Dziesiątka dla "Opowieści Hoffmana" (Recenzja)

Grzegorz Chojnowski | Utworzono: 2009-11-30 17:09 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Od jakiegoś czasu bardzo mi we wrocławskim teatrze dramatycznym brakuje klasycznie skrojonego przedstawienia, jakim jest na przykład „Iwanow" w warszawskim Narodowym. Mamy we Wrocławiu dwie programowo spójne sceny, gdzie dzieją się rzeczy ciekawe i arcyciekawe, ale gdyby chcieć pokazać młodemu człowiekowi teatr w pełni, z tradycyjnym oddechem i prawdziwym rozmachem, trzeba by jechać za miasto. Albo pójść do wrocławskiej opery.

W OPOWIEŚCIACH HOFFMANA widzimy scenograficzno-kostiumowy przepych (uzasadniony), gra prawie cały stały zespół opery, a w premierowych spektaklach tytułową partię śpiewa rzeczywista, bo dobrana do konkretnej roli, gwiazda. Mnie się trafił wykształcony w Londynie Chińczyk Mario Zhang, dysponujący tenorem niespotykanie wyważonym między liryką, a mocniejszym brzmieniem, laureat nie byle jakich konkursów, bywalec światowych scen, tak jak jego zmiennik Rumun Alexandru Badea. Głos Zhanga był adekwatnie subtelniejszy w drugim akcie, potężniejszy w trzecim. Nic dziwnego, że jego Hoffman tak się podobał publiczności. Inscenizator Waldemar Zawodziński nie dał mu jakichś poważnych aktorskich zadań, zadbał za to o komfort wokalny śpiewaka. Aktorsko popisują się inni.

Anna Bernacka jako Niklausse po raz kolejny udowadnia, na jak wiele ją stać. W kuluarach komentowano przepiękny głos, zauważając wyrazisty rysunek postaci opiekuna-towarzysza Hoffmana lub może nawet jego alternatywnego ja. W trzecim akcie to on (ona) intonuje słynną barkarolę, której słodycz przejmuje Ewa Vesin w roli kuszącej Giulietty. Znakomicie śpiewająca Vesin jest w tym przedstawieniu amantką pokazowo zalotną i odrobinę zbyt dostępną, a kurtyzana o pozycji Giulietty powinna mieć własny styl. Za dużo teatralności zawiera w swych kreacjach Mariusz Godlewski, baśniowo wiedźminowaty Dr Miracle i przegestykulowany Dapertutto (ale baryton, oczywiście, pierwsza klasa). Taki był zapewne zamysł reżysera, bo podobnie groteskowo zachowuje się Piotr Wołosz (Lindorf i Coppelius). Chyba niepotrzebnie. We wdzięcznym farsowym epizodzie bryluje Aleksander Zuchowicz (autentycznie zabawny służący Frantz, przy okazji również trafiony Spalanzani). Z podziwem słucha się Antonii Evgenyi Kuznetsovej, pamiętnej z „Kobiety bez cienia". Jej sola i duety z Zhangiem zapadają w pamięć, a w drugiej odsłonie fabularnie dzieje się najmniej, więc artyści mogą się popisać. I jeszcze Olympia, czyli Joanna Moskowicz, sopran jakby wyjęty z baletu. To trudna i efektowna rola, budząca zachwyt, gdy się ją dobrze zagra i zaśpiewa. Moskowicz jest bezbłędna.

Zawodziński chciał OPOWIEŚCI HOFFMANA wystawić jako superprodukcję, a że kryzys przeszkodził, opera Offenbacha weszła na regularny afisz. I doskonale. Dzięki temu cały wrocławski zespół ma okazję potwierdzić wysoki poziom wykonawczych umiejętności, a widownia częściej wzdychać z podziwem, oglądając spektakl imponujący wizualnie (pomysłowa scenografia Zawodzińskiego, fantazyjne kostiumy Małgorzaty Słoniowskiej) i wspaniale brzmiący (orkiestra pod batutą Ewy Michnik wręcz śpiewa). Dzięki temu można się przekonać, iż konwencjonalność teatru bywa w naszych czasach ogromną zaletą. Dziesiątka w dziesięciostopniowej skali.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
...........................................
Jacques Offenbach OPOWIEŚCI HOFFMANA, insc. i reż. Waldemar Zawodziński, kier. muz. Ewa Michnik. Premiera w Operze Wrocławskiej 29.11.2009

 


Komentarze (1)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Robert2010-05-12 10:22:05 z adresu IP: (95.160.xxx.xxx)
Mi się Anna Bernacka nie podobała. Nie wiem dlaczego jest tak chwalona skoro śpiewa bardzo nieczysto!