Joanna Lichocka: My modliliśmy się za ofiary stanu wojennego, Michnik z Jaruzelskim chlali
Pani poseł, ostatnio napisała pani felieton na temat badań słuchalności stacji radiowych. Napisała pani m.in., że mało jest w Polsce zjawisk tak patologicznych, a jednocześnie przemilczanych i nieopisanych w debacie publicznej. To może czas na debatę? Może zaczniemy debatę od dzisiejszego spotkania w Radiu Wrocław. Jak to jest z tym badaniem słuchalności?
W mojej opinii takiego rzeczywistego badania słuchalności w Polsce nie mamy, nad czym ubolewam. Jest coś w rodzaju sondażu rozpoznawania marki. Radio Track, takie niby badanie, które jest powołane przez organizację o nazwie Komitet Badań Radiowych, to jest takie stowarzyszenie, taki zespół 4 największych przedsiębiorców, którzy mają stacje komercyjne. Założyli to właściciele Radia Zet, właściciela rozgłośni Agory, RMF i ESKA. Oni wymyślili sobie, że będą badać rynek, nie dopuszczając zresztą do szczegółów tego badania innych podmiotów, innych graczy na rynku. W związku z tym to jest kompletnie nietransparentne i tak naprawdę nikt poza tą grupą nie wie jak te wyniki się przelicza, jak się je w ogóle zbiera. Z ich komunikatów wynika, że jest to sondaż telefoniczny, dzwoni się do grupy osób, jakoś wybranej, na telefony komórkowe i się pyta: co wczoraj pan, pani słuchał albo wręcz dyktuje im się, to też nie jest jasno podane, listę nazw radia, żeby zareagowali, które słuchają. powiedzieli. To jest rozpoznawalność marki, nie badanie słuchalności.
Pytam o to nie bez powodu, bo od nowego roku wchodzi nowy gracz. Czyli z jeden strony mówimy o badaniach słuchalności, z drugiej kto lepiej wypromuje swoją markę?
Nie. To jest troszkę inaczej. Jak jest wypromowana marka to w tym badaniu słuchalności, tzw. badaniu słuchalności, będzie dobrze wypadać.
Czyli jak dobrze obkleimy plakatami nasz region, to możemy liczyć na wielki wzrost słuchalności? Ktoś może nie słuchać Radia Wrocław ale zobaczy plakat i wypadniemy w badaniu lepiej?
Muszę panu powiedzieć, że po komisji sejmowej, która była poświęcona badaniom telemetrii i badaniom słuchalności, zgłosiło się do mnie kilku ekspertów, żeby opowiedzieć jak to wygląda i dostałam informację, że jedna ze stacji radiowych tak właśnie robi. Znając te badania, te które pod kontrolą właściciela tej stacji są robione, zleca właśnie takie badania, takie akcje, które mają rozpromować nazwę tego radia, po to żeby wypadać lepiej w tych rankingach. Ale po co są te rankingi? To nie chodzi o to, żeby radio miało np. satysfakcję, że jest lepiej słuchane od innego radia.
Chociaż to ważne.
Bardzo, oczywiście. Ale to jest przyjęty przez cały rynek rodzaj rozliczania się na rynku reklamowym. Tzn. według tych rankingów domy mediowe kierują się wykupywaniem czasu antenowego na reklamę, a to jest rynek 10-12 miliardów złotych na rynku reklamy radiowej w Polsce. W związku z tym jeżeli jakaś grupa przedsiębiorców kontroluje przeprowadzanie tych badań, to kontroluje de facto rozdział pieniędzy z rynku reklam. Ja w związku z tym zwróciłam się do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o przeprowadzenie kontroli tych badań.
Ten wniosek już został złożony?
Tak. On został złożony we wtorek. W mojej opinii możemy mieć do czynienia ze zmową rynkową. Z całą pewnością jest to badanie nietransparentne, gdzie chodzi o duże pieniądze. Bardzo jest potrzebne zbadanie jak to wygląda.
(...)
To zmieniamy temat. Czy większość rządowa wisi na Łukaszu Mejzie jak ujął sam Łukasz Mejza? Pani jest za tym, żeby Łukasz Mejza opuścił rząd?
