Prezydent Wrocławia: Po co się męczyć i oglądać Sutryka na jego profilu? [ROZMOWA, WIDEO]
Gościem Rozmowy Dnia Radia Wrocław był prezydent stolicy Dolnego Śląska Jacek Sutryk.
Zacznę panie prezydencie od pytania, które pojawiło się pod zapowiedzią naszego dzisiejszego spotkania. Mianowicie pan Andrzej pyta, czy odblokuje pan setki wrocławian na Facebooku i czy nie pomylił pan fanów z wyborcami? Koniec pytania. Może pan go zablokował?
Być może. Pozdrawiam pana Andrzeja. Ja mam większe problemy niż to kto jest zablokowany czy też nie na Facebooku. Jeżeli jest zablokowany to znaczy, że zachowywał się w sposób niewłaściwy.
A blokuje pan często?
Wtedy kiedy trzeba. Nie mam z tym żadnego problemy. To nie jest dla mnie najważniejsze. Dla mnie najważniejsze są sprawy wrocławianek, wrocławian, sprawy naszego miasta. Na nich radziłbym się panu Andrzejowi, którego jeszcze raz pozdrawiam, skupić. Przynajmniej ja się na tym skupiam. A jeżeli ktoś sobie wytwarza jakąś przestrzeń wirtualną i szuka tego typu problemów to gratuluje.
Czyli jak panu ktoś naciśnie na odcisk to dalej będzie pan blokował?
Jeżeli ktoś się będzie zachowywał w sposób niewłaściwy. Ale już całkiem na serio, to ja nie mam żadnego problemu, żeby dyskutować uczciwie i merytorycznie i dyskutować w ramach pewnych zdefiniowanych, przyjętych kiedyś kulturowo, społecznie ram.
Czyli tak jak my dyskutujemy?
Mnie pan może o wszystko pytać, może mnie pan mocniej podgryzać, może pan robić ze mną wszystko. Prawie wszystko.
Panie prezydencie, jest 8.30.
Ale to wszystko musi mieć pewne ramy. Jeżeli ktoś przekracza te ramy i ten dobry gust i smak, to niech szuka informacji gdzie indziej, a nie na moim profilu. To jest mój profil, który ja mam, który ja buduje.
Ale on jest publiczny, tak jak pan jest osobą publiczną.
Tak jest, ale to jest mój prywatny. Mam prawo dobierać sobie tych, którzy w sposób uczciwy rozmawiają o sprawach miasta i Polski. I tak będę robił.
A sądzi pan, że osoba publiczna może mieć prywatny profil.
Może mieć. Czemu nie?
Tylko się głośno zastanawiam.
Może mieć. To nie jest nigdzie zdefiniowane. To nie wynika z żadnych ustaw. To są pewne dodatkowe instrumenty komunikowania się. Ja zawsze mówię tym, którzy są niezadowoleni, nie chcą oglądać Sutryka biegającego na Facebooku, albo coś innego im się tam nie podoba, bardzo zapraszam serdecznie na miejskie portale. Tam są te wszystkie informacje także zawarte. Po co się męczyć i oglądać Sutryka na jego profilu?
Ale czasami to pan jako pierwszy informuje w mediach społecznościowych o tym co się dzieje w mieście a dopiero później miasto.
Równolegle. Naprawdę w tym pytaniu nie o to chodzi z pewnością.
Samorządowcy wskazują, że stracą na Polskim Ładzie. Skąd te wnioski? Ile może stracić Wrocław, w pana ocenie?
Tak. Zaraz jak tylko pokazały się założenia Polskiego Ładu, znając jem policzyliśmy z panem skarbnikiem ile nas to może kosztować. Nas, czyli wrocławian, bo to nie mnie będzie kosztowało, znaczy mnie także, bo jestem członkiem tej wspólnoty samorządowej, także jako obywatel Wrocławia, ale ile nas to wszystkich będzie kosztowało. Taki kalkulator przygotował zresztą również Związek Miast Polskich. Proszę pamiętać, w ciągu 10 lat, w ciągu dekady, szacuje się, że samorządom, czyli raz jeszcze nas wszystkim obywatelom, zostanie zabranych 140 miliardów złotych. To jest taka kwota, że niektórzy nawet nie potrafią ich zapisać. Wrocław może stracić na tej całej operacji, głównie związanej ze zmianami podatkowymi, 400 milionów złotych. Czyli prawie pół miliarda. Co przy naszym budżecie, po stronie dochodów rocznych na poziomie 5,3-5,4 miliardów złotych, to stanowi istotny ubytek.
