Jacek Protasiewicz: Gowin jest potrzebny. (...) Opozycja powinna wystartować w dwóch blokach
Był pan na urodzinach u Roberta Mazurka?
Nie, nie byłem. Wprawdzie też nie byłem na debacie sejmowej, bo w tym czasie walczyłem z polskimi, przepełnionymi autostradami wracając ze Strasburga z posiedzenia Komisji Praw Człowieka. Nawet gdybym to zaproszenie otrzymał, to proszę mi wierzyć, że byłbym na debacie o stanie państwa w raportach NIK-u, a nie fraternizował się z konkurentami politycznymi.
A rozmawiał pan już z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem? On na tej imprezie był?
Rozmawialiśmy wczoraj. My jesteśmy proszę pamiętać w koalicji. Każdy ma prawo do swojej własnej wrażliwości, swoich własnych autonomicznych decyzji. Prezes Kosiniak-Kamysz jest częstym gościem w programach Roberta Mazurka, czego mu nie zazdroszczę, bo rozmów łatwych tam nie ma. Pewnie czuł się niejako zobowiązany wobec jubilata. Natomiast ze strony polityków Platformy Obywatelskiej, którzy, dużo bardziej niż PSL, demonstrują taki rodzaj opozycyjności wobec już niemal wszystkiego, stylu bycia, uprawiania polityki, nawet wyznawanego systemu wartości przez posłów PiS-u, wybór imprezy z udziałem parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości zamiast debaty sejmowej, to jednak jest dużo bardziej znamienne.
Szykują się wybory w PO na Dolnym Śląsku, szefem regionu chce zostać Michał Jaros i Roman Szełemej. Do kogo panu bliżej?
Naturalnie do posła Jarosa. Był jednym z moich pracowników, angażował się bardzo mocno w kampanię wyborczą wewnętrzną, która zakończyła się zjazdem w Karpaczu i wyborem moim na funkcję przewodniczącego dolnośląskiej Platformy. Wprawdzie był też sprawcą kłopotów. Wbrew moim radom, zaleceniom, udał się na rozmowy z zawodnikami posła Schetyny, dał się nagrać. Było to nadużyte później jako przykład korupcji politycznej, choć tam niczego takiego nie było. Czasami ten jego młody temperament bierze górę nad takim rozsądkiem politycznym, który widać po historii panów Siemoniaka i Budki, jest w polityce niezbędny. Nie da się być, przepraszam że tak powiem, radosnym byczkiem Fernando, który biega po dolnośląskiej łące, czy polskiej. Trzeba być takim mądrym kotem Filemonem. Wiedzieć, że nie wszystko w życiu warto i trzeba robić.
A jak pan ocenia deklarację Grzegorza Schetyny, który odpuszcza wybory w regionie i chce walczyć u boku Donalda Tuska o zwycięstwo w wyborach parlamentarnych?
Moim zdaniem jedynym sposobem dla posła Schetyny, żeby być u boku Donalda Tuska w zarządzie krajowym, jest bycie szefem regionu. Raczej widzę w tym próbę zatarcia wstydliwego wrażenia, że boi się kolejnej porażki, tym razem z młodym challengerem jakim jest poseł Jaros. Nie widzę w tym żadnego przemyślanego planu na powrót do wielkiej polityki. Gdyby było tak, że szefowanie regionem oddala go od uprawiania poważnej polityki z Tuskiem, to nie byłby dzisiaj p.o. przewodniczącego w miejsce Jarosława Dudy. Duda dalej byłby europosłem i przewodniczącym regionu, a pan poseł Schetyna byłby umownie prawą ręką Donalda Tuska. To się kupy nie trzyma.
Chce pan powiedzieć, że Grzegorz Schetyna boi się porażki?
No tak. Po Karpaczu ma taką traumę, że boi się konfrontacji i staję do tych wyborów w których jest jedynym kandydatem. To jest uprawianie takiej zachowawczej, nawet powiedziałbym strachliwej polityki, podszytej strachem, że po raz kolejny może wydarzyć się to co się wydarzyło w Karpaczu, to co cała Polska widziała, w postaci trzęsących się rąk byłego wicepremiera.
Po co Koalicji Polskiej Jarosław Gowin?
