Makabryczna egzekucja w Kamieńcu Ząbkowickim. Dolnośląskie Tajemnice odkrywa Joanna Lamparska [FILM]

Super pani Joasiu

Super

Ładna bajeczka i jak w bajkach bywa wtrącane są i niekiedy fakty. Panienko, na zamku stacjonował sztab NKWD a wraz ze sztabem i jego ochrona która kwaterowała prawdopodobnie w w budynkach pocysterskich ponieważ konie umościli w kościele (o znaczeniu tej jednostki proszę sobie poczytać czym była i jakie miała uprawnienia). W 1946 r. miejscowa władza urządziła zabawę w sali na ulicy Skoroleckiej w trakcie zabawy ulicą przechodził żołnierz radziecki który odprowadzał dziewczynę polską na ulice Mostową, wszedł po betonowych schodach pod drzwi wejściowych na sale i tam został pchnięty przez oficera NKWD na dół gdzie poniósł śmierć. Tej samej nocy na ścieżce obok kaplicy zakonnej został zabity drugi żołnierz. Zdenerwowani żołnierze wrzucili wiązki granatów do baszt pałacu powodując zawalenie stropów i zapalenie resztek belek stropowych (zamek nie został podpalony lecz tlące się belki stropowe powodowały dym który unosił się nad zamkiem przez kilka dni), czy winni tego czynu zostali ukarani? Prawdopodobnie tak ponieważ wiem o śmierci dwóch żołnierzy a na prowizorycznym cmentarzu przy ulicy Kolejowej było pięć lub siedem mogił. 1946 roku na skutek rozwiązania NKWD wszyscy opuścili Kamieniec a do dzieła zabrali się miejscowi "obywatele" Informacje podaną powyżej otrzymałem od osoby będącej świadkiem tych wydarzeń.