Widzów sporo, punktów zero. Śląsk gorszy od Lecha
Trener Piotr Tworek na mecz z Lechem Poznań musiał niemal kompletnie inaczej zestawić linię obrony. Wszystko dlatego, że w poprzednim meczu z Wisłą Płock czwarte żółte kartoniki w sezonie obejrzeli Diogo Verdasca i Wojciech Golla. Obaj oglądali piątkowe spotkanie z wysokości trybun, a na murawie od pierwszej minuty wystąpili Łukasz Bejger i Mark Tamas. Oprócz tego doszło jeszcze do dwóch roszad - ze podstawowego składu wypadli Jakub Iskra i Patrick Olsen, a ich miejsce zajęli Patryk Janasik oraz Waldemar Sobota.
W pierwszej połowie na murawie oglądaliśmy piłkarskie szachy. Żaden z zespołów nie zagroził poważniej bramce rywali, za to obie ekipy bardzo mądrze się broniły. Zwłaszcza było to widać po stronie wrocławskiej, bo poza akcją Joao Amarala, kiedy nie trafił w piłkę po dośrodkowaniu z lewej strony, Kolejorz nie stworzył większego zagrożenia pod bramką WKS-u. Lech atakował, ale bez konkretów.
Śląsk chciał natomiast grać z kontrataku, jednak również ciężko było przedostać się przez dobrze zorganizowaną defensywę Lecha. Dobrą okazję miał Erik Exposito, który z rzutu wolnego z 17. metra trafił z mur. Niezłą okazją miał również Caye Quintana, który wpadł z futbolówką w pole karne, jednak jego odegranie w kierunku środka padło łupem obrońcy, a na dodatek arbiter zasygnalizował pozycję spaloną.
W pierwszej połowie bramek nie oglądaliśmy, za to ten stan rzeczy uległ zmianie zaraz po wznowieniu. I dla kibiców WKS-u - niestety uległ zmianie. W 48. minucie wprowadzony w przerwie Szymon Lewkot przegrał pojedynek w środkowej strefie boiska, Michał Skóraś miał mnóstwo miejsca, wpadł w pole karne i strzałem w długi róg umieścił futbolówkę w siatce. Lech prowadził na Tarczyński Arenie Wrocław 1:0.
Podopieczni Piotra Tworka po stracie gola przerzucili większe siły do ataku. Skutkowało to dobrymi okazjami Marka Tamasa, który główkował po dośrodkowaniu z rzutu rożnego oraz potężnym uderzeniem Krzysztofa Maczyńskiego z ok. 35 metrów, po którym piłka poszybowała tuż nad poprzeczką.
Poznaniacy nie zamierzali poprzestawać na skromnym prowadzeniu i dążyli do kolejnego trafienia, które dałoby im zdecydowanie więcej spokoju. Próbowali Dawid Kownacki i Pedro Rebocho, ale Michał Szromnik pozostawał na posterunku.
W końcówce trener WKS-u postawił niemal wszystko na ofensywę. Na murawie pojawili się Dennis Jastrzembski, Fabian Piasecki, Robert Pich oraz Patrick Olsen i choć każdy z nich wniósł nieco ożywienia w poczynania Śląska, to nie było z tego efektów bramkowych. Kolejorz również gola już nie strzelił, ale wynik 1:0 bez wątpienia piłkarzy Lecha w pełni satysfakcjonuje.
Kolejne spotkanie Śląska odbędzie się w następną niedzielę, 10 kwietnia. Wrocławianie tego dnia zmierzą się na wyjeździe z Rakowem Częstochowa, a następny domowy mecz WKS-u zaplanowany jest w Wielkanocny Poniedziałek (18 marca). Wtedy na Tarczyński Arenę Wrocław przyjedzie Wisła Kraków.
Śląsk Wrocław - Lech Poznań 0:1 (0:0)
Gol: Michał Skóraś 48'
Śląsk: Szromnik - Bejger, Gretarsson (46' Lewkot), Tamas, Janasik, Mączyński (83' Jastrzembski), Schwarz, Garcia, Sobota (76' Olsen), Quintana (65' Pich), Exposito (76' Piasecki).
Lech: van der Hart - Kędziora, Satka, Milić (46' Pereira), Rebocho, Velde (46' Skóraś), Murawski (71' Karlstrom), Tiba (78' Kvekveskiri), Kamiński (82' Marchwiński), Amaral, Kownacki.
żółte kartki: Mączyński, Exposito.
sędzia: Krzysztof Jakubik.
widzów: 14112.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.