Do niespodzianki zabrakło kilku sekund
To był bez wątpienia najlepszy mecz Miedziowych w tym roku. Zagłębie nie przestraszyło się dużo wyżej notowanych rywali i walczyło z głównym kandydatem do brązowego medalu jak równy z równym, prowadząc przez większość spotkania. A to od początku było bardzo wyrównane, choć trzeba przyznać, że z lekkim wskazaniem na gości. Lubinianie grali szybko i dokładnie, w bramce dobrze prezentował się Marcin Schodowski, a skutecznie w ofensywie radzili sobie Jakub Moryń i Marek Marciniak, w efekcie czego do przerwy Zagłębie prowadziło różnicą dwóch bramek i prowadziło jak najbardziej zasłużenie.
Kiedy tuż po zmianie stron puławianie włączyli piąty bieg i wyszli na prowadzenie wydawać się mogło, że emocje w tym spotkaniu się skończą. Nic bardziej mylnego. Zagłębie szybko dogoniło Azoty i odzyskało prowadzenie. Miedziowi wygrywali różnicą 2-3 bramek, ale nie potrafili dowieźć korzystnego wyniku do końca. Ostatnie minuty to prawdziwy rollercoaster. Raz wygrywali gospodarze, innym razem goście. Remis był bardzo blisko, jednak zespoły ostatecznie nie podzieliły się punktami. Ich komplet załatwił swojej drużynie Andrii Akimenko, który trafił na 32:31 kilka sekund przed końcową syreną.
KS Azoty Puławy - MKS Zagłębie Lubin 32:31 (16:18)
Azoty: Zembrzycki, Borucki - Bachko 1, Łangowski 1, Kowalczyk 2, Zivkovic, Jurecki 6, Podsiadło, Przybylski 2, Akimenko 3, Fedeńczak 1, Jarosiewicz 6, Dawydzik 2, Burzak 2, Rogulski 6.
Zagłębie: Schodowski, Bartosik - Marciniak 7, Sroczyk 3, Bogacz 1, Drozdalski, Stankiewicz 4, Moryń 11, Chychykalo 2, Gębala 2, Hajnos 1, Adamski, Kupiec.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.