Jacek Sutryk: Mamy kilkanaście tysięcy miejsc dla obywateli Ukrainy
Ilu obywateli Ukrainy przyjechało do Wrocławiu w ostatnich dniach? Dla ilu osób pan zabezpiecza miejsca?
Sytuacja we Wrocławiu, podobnie jak w wielu innych miastach, jest niezwykle dynamiczna. Z jednej strony mamy do czynienia z taką statystyką publiczną, czyli mamy te osoby, mamy tych obywateli Ukrainy, którzy przeszli przez oficjalne recepcje, w przypadku Wrocławia są to oficjalne recepcje w województwie podkarpackim, bo to właśnie z tamtych przejść granicznych trafiają obywatele Ukrainy do Wrocławia. Gdyby patrzeć na tą statystykę, to można byłoby powiedzieć, że obywateli Ukrainy jest 200. Oczywiście mnóstwo Ukraińców dostało się do Wrocławia poza tym oficjalnym systemem.
Też pewnie wcześniej dotarli.
Też wcześniej. Wielu było takich, którzy przyjechali, mieli wrócić i też tego uczynić nie mogą. Myślę, że już dzisiaj możemy mówić, że we Wrocławiu jest od kilkuset do kilku tysięcy obywateli Ukrainy. Wielu z tych, którzy przyjechali, przyjechało do swoich rodzin. Pamiętajmy, że we Wrocławiu mieszka duża wspólnota ukraińska, 100-tysięczna, zatem należy się spodziewać, że to w pierwszej kolejności tutaj mieszkający Ukraińcy będą ściągać swoje rodziny. To obserwujemy, to się dzieje.
Czy szkoły, schroniska, może hotele będą przyjmować do siebie tych, którzy do nas przyjadą?
Tak. Ten system działa na wielu piętrach. Po pierwsze my, jako miasto, mamy zabezpieczonych od kilkuset do kilku tysięcy miejsc w bardzo różnym standardzie. Będziemy je uruchamiać w zależności od potrzeb. Pierwsze miejsca na ulicy Wittiga, w akademikach, zostały uruchomione. Pierwsi Ukraińcy tam trafili. Ale także zgłasza się mnóstwo osób indywidualnych, mnóstwo hoteli i za to chciałbym bardzo serdecznie podziękować, bo społeczeństwo obywatelskie po raz kolejny zdało i zdaje egzamin z empatii, z pomagania, takiej troski o drugiego człowieka. Chciałbym wszystkim wrocławianom podziękować, bo gdybyśmy tylko czekali i liczyli na ten system instytucjonalny, formalny, to nie udałoby się tak szybko zareagować. Wrocławianie ruszyli z pomocą, stąd także powstała baza mieszkań, baza hoteli, które są gotowe przyjąć obywateli Ukrainy. Dzisiaj tych miejsc mamy kilkanaście tysięcy.
Czego dziś szczególnie potrzeba? Gdzie te punkty zbiórki są i co warto przynosić?
Rzeczywiście jest wiele punktów zbiórki tych rzeczy, które mogą pomóc wystartować tym, którzy przyjadą do Wrocławia. Po pierwsze w Czasoprzestrzeni, starej zajezdni Dąbie, tam można od dzisiaj przynosić różnego rodzaju rzeczy. Od jutra Trzeci Sektor, przy ulicy Legnickiej, również stara zajezdnia. O jutra także zbiórki będą prowadzone we wrocławskich szkołach. Także będzie można przynosić te rzeczy w granicach osiedla. My dzisiaj działamy znowu na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony myślimy o tym, żeby zebrać i wysłać i to się w tej chwili dzieje, bo wysyłamy tę pomoc na Ukrainę. W szczególności myślimy o naszym mieście partnerskim – Lwowie. Jesteśmy w stałym kontakcie z merem Sadowem i na bieżąco zbieramy zapotrzebowanie, to czego oni potrzebują. Te transporty już z Wrocławia idą. Z drugiej strony potrzebujemy produktów takich jak mleko. Pojawia się temat rodzin z małymi dziećmi. Jest potrzebne mleko, środki higieniczne, odzież, śpiwory, długoterminowa żywność. Ona jest potrzebna także tutaj. Także tutaj potrzebujemy tych produktów. Dlatego część zebranej, dzięki hojności wrocławian, będziemy wysyłać na Ukrainę i na granicę, ale część tej pomocy zostanie we Wrocławiu i będzie służyła zaspokajaniu potrzeb obywateli Ukrainy , którzy tutaj przyjadą. Spodziewamy się, że będzie ich kilka tysięcy.