A to nie jest jeszcze wróżenie z fusów?
Takie założenia zostały przyjęte i my pod te założenia zrobiliśmy pewną estymację. Oczywiście, że to może być plus/minus. Ale moim obowiązkiem dzisiaj, jako urzędującego prezydenta, jest powiedzieć wrocławianom co może się stać w wyniku tak przyjętych przepisów.
Ale Wrocław zgłosił wiele projektów do dolnośląskiego ładu. To może jednak zyskamy?
To tak nie działa. Nie może być tak, że z jednej strony łaskawie ktoś, być może, być może, bo nie wiemy, nie znamy do końca jak to będzie wyglądało w tym wymiarze operacyjnym, kto dostanie, jak dostanie. Niestety nasze ostatnie doświadczenia z tych tarcz pomocowych i z wielu innych programów rządowych są średnie, mówią delikatnie. Nie wszystkie samorządy, nie wszyscy Polacy dostali te pieniądze. Bo kiedy ja mówię o samorządzie, to nie mam naprawdę na myśli Sutryka, czy urzędu miasta, mam na myśli nas wszystkich, bo samorząd to my, wspólnota samorządowa. Te wspólnoty samorządowe niestety nie są sprawiedliwie i równo traktowane. Dlatego dzisiaj jak najbardziej uzasadnionymi i podobnie może być w przyszłości. Żadne pieniądze, w ramach żadnych kolejnych programów inwestycyjnych, nie zrekompensują tych strat o których przed chwilą sobie powiedzieliśmy.
Kilka tygodni temu odbyła się wspólna konferencja na której występował pan m.in. z ministrem Michałem Dworczykiem. Była szansa, żeby porozmawiać szczerze, zgłaszał pan te obawy?
Szczerze rozmawiamy. Zgłaszam te uwagi. Zostaliśmy po tym wspomnianym spotkaniu zaproszeni do procesu konsultacji i wzięliśmy udział w tych konsultacjach. Wraz z moimi koleżankami i kolegami samorządowcami z Dolnego Śląska, którzy tworzą Stowarzyszenie Dolny Śląsk - Wspólna Sprawa, złożyliśmy postulaty w ramach tego procesu konsultacji, którego gospodarzem był urząd marszałkowski.
To może nie ma się czego bać?
To się okaże na końcu. To jest jeden tylko wymiar tzw. Polskiego Ładu. Ale to nie kasuje pomysłów rządu związanych ze zmianą systemu podatkowego i wielu innych zmian. Obserwuje pan wspólnie ze mną i zresztą z wieloma mieszkańcami naszego miasta propozycje zmian przepisów oświatowych, gdzie próbuje się centralizować edukację, próbuje się nadać specjalne uprawnienia i władztwo kuratorom oświaty, pozbawiając tym samym organy prowadzące, czyli nas. Nadać kompetencje polegające na w istocie dowolnym zwalnianiu, powoływaniu dyrektorów, decydowaniu o tym jakie zajęcia będą, jakie organizacje będą wspierały proces nauczania. To jest niedopuszczalne. Ja mówiłem o tym wprost, że to nas cofa do lat 60-tych, 70-tych. O tym trzeba dzisiaj mówić bardzo głośno i wyraźnie.
Jak Polska powinna radzić sobie z imigrantami? Jak rozwiązać zagadnienie na pograniczu polsko-białoruskim? Czy np. Wrocław przyjąłby tę grupę do siebie?
