Cezary Przybylski o Turowie: Deadline to jest końcówka roku. Później negocjacje tracą sens
Kiedy możemy spodziewać się porozumienia z Czechami ws. Turowa? Czy miał pan okazję już rozmawiać w tej sprawie z przedstawicielami nowego rządu?
Nowy rząd powstał w zeszły piątek, więc jest to stosunkowo krótki okres czasu. W pewnym momencie strona polska zadaje sobie pytanie, że jeżeli nie nastąpi to tu i teraz, to czy warto takie porozumienia już zawierać. To z tego względu, że kwoty zapisane w porozumieniu, które co prawda są jeszcze negocjowalne, ale jest pewna granica zejścia, czy obniżenia tych kosztów, a to, że płacimy te kary, to będzie porównywalna i w porozumieniu są również inne zobowiązania. Więc albo Czesi zdecydują się na szybkie podpisanie tego porozumienia, albo po prostu Polsce nie będzie się opłacało tego porozumienia podpisać.
Czyli może być taki scenariusz, że bardziej będzie nam się "opłacało" zapłacić kary, niż negocjować porozumienie z Czechami i spełniać ich żądania finansowe?
Im dłużej dochodzimy do tego porozumienia, tym kwoty powodują, że to porozumienie staje się coraz mniej realne. Ja nie jestem stroną tych negocjacji.
Ale bierze pan udział w rozmowach?
Tak. My z hetmanem wspieramy po jednej i po drugiej stronie, jesteśmy gorącymi zwolennikami osiągnięcia tego porozumienia. Natomiast trzeba powiedzieć, że strona czeska do tej pory w pewnych momentach dorzucała nowe problemy, które powodowały, że te negocjacje się wydłużały.
Ile pan był dał jeszcze czasu na to porozumienie?
Uważam, że deadline to jest końcówka roku. Później naprawdę te negocjacje tracą sens. Dla strony czeskiej, szczególnie dla samorządu czeskiego, nie jest to informacja dobra, bo te kary płacimy do budżetu.
Przepraszam, że wejdę w słowo, bo to jest pierwszy raz, kiedy ktoś mówi o tej sprawie w ten sposób i to jest bardzo mocna deklaracja. Mamy 22 grudnia i pan mówi o tym, że jeżeli do końca roku porozumienia nie będzie, to w zasadzie Polska już nie ma ochoty rozmawiać?
Ja nie mogę wypowiadać za rząd. Taka jest moja opinia, że albo dochodzi do porozumienia do końca roku, albo później sens tego porozumienia po stronie polskiej staje pod znakiem zapytania.
To jak pan rozmawia ze swoim odpowiednikiem po stronie czeskiej, to też pan tak mu to przedstawia wprost? Czy on też sobie z tego zdaje sprawę?
Ja powiem, że my się przyjaźnimy. To jeszcze jest przyjaźń z Euroregionu Nysa, kiedy on był burmistrzem, ja byłem starostą. Teraz też z Krajem Libereckim są fantastyczne relacje. On zdaje sobie z tego sprawę. Ja o tym też mówiłem na plenarnych posiedzeniach, że nie może być tak, że nie ma porozumienia, my płacimy kary, a kwota, która leży na stole, jest niezmienialna. Moim zdaniem z każdym dniem trzeba by było te pulę pomniejszać, bo przecież nie możemy być dwa razy karani. Największym poszkodowanym albo stratnym na tym będzie Kraj Liberecki, gdzie tych inwestycji, których oni oczekują od kilkudziesięciu lat po prostu nie będzie.
Czyli trochę stawia pan Czechów pod ścianą, zmienia się ta narracja? Bo tak to brzmi. Jeśli ta rozmowa będzie przetłumaczona na język czeski, a zakładam, że będzie, to przekaz jest mocny.
Na pewno będzie. Poza tym Martin Půta ma żonę Polkę, świetnie rozmawia po polsku, z tego co wiem słucha też często Radia Wrocław, więc ja tylko powtarzam to co jest przedmiotem naszych częstych rozmów.
Czy pana stanowisko jest zbieżne ze stanowiskiem premiera Mateusza Morawieckiego i minister Anny Moskwy?
Nie wiem. Trzeba byłoby ich pytać. Ale myślę, że tak. Te rozmowy nie mogą trwać wiecznie, bo oprócz kar tam jeszcze również inne kwestie wchodzą w grę. Czesi muszą sobie zdawać sprawę, że czasu nie ma.
Posłuchaj całej rozmowy:
W pierwszej części rozmowy marszałek Przybylski m.in. odniósł się do listu prezydentów Wrocławia, Wałbrzycha i Jeleniej Góry, którzy zarzucali mu nieuczciwy rozdział środków dla samorządów:
Panie marszałku koniec roku to czas podsumowań. Wczoraj do internetu trafił list otwarty prezydentów Wrocławia, Wałbrzycha i Jeleniej Góry. W skrócie zarzucają panu, że chce pan podzielić region, by ratować jego gospodarkę i spójność. To zdaniem prezydentów oznacza, że dotychczasowa polityka pana zarządu poniosła fiasko. I że Dolny Śląsk wciąż rozwarstwia się. Co pan na to?
