Stachowiak-Różecka o przyjęciu do szkół dzieci z Ukrainy: Trzeba pomieścić. Nie ma innego wyboru
Prezydent Wołodymyr Zełenski podziękował premierom Polski, Czech i Słowenii za wizytę w Kijowie i wsparcie Ukrainy. Premier Zełenski podkreślił, że inwazja musi się skończyć, a wicepremier Jarosław Kaczyński zaapelował o misję pokojową NATO. Co pani sądzi o tej wizycie i sytuacji za granicą?
Po pierwsze jestem dumna z tego, że właśnie polscy premierzy, premier Morawiecki i Kaczyński, byli liderami tego projektu. Odważnie pojechali stanąć w oblężonym Kijowie na przeciwko prezydenta Zełenskiego, żeby go po prostu tym gestem odwagi wesprzeć. Komunikat poszedł w świat. Ale oczywiście trzeba na to patrzeć też z różnych innych perspektyw. Spotkałam się z takimi komentarzami, które podzielam, że trochę jest to wizyta, w której przez Kijów rozmawiamy z politykami Unii Europejskiej, którzy zachowują się różnie. Są tacy, którzy mają świadomość tego, co się dzieje i są tacy, którzy ciągle robią wrażenie jakby ich to nie dotyczyło. Te sankcje to może nie do końca takie ostre, prawda, a my na tym stracimy, a zobaczmy jak to się poukłada, może będzie nowa sytuacja i scena polityczna w Europie, trzeba się do tego przygotować, itd., itd. Więc to przesłanie, które miało miejsce w Kijowie jest niezwykle ważne. Jest ważne oczywiście dla Ukraińców, bo to jest oczywiste wsparcie i gest odwagi, ale też niezwykle ważne dla polityków i mieszkańców Unii Europejskiej. Pokazanie, koncentrowanie uwagi na niezwykle ważnej sprawie, na zrozumieniu tego, co się rzeczywiście w tej chwili w Europie dzieje.
Zastanawiam się, czy taka misja pokojowa NATO w praktyce jest możliwa. Jak ona miałaby wyglądać?
Ja przede wszystkim powiem tak, bo spotkałam się z takimi uwagami, że w ogóle nie ma czegoś takiego, prawda, nie istnieje formalnie coś takiego, jak misja pokojowa NATO, że takimi rzeczami to ONZ się zajmuje. Trzeba zrozumieć, żeby sobie wyobrazić i projektować, i uzgadniać, jak tego rodzaju misja mogłaby wyglądać, to trzeba przede wszystkim zrozumieć z jaką sytuacją mamy do czynienia. Od dziesiątków lat w Europie zupełnie nową, więc również organizacje światowe, organizacje Europejskie, również te militarne, muszą się z tą nową sytuacją zmierzyć. Bo przypomnę, jak powiedział zresztą premier Morawiecki w Kijowie, że mamy zupełnie do czynienia z inną sytuacją, że jeżeli Ukraina nie będzie wolną, demokratycznym krajem i nie będzie częścią Europy, to całkowicie zmienia się sytuacja polityczna w Europie. Kto tego nie rozumie, to jest po prostu naiwniakiem. Więc dlatego też trzeba myśleć o tym, żeby organizacje również militarne zmieniały swoją misję, zadania i wyobrażenie o pewnych rzeczach. Muszą się po prostu przeformatować. Ja się z tym całkowicie zgadzam.
Co dalej z Putinem, co dalej z Rosją? Co może się wydarzyć w kolejnych miesiącach? Jesteśmy w stanie to przewidzieć? Czy trudno odpowiedzieć na to pytanie?
Oczywiście, że trudno. Trudno sobie nam różne rzeczy wyobrazić, które stają się faktami dzień po dniu, jak np. bombardowanie cywili, bombardowanie szpitali, śmierć dzieci, śmierć niewinnych ludzi i wszystko to co obserwujemy przecież od ponad 20 dni. Więc też trudno sobie wyobrazić, co ten Putin albo co Rosjanie. Natomiast moim zdanie, żeby cokolwiek w tym narodzie drgnęło, to jestem zwolenniczką bardzo ostrych sankcji, które są trochę przez tych polityków zachodniej Europy kapane, prawda, ograniczane. Gruchnęła w ostatnich dniach wiadomość np. o tym, że jednak Francja omijała embargo i sprzedawała broń, czy elementy broni Rosji do 2020 roku. No więc to pokazuje z czym się musimy zmierzyć, jakie mamy problemy i przede wszystkim te klapki na oczach polityków zachodniej Europy muszą opaść. Dziś możemy powiedzieć, że to politycy Europy Środkowej, ci którzy mają doświadczenia ze Związkiem Radzieckim, tak mówiąc najogólniej, mieli rację od wielu lat powtarzając, że Putin to nie jest normalny demokratyczny polityk i że trzeba być przygotowanym na najgorsze.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział w RMF, że Unia Europejska umywa ręce od pomocy. Tzn. że musimy liczyć tylko na siebie?
