Joanna Lichocka: Politycy opozycji powielają tezy propagandowe Łukaszenki
Dlaczego na granicy polsko-białoruskiej nie ma polskich dziennikarzy?
Bo został wprowadzony stan wyjątkowy i on wprowadza takie zasady. To jest rzeczywiście wyjątkowa sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. Mamy do czynienia z atakiem na tę granicę. Z jednej strony jest to element wojny hybrydowej, z drugiej gra Aleksandra Łukaszenki, żeby stosować wobec Polski i Europy pewien rodzaj szantażu. Tutaj widać wyraźnie ze reżim posługując się ludźmi, którzy chcą dostać się do Europy Zachodniej, próbuje doprowadzić do destabilizacji polskiej granicy, jakby unieważnić wschodnią granicę Unii Europejskiej. Z drugiej stroni chce wymusić jakieś swoje cele polityczne. To jest sytuacja, którą musimy traktować bardzo poważnie. Wprowadzenie stanu wyjątkowego i przedłużenie go o 2 miesiące jest jednym z niezbędnych elementów, żeby przeciwdziałać temu.
Ale wie pani, że są redakcje w naszym kraju, które bazują też na przekazie mediów białoruskich? I to nie są małe tytuły.
Wydaję mi się, że to zjawisko o którym pan mówi, że kilka poważnych tytułów jest zaangażowanych w tę wojną propagandową, wspierając reżim Łukaszenki, jest jednym z tych czynników, które mają destabilizować sytuację. Łukaszence zależy, żeby jego propaganda docierała do Polaków i ma do tego kilka ważnych tytułów w Polsce do dyspozycji. Mamy też postawę polityków opozycji, którzy również powielają tezy propagandowe Aleksandra Łukaszenki i wypełniają oczekiwania tego reżimu, który cieszy się oczywiście wsparciem Kremla i Władimira Putina. To jest zatrważające jak duże wpływy Kreml mają w polskiej przestrzeni publicznej, także w polskich mediach. To powinno być przedmiotem namysłu nie tylko służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, takich analiz, gdzie jest np. rosyjska strefa wpływów, ale również namysłu zwykłych Polaków, że tutaj pokazują nam się postawy, które są przeciwne interesom polskiej racji stanu.
To może, żeby przeciwstawić się tej propagandzie należy wysłać tam dziennikarzy?
Mnie się wydaję, że próbuje pan podważyć rzetelność Straży Granicznej.
Absolutnie.
Jeżeli nie, to ta współpraca Straży Granicznej, służb, również władz samorządowych, z dziennikarzami, rzetelnymi dziennikarzami jest bardzo dobra, przepływ informacji jest. Natomiast zasady wprowadzone przez stan wyjątkowy nie pozwalają tam na obecność osób trzecich, czy też organizacji pozarządowych, czy też z różnych redakcji. Tego wymaga bezpieczeństwo w tej grze, którą prowadzi z nami wschód, Rosja i Białoruś. Ale mi się wydaję, że ta informacja o której pan mówi, jeżeli chodzi o rzetelnych dziennikarzy, rzetelne redakcje…
To chodzi raczej o prawo do informacji.
… i prawo do informacji, to jest spełniane. Oczywiście, jeżeli są jakieś pytania, na które nie ma odpowiedzi, to trzeba je powielać, powtarzać i dziennikarze to robią.
Pani była wiele lat dziennikarką. Czy gdyby dziś jeszcze zajmowała się pani dziennikarstwem, nie pojechałaby pani na granicę?
Z całą pewnością przestrzegałabym prawa. Myślę, że redakcje odpowiedzialne i rozumiejące powagę sytuacji również to robią. Natomiast trzeba to jeszcze raz powiedzieć, trwa atak na polską granicę i trwa atak na Polskę i na Unię Europejską ze strony Kremla i Mińska. To jest bardzo poważna rozgrywka. To napięcie nie jest wymyślone, nie jest wydumane, tu się naprawdę dzieją bardzo poważne sprawy i trzeba bardzo poważnie do tego podejść. Bardzo jest dobrze, że tyle mamy w tej chwili przykładów, kiedy środowiska, które tego nie rozumieją, pokazują się w całej swojej krasie. Pokazują się, że potrafią być w walce z rządem, w walce z Prawem i Sprawiedliwością, że potrafią być po stronie Łukaszenki, być po stronie Putina. Niektóre redakcje, niektórzy dziennikarze stają się takim pudłem rezonansowym propagandy Łukaszenki i Putin, i przekazują właśnie te tezy, na którym tamtym zależy. Ważne, żeby Polacy uważnie na to patrzyli i to rozumieli. Zresztą rozumieją, bo pokazują to sondaże.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.