To jest takie życzeniowe ze strony trzech prezydentów, żeby wykazać porażkę. Natomiast jeżeli popatrzymy, że województwo dolnośląskie jest liderem, jeżeli chodzi o rozwój gospodarczy, że w tym okresie, kiedy jestem marszałkiem, staliśmy się regionem przejściowym. Ja nie mówię, że to moja zasługa, zarządu regionalnego, to jest zasługa wszystkich Dolnoślązaków, począwszy od samorządów gminnych, powiatowych, poprzez naukę, biznes, cały trzeci sektor. Natomiast jak nie ma się argumentów, to próbuje się je wymyślić.
To skąd te zarzuty?
Skąd te zarzuty? Tak naprawdę nie wiem. Nawet odbyło się spotkanie w którym uczestniczył marszałek Macko. Była próba wyjaśnienia i wtedy kiedy dochodziło do argumentów, to była próba przekierowania to na jakieś zespoły dyrektorskie, zespoły doradcze. Ja chciałbym przypomnieć, że Dolny Śląsk to nie trzy samorządy: Wrocław, Wałbrzych i Jelenia Góra, ale to 169 gmin, 26 powiatów ziemskich i województwo dolnośląskie. Naprawdę staramy się sprawiedliwie dzielić. Ja uważam, że to jest polityka prowadzona przez prezydenta Wałbrzycha Romana Szełemeja, a pozostali są tylko narzędziami w tych rozgrywkach. Nie ma powodu do tego, żeby te treści, które były w tych listach, żeby one rzeczywiście były prawdziwe. Są dokumenty na to, że podejmowaliśmy działania, żeby podzielić, dalej je podejmujemy, żeby podzielić województwo na dwa NUTS-y.
Może warto się spotkać? Pan i prezydenci, czyli autorzy listu? I wyjaśnić wątpliwości?
Ja powiem w ten sposób, że dla mnie sytuacja jest trudna o tyle, że w tej swojej ponad 30-letniej karierze samorządowej nigdy nie spotykałem się z sytuacjami kiedy muszę wytykać publicznie i prostować pewne rzeczy ze strony samorządów. Została złamana pewna niepisana zasada, że to nie poprzez media wyjaśnia się te kwestie.
Dlatego pytam, czy dojdzie do spotkania?
Ja naprawdę jestem otwarty na rozmowy. Jestem osobą konsyliacyjną, poszukującą kompromisu. Natomiast tam naprawdę list jest wewnętrznie sprzeczny. Z jednej strony coś się pochwala, z drugiej strony w kolejnym zdaniu jest ganienie tego samego, co się przed chwilą pochwaliło. Ja apeluję o to, żeby postawić dobro Dolnego Śląska, dobro swojego regionu, nad jakiś wyimaginowane urazy polityczne.
Komentarz Marszałka Województwa Dolnośląskiego Cezarego Przybylskiego do listu otwartego trzech prezydentów należących do ugrupowania „Dolny Śląsk Wspólna Sprawa”.
Ton listu wyraźnie wskazuje, że przedstawiciele Stowarzyszenia Dolny Śląsk Wspólna Sprawa po raz kolejny stawiają na konflikt. Nie chcą merytorycznie rozmawiać o Dolnym Śląsku, szukają jedynie konfrontacji.
Z ich apeli, które są emanacją frustracji i złości, nie wynikają żadne merytoryczne propozycje dla Dolnoślązaków ani żaden rozwojowy program dla Dolnego Śląska. Jest za to widoczne, skrywane za parawanem samorządności, partyjne zaangażowanie w budowanie niezrozumiałego dla mieszkańców Dolnego Śląska konfliktu. Nie tędy droga. Dolnoślązacy są tym już zmęczeni. Upolitycznianie rozmów o rozwoju regionu wynika z serii niepowodzeń, jakie w tym roku ich dotknęły. To m.in. porażka Pana Romana Szełemeja w wewnątrzpartyjnych wyborach, to zła sytuacja smogowa i komunikacyjna we Wrocławiu, czy problemy Pana Jerzego Łużniaka z miejską spółką „Wodnik”, która podniosła przedsiębiorcom – o czym szeroko informowały lokalne media – opłaty za wodę o ponad tysiąc procent.
Z tego otwartego listu wynika jednoznacznie, że autorzy nie rozumieją regionalnej polityki spójności, której istotą jest wspieranie biedniejszych części województwa. Pojawiają się sprzeczne oczekiwania: z jednej strony autorzy listu chcą, aby wsparcie było kierowane na południe, a z drugiej strony oczekują, że znaczące wsparcie trafi do Wrocławia. Wedle bowiem sugerowanej przez działaczy Wspólnej Sprawy „nowej polityki spójności” ma być ona ukierunkowana na wspieranie w różnych zakresach i formach Wrocławia i Wrocławskiego Obszaru Metropolitalnego. Spójność naszego regionu i polityka wyrównywania rozwojowych szans wymaga wdrożenia zróżnicowanych instrumentów. Stąd po raz kolejny jako Zarząd Województwa podejmujemy starania o dokonanie statystycznego podziału województwa. Dziwi zatem, iż Pan Prezydent Szełemej i Pan Prezydent Łużniak wykazują w tym zakresie krytyczne zachowania, skoro od dłuższego czasu o to zabiegają. Wrocław natomiast wraz z Panem Prezydentem Jackiem Sutrykiem powinien zrozumieć unijną, podstawową zasadę polityki spójności – zasadę regionalnej solidarności, w myśl której bogatsze regiony i jednostki terytorialne wspierają te biedniejsze.