Na to też trzeba patrzeć z dwóch stron. Z jednej strony no oczywiście też zauważyliśmy i media podawały takie informacje, że oto np. Berlin mówi, że już wystarczy, zwolnijcie ten transport uchodźców, bo sobie nie poradzimy. Podczas gdy pamiętamy kwestie uchodźców w czasach polityki pani Angeli Merkel, gdzie była propozycja rozlokowywania uchodźców z południa, z Bliskiego Wschodu, z Afryki i jakby nikt nie widział problemu. Natomiast z drugiej strony musimy też rozumieć i się na to godzić, w tym miejscu ogromnie dziękuje Polakom, jestem dumna z postawy Polaków, którzy potężnie zaangażowali się w pomoc dla Ukraińców, trzeba rozumieć, że w dużej mierze te matki, przede wszystkim przecież one, które przyjeżdżają do Polski, tak naprawdę wolą w Polsce zostać. Musimy to rozumieć. Myślę, że to są dwa powody. Jeden, że chcą być bliżej domu licząc, że w każdej chwili będzie może wrócić do tych swoich domów, a z drugiej to ta bliskość kulturowa, język, podobieństwo, tysiąc innych rzeczy. Również ta postawa Polaków, która daje pewnie ogromne poczucie bezpieczeństwa. Musimy sobie z tym radzić, moim zdaniem jesteśmy na to gotowi w sensie takim emocjonalnym. Są na to gotowi Polacy, chcą pomagać, trzeba to robić z głową. Fala jest oczywiście ogromna, tempo ogromne i to jest trudność, ale jestem przekonana, że przy wparciu Polaków sobie z tym poradzimy.
A dostaniemy pieniądze z Unii Europejskiej? Sądzi pani, że dostaniemy jakieś wyraźne wsparcie na to, żeby radzić sobie z tymi zagadnieniami, z którymi będziemy się mierzyć, już się musimy mierzyć?
No ja myślę, że tak. Na razie mamy ogromne wsparcie mówiąc już o takich kwestiach finansowych, bo o tym w tej chwili rozmawiamy. Ta pomoc dla uchodźców ze strony Stanów Zjednoczonych, bardzo dobrze, i jestem przekonana, że Europa i politycy zachodniej Europy także to zrobią, bo czysto też z cynicznych pobudek, to niech Polacy, jak są tacy dobrzy, to sobie radzą, damy pieniądze i będziemy mieć spokój na swoim terenie. Brutalne to co mówię, ale rzeczywiście może być motywacją do tego, żeby finansowo te kwestie związane z uchodźcami, z ich funkcjonowaniem w Polsce wspierać.
Marszałek dolnośląski Cezary Przybylski poinformował, że na Dolnym Śląsku mamy już ponad 200 tysięcy uchodźców. Natomiast w Polsce może być za chwilę przekroczona liczba 2 milionów. Żaden kraj nie jest absolutnie na coś takiego przygotowany. Gdzie pani widzi największe wyzwania?
