Polański: Ścigany i pożądany (*****)
Powiedzmy od razu, bo później nie będzie już miejsca na taką dygresję, że poza sprawą seksualnego przestępstwa i ucieczki przed sądem, „Polański Ścigany i pożądany” to świetnie sporządzona filmowa biografia artysty. Dokumentalistka nie zapomniała o wcześniejszych mrocznych dramatach polskiego reżysera, o tle społecznym i politycznym. „Obydwoje pewnie czują dziś, że to przydarzyło się komuś innemu” – mówiła rok temu o Polańskim i Samancie Geiner autorka filmu. Dwa lata temu, na światowej premierze w Cannes, dokument Mariny Zenovich wbił mnie w fotel. Na sali nie brakowało najmożniejszych postaci Hollywood, najelegantszych gwiazd Francji. Każdy chciał zobaczyć jaką nową prawdę o głośnym przed laty skandalu ujawni bałkańska dokumentalistka. Dzisiaj film doczekał się spóźnionej polskiej premiery. Na kinowych salach nie zabraknie z pewnością najbardziej wpływowych Polaków. Każdy będzie chciał zobaczyć czyją stronę wzięła Marina Zenovich – obrońców czy pogromców Romana Polańskiego. Rozmowa o filmie nie będzie niestety możliwa bez opowiedzenia się za reżyserem lub przeciw jego seksualnej zbrodni. Obie strony sporu mają swoje racje. Trudno wytłumaczyć ofiarom przemocy seksualnej dlaczego tak bezkrytycznie wzięto w obronę reżysera. Z drugiej strony mało kto chce wziąć pod uwagę argumenty płynące z podręczników seksuologii, które wskazują na zgubny wpływ nagonki i nagłośnienia w tak delikatnych sprawach. W dokumencie, który nakręciła Zenovich nie ma ani słów potępienia ani usprawiedliwienia. Pokazano jedynie jak wielkie piętno odcisnęła na reżyserze machina sądowa, która niekoniecznie przypominała maszynę sprawiedliwości. To właśnie film w Polsce dotąd niepokazywany odsłania prawdę o kulisach działania systemu sądowego w sprawie Polańskiego, o nagonce prasowej i niewygodnych dla oskarżenia faktach, które przez lata przemilczano, aż do zapomnienia. Z tych samych faktów, kadrów i cytatów można skomponować zupełnie różne obrazy Romana Polańskiego. Kto będzie chciał nazwie go nawet, na podstawie znanych już zeznań 13 letniej dziewczyny, z którą uprawiał seks, pedofilem. To, że dołączy do chóru hipokryzji i zasadniczego, nieludzkiego osądu, nie gra roli. Kto będzie chciał, stanie po stronie Polańskiego, widząc w nim ofiarę żądnego sławy sędziego, politycznego klimatu i potrzeby kozła ofiarnego, która łączy Stany Zjednoczone z Polską. To, że dołączy do baraniego głosu wzywającego, by Polańskiego ułaskawić, gdyż artyście wolno więcej, nie gra roli. Marina Zenovich doskonale wkomponowuje w dokumentalną historię fragmenty dzieł Romana Polańskiego. Opowieść złożona z wywiadów, ujawnionych po latach faktów i wyznań jest doskonale komentowana przez sceny z „Dziecka Rosemary”, „Matni” czy „Lokatora”. Roman Polański, uciekając w latach siedemdziesiątych ze Stanów Zjednoczonych, przed sądem, którego nie uważał za sprawiedliwy, jawił się Marinie Zenovich jak bohater swoich własnych filmów. W dokumentalnej opowieści został w nich uwięziony, jak między jawą i snem. Dziś, kiedy czeka w szwajcarskim areszcie na zakończenie swojej sądowej odysei, porównania wydają się jeszcze bardziej celne. Twórczość Polańskiego znakomicie komentuje jego życie. A życiorys Polańskiego zdaje się nie wyczerpywać pokładów inspiracji, często zgubnych, które zawarte są w twórczości.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.