Odnosząc się do krytyki ZIT-ów przypomnę, że zgodnie z dialogiem ze wszystkimi jednostkami Samorządu Województwa Dolnośląskiego, prowadzonym od marca 2020 r., na terenie województwa dolnośląskiego realizowanych będzie 7 instrumentów terytorialnych (6 ZIT-ów oraz 1 Inny Instrument Terytorialny). Czyli w perspektywie 2021-2027 instrumentami terytorialnymi został pokryty cały obszar województwa.
Dolny Śląsk to dzisiaj jeden z najdynamiczniej rozwijających się regionów w Unii Europejskiej. Tak wysoką pozycję zawdzięczamy pracowitości Dolnoślązaków i dynamicznemu rozwojowi regionalnemu. Od 2014 roku ze środków UE, czyli w mijającej perspektywie unijnej, Samorząd Województwa przeznaczył blisko 10 miliardów złotych na rozwój Dolnego Śląska i poprawę jakości życia Dolnoślązaków. Na działania zmierzające do poprawy jakości powietrza przeznaczyliśmy blisko 2 miliardy złotych (m.in. dofinansowanie zakupu nisko i zeroemisyjnych autobusów dla komunikacji miejskich, środki na termomodernizacje budynków czy promesa na 22 miliony złotych dla Wrocławia na likwidację węglowych źródeł ciepła).
Jestem zawsze otwarty na dialog i współpracę. W stanowisku negocjacyjnym Samorządu Województwa Dolnośląskiego skierowanym do strony rządowej uwzględniliśmy proponowane projekty wszystkich miast na prawach powiatu, tj. Legnicy, Wrocławia, Jeleniej Góry i Wałbrzycha, które powinny być realizowane z programów krajowych.
Odnosząc się do nowego budżetu unijnego na lata 2021-2027, chciałbym wyraźnie podkreślić, że to dzięki negocjacjom prowadzonym przez Zarząd Województwa Dolnośląskiego udało się zagwarantować dla regionu olbrzymie środki w wysokości ponad 10 miliardów złotych. Z pierwotnie przyznanej dla Dolnego Śląska kwoty budżetu unijnego w wysokości 870 mln euro wynegocjowaliśmy zwiększenie budżetu do wysokości 1,673 mld euro. Dodatkowo nasz region otrzyma 556 mln euro w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, z których będą finansowane działania w subregionie wałbrzyskim. Z puli środków nowego budżetu unijnego prowadzone będą działania na rzecz zrównoważonego rozwoju całego Dolnego Śląska. Właśnie w tym celu, we właściwym czasie, Zarząd Województwa Dolnośląskiego podejmował starania i dążył do uzyskania przez nasz region jak największej kwoty dofinansowania unijnego, mając świadomość, że jesteśmy - dzięki dynamicznemu rozwojowi gospodarczemu - tzw. regionem przejściowym, ale również nasze województwo wymaga zrównoważonego rozwoju części północnej i południowej.
Nasza praca skupiona jest na rozwoju całego Dolnego Śląska. Wystarczy spojrzeć na ambitny program rewitalizacji linii kolejowych, budowę dróg, inwestycje w ochronę zdrowia Dolnoślązaków czy wsparcie regionalnej gospodarki i dolnośląskich przedsiębiorców.
Moje zdziwienie budzi krytyka budowy tras rowerowych na Dolnym Śląsku. Twierdzenie, że jest to projekt niepotrzebny, a zarazem podkreślanie, że cel „jest piękny” świadczy o braku logiki sygnatariuszy listu. Z jednej strony mówi się o wartości tego projektu, a z drugiej się go krytykuje. Jest to również przejawem braku myślenia o możliwościach rozwoju sektora gospodarki, jakim jest turystyka, właśnie dzięki impulsowi, który da lokalnym samorządom budowa Cyklostrady Dolnośląskiej.
Nasz region to nie tylko trzy miasta – Jelenia Góra, Wałbrzych, Wrocław - reprezentowane przez prezydentów – sygnatariuszy listu, ale 169 gmin, 26 powiatów ziemskich, blisko 3 mln mieszkańców.
Postawę sygnatariuszy listu odbieram jako usilną próbę odwrócenia uwagi od własnych problemów. Troskę o mieszkańców Dolnego Śląska Panowie Prezydenci powinni zacząć od miast, których są włodarzami i nie marnować energii na polityczne slogany, które nie zastąpią ciężkiej pracy na rzecz regionu.
Apeluję, aby umiejętność prowadzenia dialogu dominowała nad niepotrzebnie tworzonym konfliktem. Samorząd to współpraca i kompromis. I na tym buduje się przyszłość.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.