Czy akt wandalizmu może być zabytkiem?
Chodzi o dwudziestometrowy odcinek ściany porysowanej sangwiną - czerwonobrunatną kredką.
- Michael Korn von Semmelwitz, a więc mieszkaniec Zębowic - to miejscowość oddalona tylko o 2 kilometry od Jawora. Był on stolarzem, o czym świadczy hebel pod tą inskrypcją. Jest też data bardzo wyraźna: rok 1591.
- Wówczas był to akt destrukcji, dziś... zabytek - wyjaśnia Arkadiusz Muła.
- Zupełnie niezbadane inskrypcje wandali, którzy grasowali po tym obiekcie - zamkniętym w okresie renesansu i reformacji - świadczą o historii, ale także o osobach, które pozostawiły po sobie ślad. Byli to bowiem czeladnicy, którzy tutaj właśnie kształcili się, albo w Jaworze, albo w cechach innych miast Dolnego Śląska.
Biorąc pod uwagę rozmiary i liczbę wpisów to prawdopodobnie w naszym regionie największy akt wandalizmu, który obecnie jest objęty ochroną prawną.
Nie jest to pierwszy przypadek, gdy dewastacje sprzed lat stają się prawnie chronionym źródłem informacji o minionych latach. W jednym z gabinetów legnickiej Akademii Rycerskiej na parapecie trzysta lat temu uczniowie wyryli swoje nazwiska. Ich dzieło zostało zabezpieczone, opisane przez naukowców i wyeksponowane.
POSŁUCHAJ WIĘCEJ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.