Pracownica legnickiego MOPS-u została zamknięta w mieszkaniu podopiecznego
- Taka sytuacja, choć niecodzienna, wcale mnie nie zaskakuje - przyznaje Jerzy Konopski, dyrektor legnickiego MOPS-u. I dodaje: - Nie da się bowiem przewidzieć wszystkich zagrożeń.
- Można się spodziewać wszystkiego i nie o to chodzi, że idzie się z pełno świadomością, że jest tam melina, może być zagrożenie. Często się zdarza, że w mieszkaniach gdzie na pozór jest wszystko powinno być OK, coś się nagle zadzieje.
W tym przypadku pracownica MOPS-u nie zdecydowała się złożyć oskarżenia wobec agresywnego domownika. Kobieta uznała, że przede wszystkim chce pomóc swojemu podopiecznemu bez udziału wymiaru sprawiedliwości.
Ta historia to jeden z dowodów na to, że w tym zawodzie zdecydowanie lepiej radzą kobiety. Statystyki to potwierdzają - panowie w tym fachu są rzadkością. Pracownice środowiskowe ośrodków pomocy, gdy dostają informację o tym, że ktoś potrzebuje pomocy, potrafią wejść w najbardziej niebezpieczne środowiska. Tak jak w przypadku trójki niedożywionych i niedotlenionych dzieci. Najmłodsza z dziewczynek miała 19 miesięcy. Aby potwierdzić anonimowe doniesienie, pracownice legnickiego MOPS-u najpierw musiały wejść do mieszkania, w którym od kilku dni trwała alkoholowa libacja.
- Tam nie było czegoś takiego, że ja się boję, czy ja wejdę, czy może zapukam za dwa dni. To co usłyszałyśmy przez telefon, wstałyśmy i poszłyśmy. Tam była taka chęć... No musiałyśmy wejść, żeby zabezpieczyć te dzieci. Nie było innego wyjścia.
Po tej interwencji dzieci trafiły pod opiekę lekarzy. Rodzina obecnie przechodzi proces terapii społecznej.
POSŁUCHAJ WIĘCEJ:
cz. 1
cz. 2
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.