Jest potrzebny w ogóle opozycji, z dwóch powodów. Po pierwsze Gowin dzisiaj zlekceważony w parlamencie, odsunięty na bok, powiedzmy pogardzany, czy otroczony kordonem sanitarnym takiej niechęci personalno-politycznej, oznaczałoby, że jego koło zostałoby bardzo szybko rozmontowane przez Prawo i Sprawiedliwość. Nie każdego stać na taki rodzaj pryncypialnego postępowania, że będąc niechciany również po stronie opozycyjnej, dalej trwa przy swoim. Bardzo często ludzie w takiej sytuacji mówią: no dobrze, skoro ci mnie nie chcą, no to jednak pójdę z tymi, którzy mnie chcą. A Jarosław Kaczyński bardzo potrzebuje każdego głosu, ponieważ jego większość jest chwiejna, opiera się na bardzo niestabilnym politycznie, nawet emocjonalnie Pawle Kukizie. Więc on zrobi wszystko by ugruntować swoją większość kolejnymi dwoma, trzeba, czterema parlamentarzystami z koła Jarosława Gowina. Po drugie w dłuższej perspektywie, po pewnej kwarantannie politycznej, tak to nazywam, kiedy przyjdą wybory, to Jarosław Gowin może być tym, który przekona nawet 1% Polaków, którzy wahają się czy głosować na PiS, czy jakiś blok opozycyjny, jednak żeby zagłosowali na ten blok opozycyjny. A ten 1%, proszę przypomnieć sobie wyniki wyborów prezydenckich, może decydować o tym kto zwycięża.
A jest coś w dorobku Jarosława Gowina co pan szczególnie ceni?
Szczególnie to jest złe słowo, bo jednak pewną lojalność wobec takiego imperialnego programu gospodarczego, brak takiej bezmyślnej akceptacji polityki, która jest skutkuje dzisiaj wzrostem cen, rozpędzającą się inflacją, jednak tę pryncypialność przesłoniła taka postawa: głosowałem ale się nie cieszyłem. Rozumiem, że zapłacił cenę za pewną pryncypialną postawę w czasie wyborów kopertowych i w sprawach Polskiego Ładu. Zapłacił tę cenę polityczną usunięciem z koalicji rządzącej, usunięciem z rządu w ogóle. Uważam, że dla niego byłoby lepiej, gdyby zamiast być wyrzuconym, wystąpił wcześniej, z jednego, albo drugiego powodu. Wtedy nie byłoby wrażenia, że Jarosław Kaczyński otworzył drzwi i wyrzucił go jak psa w deszcz.
O czym rozmawiacie z przedstawicielami Szymona Hołowni?
Po pierwsze konsultujemy się, dosyć często. Planujemy, bardzo wstępnie, takie spotkania na poziomie eksperckim, naszych z Koalicji Polskiej i właśnie ekspertów z Polska 2050, żeby zobaczyć, porównać nasze pomysły na Polskę, zwłaszcza w sprawach ekologicznych, społecznych i zobaczyć czy może nam być razem po drodze.
I będzie coś z tego?
Ja jestem dobrej myśli. W ogóle uważam, że opozycja powinna pójść do wyborów w dwóch blokach. Najkorzystniejszą. Gdybym dzisiaj miał projektować, nie mówię prognozować, tym bardziej prorokować, ale projektować sytuację wyborczą najkorzystniejszą z punktu widzenia opozycji, to widziałbym blok z udziałem Platformy Donalda Tuska, czyli no nie tej liberalno-lewicowej, przy nim, razem w tej koalicji Polskę 2050 Szymona Hołowni oraz Koalicję Polską. Oraz widziałbym blok liberalno-lewicowy z SLD, Razem a nawet z obecnymi posłankami Koalicji Obywatelskiej, czyli Barbarą Nowacką i Klaudią Jachirą tam, bo poglądami po prostu tam pasują. W tym bloku centrowo-prawicowym raczej one nie przynoszą głosów, a tam mogą dodać.
To na koniec jeszcze pytanie o rozmowy Władysława Kosiniaka-Kamysza z ludźmi Donalda Tuska?
Powiedziałbym bardziej dzisiaj, że rozmowy są prowadzone bardziej na poziomie, współpracownicy Donalda Tuska ze współpracownikami Kosiniaka-Kamysza. Też rozmawiają o możliwej współpracy. Przy czym Kosiniak-Kamysz, dobrze, można powiedzieć, że prezes mniejszej formacji niż Platforma Obywatelska, ale jednak minister w rządzie premiera Tuska, który do tego wziął na siebie ciężar dwóch bardzo poważnych reform. Osobiście powiedziałbym tak, życzyłbym sobie, żeby ta rozmowa przeniosła się na poziom: były premier z byłym ministrem, a nie tylko i wyłącznie współpracownik ze współpracownikiem. Myślę, że do tego dojdzie, mamy jeszcze trochę czasu, bądźmy cierpliwi, bo polityka nas tego uczy.
Posłuchaj rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.