franciszka. Ale ja muszę powiedzieć, że jako polityczka, jako posłanka na Sejm Rzeczypospolitej, nie patrzę na te słowa jako ma słowa przedstawiciela Kościoła, takiego czy innego, ponieważ jestem zwolenniczką rozdzielności państwa od kościoła. Natomiast przypominam, że Stolica Apostolska, Watykan, to nie jest tylko Kościół, to nie jest tylko kwestia wiary, religii, czy instytucji dotyczącej religii. Stolica Apostolska to jest także instytucja, to jest de facto państwo, z którym Polska, jako państwo, ma podpisaną umowę, konkordat. Teraz w sytuacji w której głowa tego państwa, Stolicy Apostolskiej, publicznie usprawiedliwia Putina, obarcza winą za wojnę w Ukrainie NATO i wskazuje w dodatku, bo ja nie wiem, bo można to tak interpretować, że wejście Polski do NATO, czy innych państw naszego regionu, mogło sprowokować Putina do takich działań, no to są słowa po których ja oczekiwałabym od władz własnego państwa bardzo zdecydowanej reakcji.
Jakiej reakcji?
Nie tylko wypowiedzi niezadowolonych, ale np. wezwanie ambasadora celem wyjaśnienia takich słów albo podjęcia kroków do przynajmniej renegocjacji konkordatu lub wypowiedzenia tej umowy. No bo jak to jest, że jeżeli chcemy być z jednej strony sojusznikami Ukrainy, ambasadorami Ukrainy w Unii Europejskiej, to naprawdę nie możemy tolerować wypowiedzi i polityki innych podmiotów, która no staje jednoznacznie po stronie agresora, czyli Federacji Rosyjskiej. Ja rozumiem, że to jest trudna sytuacja, ale tak jak w odniesieniu do przestępstw kościelnej pedofilii, do gwałtów na dzieciach przez hierarchów, przez przedstawicieli Kościoła, nie powinno być żadnej tolerancji ze strony państwa polskiego, tak samo jeżeli chodzi o politykę międzynarodową, wobec głowy Stolicy Apostolskiej, również powinny być zdecydowanie podjęte działania państwowe, o charakterze państwowym, dyplomatycznym.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.