Jak wygląda sytuacja we Lwowie? Jakie panują nastroje?
Na razie jest duża mobilizacja i taka odwaga. To charakteryzuje naród ukraiński w tej walce. Ale też jest i duży strach. Widzimy te łzy na ulicach Lwowa i innych miast. Też tyle ile łez wylało się we Wrocławiu, to dawno nie widziałem. Jest strach, bo strach jest czymś oczywistym, czymś co towarzyszy nam w takich sytuacjach. Ale myślę, że właśnie dlatego ważne jest to, żeby Ukraińcy czuli, że z nimi jesteśmy. My tutaj we Wrocławiu musimy wspierać z jednej strony tych Ukraińców, którzy tutaj z nami mieszkają. Proszę pamiętać, że oni pozostawiali często swoje rodziny i to na zachodzie i na wschodzie Ukrainy. Oni się o nich martwią. Czyli z jednej strony powinniśmy dać wsparcie tym, którzy tutaj z nami mieszkają, ale z drugiej strony myśleć o tych, którzy tam są. Ja z tych rozmów ze Lwowem, ale rozmawiam też z naszymi przyjaciółmi w Kijowie, ja wiem, że dla nich to jest ważne, że my się martwimy, że my pytamy, czego oni potrzebują, że my ślemy tę pomoc i widać, że ta aktywność wspólnoty, całej wspólnoty międzynarodowej, jest szczególnie ważna i daje im siłę do tej walki.
Co dalej, panie prezydencie? Ile to może potrwać? Jaka powinna być odpowiedź świata Zachodu? Demokratycznego świata?
Rzeczywiście, scenariuszy może być bardzo wiele. To, że Putin jest szaleńcem, to wiemy. Pytanie, jak daleko może pójść w tym swoim szaleństwie. Ale są dwie rzeczy, według mnie, niezwykle ważne. Jest też reakcja samych Rosjan. To jak oni się wobec tego konfliktu będą w stanie zachować. Jak się zachowa rosyjska armia, bo chcę wierzyć, że wokół tego szaleńca pozostają jednak ludzie, którzy będą w stanie odmienić tę sytuację. Także tu jest niezwykle ważna reakcja Rosjan. Tak samo niezwykle ważna jest reakcja wspólnoty międzynarodowej, konsekwentna i szybko. No niestety czasami pewne rzeczy wydłuża biurokracja, czy to unijna, czy transatlantycka, czasami pewne rzeczy wydłuża, ale mam nadzieję, że jesteśmy już na końcu tych uzgodnień i że mocne, twarde sankcje wreszcie zostaną podjęte wobec Rosjan i one muszą tam dotknąć wszystkich, nie tylko rosyjskie elity, ale one muszą być odczuwalne dla każdego. Mam nadzieję, że tak się właśnie stanie. Co to oznacza? To oznacza, że być może i my w sposób pośredni je odczujemy. Ale nie ma innego wyjścia. Być może musi być tak, żeby komuś było lepiej, nam musi być przez pewien moment gorzej. Musimy być na tego typu wyrzeczenia przygotowani.
Zignorowaliśmy Putina przez lata?
To trudne pytanie. Z całą pewnością Putin miał dużo czasu, żeby się do tej sytuacji się przygotować. Czy można było wcześniej przeciwdziałać? Czy ten pierwszy konflikt i to zajęcie Donbasu kilka lat temu powinno dać wspólnocie międzynarodowej więcej do myślenia? Z całą pewnością tak. Czy przeszkadzają w tym różnego rodzaju relacje biznesowe? Z całą pewnością tak. To ja mam nadzieję, bo wierzę, że finał będzie dobry, że pokój zwycięży i tych, którym na pokoju zależy, jest więcej, ale mam nadzieję, że to będzie bardzo duży i poważny reset wśród wielu elit, które zrozumieją wreszcie, że nie można przedkładać interesów czy to politycznych, czy to biznesowych, ponad tak oczywiste wartości jakimi są pokój, czy suwerenność danego kraju. Myślę, że wtedy to zostało zlekceważone, stąd być może pozwoliło się przygotować Putinowi do tej kolejnej wojny.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.