Zakończył się proces Marcina W. który wlał do pyska swojego psa żrący środek
Ponad rok temu mężczyzna wlał do pyska psa żrący środek. Dzięki pomocy organizacji prozwierzęcych i lekarzy weterynarii udało się uratować suczkę Zizi. Jej oprawca ukrywał się przez kilka tygodni. Dzisiaj w sądzie jego obrońca Maciej Belda mówił, że jego klient nigdy się nie przyznał do winy a zebrane dowody nie świadczą właściwie o jego sprawstwie.
Oskarżyciel posiłkowy, mecenas Katarzyna Piątkowska Zagiczek oprócz kary bezwzględnego więzienia prosiła też sąd dla Marcina W. o maksymalny, 15 letni zakaz posiadania zwierząt. A to, że udało się uratować Zizi nazwała cudem weterynarii.
Oskarżony nie zabrał głosu w mowie końcowej. Nie był obecny dzisiaj na rozprawie. Sąd odroczył wydanie wyroku w tej sprawie do 2 lutego. Głos podczas mowy końcowej zabrał Norbert Ziemlicki z organizacji Centaurus, która zaopiekowała się suczką i zorganizowała jej leczenie.
Obrońca Marcina W. Maciej Belda wnosił do sądu o uniewinnienie. Jego zdaniem zasługują na wiarę zeznania oskarżonego, że pies sam napił się żrącego środka. Jego klient opiekował się psem który był dla niego jak członek rodziny.
Suczka jest pod stałą opieką weterynarzy. Konieczna była amputacja fragmentu języka i pies do końca życia będzie musiał jeść specjalistyczną karmę.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.