Tutaj mam dwa komentarze. Pierwszy jest taki, że Polsce brakuje od dawna takiej wspólnej i systemowej polityki emigracyjnej. To się dzisiaj nam objawia na granicy białoruskiej, ale to co ja słyszę od cudzoziemców przyjeżdżających do Polski, do Wrocławia, to jak my musimy tłumaczyć, choć nie jest to naszym zadaniem, w jaki sposób przyjeżdżający cudzoziemcy, głównie z Ukrainy, są tutaj traktowani. Ile muszą czekać na pozwolenie na pracę, ile muszą czekać na pozwolenie na pobyt. To znowu jest skandal. Tak nie powinno być. Nie może obywatel innego państwa, który razem z nami chce tworzyć tę wspólnotę wrocławianek i wrocławian, czekać na rozstrzygnięcie swoich spraw 2 lata. Oni mają swoje plany, dzieci chodzą do szkół. Generalnie chcę przez to powiedzieć, że Polsce brakuje pewnej spójnej koncepcji jeżeli chodzi o politykę emigracyjną. I ten drugi komentarz jest następujący, brakuje dialogu, brakuje rozmowy. Wiele samorządów zapowiedziało, my też tutaj w samorządzie Wrocławia, powiedzieliśmy, że bardzo chętnie pomożemy w kontekście tego wszystkiego, co dzisiaj obserwujemy. Ale ktoś musi z nami siąść do rozmów, tym wiodącym powinna być strona rządowa, i ustalić z nami warunki. Samorządy zawsze pomagały, zawsze wspierały, tylko trzeba z nimi siąść i porozmawiać.
Czy ma pan pomysł na to, jak odkorkować południe Wrocławia?
Ja wielokrotnie o tym mówiłem, że w godzinach szczyty porannego i popołudniowego i to nie jest cechą tego miasta, ale każdego miasta w Polsce i nie tylko w Polsce, jest to, że są większe potoki aut. Bo wtedy albo wszyscy chcą się dostać do szkoły lub pracy, albo wrócić. To się na ogół odbywa w ciągu dwóch porannych godzin i dwóch godzin południowych. Wtedy zawsze tych aut jest więcej. Jeżeli chodzi o południe, to przypomnę, że tutaj wiodącym jest urząd marszałkowski i pan marszałek, ale my także dokładamy się poprzez tereny i poprzez pieniądze, dokładamy się do wytworzenia obwodnicy wschodniej. Czyli to połączenie Grota-Roweckiego z węzłem bielańskim jest projektowane i mam nadzieję, że powstanie. Wtedy mam nadzieje, że ruch na południu Wrocławia ułoży się lepiej. Dzisiaj obserwujemy, że jest budowany też odcinek Długołęka-Łany, za chwilę będzie budowany odcinek od Żernik do Grota-Roweckiego i zostanie ten kluczowy. Wtedy mam nadzieję, że ten ruch się ułoży nieco inaczej.
A ma pan informację od pana marszałka kiedy ta droga powstanie? Bo o terminy pytamy od kilku lat i one co chwilę się zmieniają. Może ma pan tajemną wiedzę?
Też nad tym ubolewam. Nie, tajemnej wiedzy nie mam. Ubolewam, że ten proces idzie tak długo. U nas w mieście te procesy, te duże zadania komunikacyjne idą relatywnie szybko. Budujemy Aleję Wielkiej Wyspy, czyli to połączenie Armii Krajowej ze skrzyżowaniem Mickiewicza i Paderewskiego. Budujemy Obwodnicę Leśnicy, dwoma pasami z Pilczyc pojedziemy do nowego szpitala i następnie będziemy mogli jechać Aleją Stabłowicką omijając Leśnicę. Wiele się we Wrocławiu buduje. Trzymam kciuki. To co Wrocław mógł zrobić to zrobić. Oddał tereny za darmo pod budowę tej obwodnicy. Mamy podpisane porozumienie z panem marszałkiem, że dokładamy się do tego zadania. Gospodarzem postępowania przetargowego i inwestorom tym pierwszym jest urząd marszałkowski. Mam nadzieję, że ta inwestycja powiedzie się w ciągu najbliższego czasu.
Z tymi potokami to się zgadzam, ale jest taka ulica Zwycięska, która jest zakorkowana cały czas. A cały czas tam się coś buduje.
Ale to są legendy. Trzeba postać dłużej, ale nie stoi się tam godzinami.
Czasami 45 minut trzeba stać.