To tempo i ta skala. Czyli w bardzo krótkim czasie musimy się zaopiekować ogromną liczbą uchodźców. Pierwsza fala, tak sobie myślę i tak wskazują dziennikarze i politycy, to była niewątpliwie też w dużej mierze ta grupa, która miała do kogo przyjechać. Gościliśmy już Ukraińców, którzy tutaj pracowali. W Polsce, na Dolnym Śląsku mieliśmy ich sporo i oni rzeczywiście jechali, bo mieli jakiś punkt zaczepienia. Za tą falą na pewno pójdą te, gdzie ludzie już bezpośrednio uciekają przed bombami, obojętnie dokąd, żeby tylko znaleźć schronienie i tymi się będziemy musieli zaopiekować. Przedsięwzięcie jest bardzo trudne, ale trzeba w tym miejscu docenić, dziękowałam już Polakom, ale trzeba docenić pracę polityków choćby w polskim parlamencie, w jakim tempie przygotowaliśmy np. ustawę specjalnie uchodźcom. Liczę, że każde kolejne zapisy prawa i zmiany w tym zakresie, będą w takim samym tempie przyjmowane, w takim porozumieniu i zgodzie jak dotąd, bo musimy rozumieć, że sytuacja jest wyjątkowa, różne rzeczy muszą odejść na drugi plan, musimy na bieżąco się rzeczywiście nad tą sprawą zastanawiać. Ja ufam w to też i tu trzeba, no sama i pewnie pan redaktor też i wielu słuchaczy, no spotykało już bezpośrednio głównie te Ukrainki z dziećmi, które do Polski przyjechały. One nie oczekują od nas tego, że my je będziemy lokować w jakichś miejscach i one sobie tam będą i my je będziemy karmić i czekać, co się wydarzy. One są gotowe już na drugi dzień po tym, jak znalazły bezpieczny dach nad głową, żeby podjąć pracę, żeby po prostu zaangażować się również w pomoc dla swoich rodaków, ale też zwyczajnie pracować w tym kraju, w którym się znalazły. To będzie moim zdaniem w tym drugim kroku, po tym jak damy im schronienie i dach nad głową, niezwykle ważne zadanie, żeby oni po prostu rzeczywiście zostali przyjęci przez ten nasz rynek pracy i trochę w jakiejś mierze sami na siebie też pracowali, płacili podatki, opiekowali się swoją społecznością, żeby zostali w ten rynek pracy i takie normalne codziennie życie wchłonięci. To będzie trudne, tu trzeba będzie uważać na emocje, prawda, również w relacjach z Polakami. Ale jestem przekonana, że jest u nas taki bagaż zrozumienia dla tego, co się dzieje, taka świadomość u Polaków, że jest również w jakiejś mierze nasza wojna, że oni jednak walczą o wolność w Europie, o wolność w Polsce, że jestem przekonana, że z pomocą Polaków, samorządowców i wspólnej pracy polityków, sobie z tym poradzimy.
Pani wiceminister edukacji Marzena Machałek mówiła, że w naszym regionie niemal 3,5 tysiąca uczniów z Ukrainy zostało już zapisanych do szkół. To było na początku tygodnia, teraz te liczby są znacznie większe. Pani zajmuje się edukacją już od wielu lat. Czy my się pomieścimy? Czy polski system jest w stanie zareagować i te dzieci zaadaptować, zgrać z uczniami z Polski, żeby efektywnie mogły się uczyć na Dolnym Śląsku i nie tylko na Dolnym Śląsku?
Tu nie ma co zadawać pytań. Tu trzeba pomieścić, trzeba to zrobić. To jest niezwykle trudne zadanie, ale nie ma innego wyboru. Przy założeniu, że wojna skończy się szybko, trzeba zrobić wszystko, żeby te dzieci jak najmniejsze straty w związku z tym w swojej edukacji miały, czyli żeby mogły wrócić do wolnego kraju kontynuować naukę, trzeba im w tym pomóc. Z drugiej strony, kiedy weźmiemy pod uwagę wariant pesymistyczny, czyli że to potrwa, nie możemy wychować grupy społecznej, która nie będzie mogła korzystać z dobrego systemu edukacji, żeby się przygotowywać do dorosłego życia, bo jeśli oni u nas zostaną na wiele lat, to przecież nie chcemy takich enklaw źle wykształconych młodych ludzi. Oni muszą wejść w ten nasz system, jak już mówiłam, rynku pracy. Musimy nie stawiać pytania tego rodzaju, czy jesteśmy przygotowani. Oczywiście musimy zrobić wszystko, żebyśmy byli. To jest rzeczywiście trudne zadanie, ale musimy to zrobić, w tej sprawie nie ma innego wyjścia. To co proponujemy przez to, że sytuacja jest dynamiczna i nie wiemy co będzie za miesiąc czy za dwa, są jakby dwie możliwości wchłaniania tych dzieci przez system edukacji w Polsce. Z jednej strony mogą wejść do normalnej szkoły i klasy i to jest rzeczywiście niezwykle trudne zadanie organizacyjne przede wszystkim dla szkoły, dla nauczycieli i dla samorządu. Z drugiej strony też jest ten wariant takiego okresu przygotowawczego, zwłaszcza jak weźmiemy pod uwagę, że wchodzimy jakby w środek roku szkolnego, prawda, żeby był ten czas na uczenie się języka ukraińskiego na tyle, żeby ta edukacja była łatwiejsza. No te jakby klasy przygotowawcze, nazwijmy to tak, mogą być organizowane nie tylko w budynkach szkoły, mogą być organizowane w różnych innych miejscach należących do samorządu, żeby właśnie w tym czasie takiej fali, też sobie poradzić z ilością tych dzieci po prostu. Także myślę, że mocno zaangażowani samorządowcy, nauczyciele, dyrektorzy szkół, świetnie to rozumieją i zrobią wszystko przy wsparciu rządowym, za tym pójdą oczywiście też finanse, po prostu muszą sobie z tym poradzić.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.