Bardzo słaby mecz Śląska i koniec przygody w europejskich pucharach
To spotkanie rozpoczęło się dla Śląska najgorzej jak mogło. Wysoką piłkę w za linię obrony probował opanować Szymon Lewkot. Obrońca zagrał do Matusa Putnockiego, ale zbyt lekko. Bramkarza wrocławian ubiegł Eugene Ansah i bez problemu zdobył bramkę.
Hapoel nie zamierzał się zatrzymywać i już w siódmej minucie było 2:0. Tym razem Rafał Makowski stracił piłkę w środku pola, izraelski zespół błyskawicznie wyprowadził kontrę, a dobre prostopadłe podanie zamknął Ramzi Safuri.
Dopiero wtedy Śląsk przejął inicjatywę na boisku i starał się atakiem pozycyjnym zagrozić rywalom. Najbliżej był Krzysztof Mączyński, jednak jego uderzenie obronił Ari’el Harusz. Potem znów nerwowa gra w obronie WKS-u mogła się zemścić. Ale najpierw Putnocky dobrze obronił strzał głową, a potem w słupek trafił Sagiv Yehezkel.
W drugiej połowie, co zrozumiałe, Śląsk ruszył do odrabiania strat. Świetną okazję miał Robert Pich, ale Słowak w sytuacji sam na sam z bramkarzem za daleko wypuścił sobie piłkę i Harusz zdołał zareagować. Minutę później dobre dośrodkowanie zamknął Mateusz Praszelik, ale znów bramkarz gospodarzy popisał się fantastyczną obroną.
Hapoel dał Śląskowi lekcję skuteczności niecałą minutę później. Szybka akcja z lewej strony boiska, Victor Garcia starał się jeszcze wybić piłkę we własnym polu karnym, ale futbolówka trafiła pod nogi Ansaha. 0:3 i sytuacja stała się bardzo trudna.
Śląsk wyglądał na zespół rozbity i zdezorientowany. Wrocławianie mieli problemy z wyprowadzaniem akcji. Znów świetną akcję, po indywidualnym rajdzie, miał Praszelik, ale jego strzał po raz drugi obronił Harusz.
Ostatnie słowo należało jednak do Hapoelu, w 82 minucie Itamar Shviro ustalił wynik spotkania. 0:4, a w dwumeczu 2:5 i przygoda Śląska w europejskich pucharach została brutalnie zakończona.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.