Różnie. Czasami 30,40. Wiem o czym mówię, bo też tamtędy jeżdżę. Czy to jest dużo, czy mało? Na duże, milionowe, metropolitalne miasto, to nie wiem. Ale to nigdy nie będzie tak, że w tego typu mieście sobie przemkniemy w 10 minut z jednego końca na drugi. Też bym prosił o jakąś rozwagę. Tego nie ma nigdzie. Jest mało miejsc na świecie, gdzie mnie nie było, przez 20 lat mojej aktywności zawodowej i wszędzie się spotykam z tym samym problemem. Jeżeli chodzi o nowe inwestycje to chcę powiedzieć, że my nie jesteśmy republiką bananową i my szanujemy prawo własności. Ja nie mogę komuś w myśl przepisów prawa, chyba że te przepisy zostaną zmienione, dokonywania inwestycji. Na litość boską nie możemy w ten sposób podchodzić do miasta. Są pewne reguły, które rządzą pewnymi wymiarami życia i nie może być tak, że jak my sobie mieszkamy, to już nic więcej wokół nas nie będzie. Musimy się tego miejskiego egoizmu trochę pozbyć.
Jak idzie realizacja programu tramwajowego? Będzie tramwaj na Ołtaszyn i Jagodno?
Na razie budujemy nowe linie. To jest ponad pół miliarda złotych. Pół miliarda złotych. Trzeba to wykrzyczeć i ktoś to musi usłyszeć. Dwie nowe linie. Jedna ponad 7 kilometrów i druga ponad 3 kilometry. Rocznie przeznaczamy ponad 80 milionów złotych i to widać na wrocławskich torowiskach, na ich wymianę, na ich remonty. Co chwilę się napotykamy na kolejną inwestycję. Albo wymieniamy krzyżownice, albo rozjazdy, albo zwrotnice, albo tory. Mnóstwo tych inwestycji/ Miliard złotych wydaliśmy na nowe autobusy i tramwaje. Zarówno kupujemy nowe tramwaje, Moderusy Gama, jak i remontujemy stare, ponad 200 nowych autobusów.
Ale jak idzie realizacja programu tramwajowego? Ołtaszyn i Jagodno?
Idzie bardzo dobrze. Tylko ci wszyscy, którzy chcą nowych rzeczy muszą sobie także zdawać sprawę z tego, że to kosztuje. Ja cały czas się upominam i tu u pana siedząc na tym fotelu wielokrotnie o tym mówiłem, że ok, rozmawiajmy o nowych wyzwania, ale rozmawiajmy też o tym skąd wziąć na to pieniądze.
Ale to pan obiecał te inwestycje.
Zaraz. I one się dzieją, one się dzieją. Mamy koncepcję tramwaju na Maślice ale do tego trzeba jeszcze pieniędzy. Zmieniły się w międzyczasie warunki. Samorządy straciły w wyniku przyjętych na początku tej kadencji zmian podatkowych setki milionów złotych. Wrocław stracił 150 milionów złotych. To się w takiej sytuacji także plany weryfikuje.
No to może trzeba jasno powiedzieć, że tramwaju na Jagodno i Ołtaszyn nie będzie?
Tramwaj na Jagodno to jest inna sprawa. Pan wie z czym tam jest kłopot. Że w Polsce nie ma przepisów, które określają w jaki sposób szlaki tramwajowe z pociągowymi mają się w poziomie przecinać. To jest w ogóle inne zagadnienie.
Czyli Rafał Dutkiewicz się tutaj zagapił?
Myślę, że nie. To nie jest wina Rafała Dutkiewicza, że takich przepisów nie ma, tylko państwa polskiego, że nikt nie chce prostych rzeczy skodyfikować. To są proste rzeczy. Ludzie dzisiaj w kosmos latają, a państwo polskie nie jest w stanie przygotowywać przepisów, które by te rzeczy określały. Przecież Budujemy Mosty Chrobrego, czyli połączenie tramwajowe na Swojec. Mamy przygotowaną koncepcję, którą ja już zleciłem. Mamy przygotowaną koncepcję tramwaju na Maślice. Cały czas będziemy przygotowywać, bo to pójście dwuetapowo, pierwszy etap tego tramwaju na Jagodno. Kończy się w tej chwili projekt, będzie wyseparowana dodatkowa jezdnia po której docelowo, mam nadzieję, że te tramwaje pojadą, jak już państwo polskie z tym wielkim wyzwaniem i zadaniem, jakim są przepisy, sobie poradzi. Ten program jest w tym sensie przecież realizowany. Ale bardzo proszę, żebyśmy brali pod uwagę zmieniające się warunki. To nie jest tak, że wszystko jest dane raz na zawsze. Mądrość samorządowców i każdego polskiego polityka polega na tym, że on musi adoptować różne zadania do zmieniających się warunków, a w Polsce niestety te warunki zmieniają się bardzo często.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.