Ja uważam, że na czas wyjaśnienia z tej sytuacji. Uważam, że Łukasz Mejza powinien zrezygnować z piastowania stanowiska w rządzie. Ale to jest moja prywatna opinia i proszę tego nie łączyć ze stanowiskiem klubu, bo w tej sprawie żadnych oficjalnych komunikatów nie ma. Sprawa jest wyjaśniania. Pan Łukasz Media, abstrahując od tego na ile te opisane przez Wirtualną Polskę zdarzenia miały miejsce, jest jednocześnie podmiotem bardzo ostrej gry medialnej, która rzeczywiście jest takim atakiem, który ma go zniszczyć. On zresztą on mówi o tym otwarcie, że jest to taki atak, który ma spowodować, że on zrezygnuje z działalności publicznej, z polityki, że złoży mandat, bo chodzi o to, żeby na jego miejsce przyszedł ktoś z listy PSL-u i żeby zasilił totalną opozycję. Stąd ta brutalność ataku i rzeczywiście pan Łukasz Mejza mówi, że publikacje, które są jego temat nie uwzględniają jego odpowiedzi, zadane pytania są opublikowane zanim on odpowiedział na te pytania. Co więcej on przypominał wpis na Twitterze jednego z dziennikarzy Wirtualnej Polski, że jak tylko został wiceministrem sportu to natychmiast ten dziennikarz ogłosił na Twitterze taki nabór na informacje, które mogłyby kompromitować pana Mejzę. A jeżeli to akcja przeprowadzano również z intencji politycznych. Ja oczywiście nie usprawiedliwiam ewentualnych grzechów pana Łukasza Mejzy. Nie wiem jak wyglądała rzeczywistość. Uważam, że to trzeba bardzo poważnie sprawdzić. Uważam, że jest to sprawdzane i Centralne Biuro Antykorupcyjne już podjęło działania i pan Łukasz Mejza był w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, z tego co widziałam w doniesieniach medialnych i składał wyjaśnianie. Tam sprawa musi być prześwietlona i opinia publiczna ma prawo wiedzieć jak było. Ja chciałam tylko zwrócić uwagę na to, że ci sami dziennikarze i ci sami politycy, którzy tak mocno atakują Łukasza Mejzę, nic nie mówią o Tomaszu Grodzkim. A pan marszałek Senatu stoi wobec oskarżeń, które mówią ludzie z imienia i nazwiska, którzy mówią, że pan Tomasz Grodzki brał koperty, jako lekarz brał łapówki. Mówią tak konkretni ludzie. Nie widzę, żeby ci dziennikarze zajmowali się tą sprawą. Nie widzę świętych słów oburzenia wobec tego, że pan marszałek Senatu ponad 260 dni blokuje możliwość uchylenia sobie immunitetu i debaty na ten temat w Senacie. Na ten jest w ogóle cisza. Tutaj ta, jakby to powiedzieć, pewna hipokryzja, jeśli chodzi o dbanie o standardy życia publicznego jest no uderzająca.
Paweł Kukiz od kilku dni powtarza, że jeżeli Łukasz Mejza zostanie w rządzie, to będzie miał problem z głosowaniem z PiS. Może faktycznie powinien zrezygnować z pracy w rządzie do czasu wyjaśnienia całej sprawy.
Podzielam pana zdanie. Ale to jest moja indywidualna opinia.
(...)
Żyjemy w Europie w której praworządność jest traktowana jak, przepraszam serdecznie, szmata. Praworządnością jak szmatą wyciera się wszystkie niepraworządne, niezgodne z prawem działania i Komisji Europejskiej i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – powiedział Przemysław Czarnek w ‘Sygnałach dnia” PR1. Czy to odosobniony pogląd pana profesora, czy jednak głos większości rządzącej? To są bardzo mocne słowa.
Wie pan co, nie słyszałem tej wypowiedzi pana ministra Czarnka. To jest minister, który ma temperament, który pozwala mu na formułowanie różnych ostrych, barwnych wypowiedzi i to jest zawsze ciekawe. Ale wolałabym wysłuchać tej wypowiedzi, żeby ją komentować. Jeśli chodzi jednak o praworządność, to chciałabym jednak powiedzieć o tym, że ja słowo praworządność bez przerwy słyszałam w PRL-u i słyszałam w stanie wojennym, gdy był stan wojenny wprowadzany. Z mojego dzieciństwa to jest jedno z najwcześniejszych słów opresyjnych używanych jako narzędzie do walki z narodem. Chciałabym powiedzieć, że dziwię się, że dziś nie rozmawiamy o tym co wczoraj pokazała Telewizja Publiczna, co pokazała Anita Gargas, czyli ten straszliwy, wstrząsający film o tym piciu i ściskaniu się Adama Michnika z Wojciechem Jaruzelskim w nocy, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Wie pan ja pod ten dom Jaruzelskiego chodziłam jeszcze jako studentka, dziennikarka, do głowy by mi nie przyszło, że tam za tymi zasłoniętymi oknami, wtedy w tym 2000 roku, gdy modliliśmy się za ofiary stanu wojennego, Michnik z Jaruzelskim ściska się i chleje alkohol. To jest coś nieprawdopodobnego i jestem tym wstrząśnięta. Wszystkim państwu polecam zobaczenie tych materiałów, one są wstrząsające.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.