Niebezpieczne autobusy

PKS Trans-Pol Sp. z o.o. Legnica już nie jest firmą państwową. Tzn. tak to się prawidłowo nazywa, bo właścicielem jest konsorcjum w którego skład wchodzą udziałowcy w postaci PKS-ów: Wołów, Lubin i główny udziałowca, żeby nie mówić właściciel PKS "Tour" Jelenia Góra. Kiedyś też znalazłem informację, że w prywatyzacji brał udział PKS S.A. Żary. Ale jeśli tak, to pewnie swoje udziały już dawno odsprzedali. Mówiąc "tak to się teraz nazywa" mam na myśli to, że w zasadzie postrzeganie i wygląd firmy wcale nie zmienił się, a wręcz podupadł (za państwowego chociaż kupowano nowe pojazdy, to nic, że Autosany i Jelcze, ale nowe), ciągle myśli się państwowe, tzn. niczyje, a i zarządzający tą firmą (chyba trzeba to nazwać Prezesi i pseudo właściciele) zdają się działać jak dyrektorzy w państwowych molochach, którzy, poza nielicznymi wyjątkami, nie dbali o stan pojazdów. Ale. Krytykować można. Problemy finansowe są dużą zmorą nie tylko byłych państwowych firm. Mam nadzieję, że Firma i jej cała otoczka właścicielska się weźmie ostro do roboty i te wszystkie nieprawidłowości naprawi. Jeżeli tego nie zrobią, to nie widzę szans na pozyskanie nowych klientów (pasażerów) na liniach kursowych (w zderzeniu z szerokim, a wręcz za dużym udziale prawdziwie prywatnych firm typowo busiarskich), jak też pozyskaniu klientów branżowych, tzn. zamkniętych przewozów firmowych, w tym kombinatów i hut, jak również przewozów szkolnych, wynajmów wycieczek szkolnych, okazjonalnych, turystycznych, nie mówiąc o prawdziwych przewozach turystycznych.

Autobus ze zdjęcia to pojazd spółki Polbus-PKS Wrocław, która z PKS "Trans-Pol" Legnica nie ma nic wspólnego.

Pozwolę sobie zacytować ów człowieka. Ta relacja szokuje. "Będąc pracownikiem tej firmy znam ją prawie od podszewki. Legnicki PKS przeżywał kilka lat temu dość poważny kryzys finansowy oraz personalny. Brakowało sprzętu oraz ludzi. Receptą na to miała być prywatyzacja. Czy sprywatyzowana firma odżyła? Wcale nie a wręcz przeciwnie. Sprzętu brakowało nadal, kierowców nowych do pracy nie było a Ci którzy mieli możliwość uciekali gdzie indziej, bo przy zarobkach rzędu 1100zł nie da się wyżyć jeśli ma się rodzinę. W pewnym momencie kryzys finansowy stał się tak wielki, że nie było funduszy na części zamienne w tym nawet na żarówki. Sami musieliśmy chodzić i prosić się kierowców z innych firm lub kupować je na własną rękę. Nasze stare autobusy były tak mocno wysłużone, że sypały się w drodze. Odpadające blachy spawano i ratowano jak tylko było można. Jeśli brakowało płata to brano je z innych kasowanych pojazdów. Zaczęło brakować również mechaników więc cała robota stała ponieważ tych kilku ludzi, którzy zostali nie byli w stanie opanować wszystkiego. Efekt tego był taki, że za zajezdni w Legnicy stało 10 autobusów niesprawnych a w Jaworze ponad 15. Wtedy zarząd wpadł na znakomity pomysł. Zaczęto ściągać na kasację stare autobusy z Jeleniej Góry. Który był lepszy przerejestrowywano i kierowano na nasze linie. Tymi pojazdami nie dało się jeździć! Były to auta z przeznaczeniem do eliminacji fizycznej. Wtedy nie wytrzymałem i odszedłem do prywaciarza. "

Relacja kolejnego kierowcy jest w komentarzach tutaj: http://www.phototrans.eu/14,454577,0,Setra_S215_RL_DL_68156.html

to jest dobry przykład z tym wyciekaniem http://www.phototrans.eu/14,453586,0,Neoplan_N316_SHD_90103.html

bo jak coś jest państwowe, to jest niczyje, więc po co dbać?

A to Polska właśnie!