Tracz: Tusk zapowiedział więcej kobiet w kierownictwie PO (...). Rozmawiamy o zielonym stole
Jaki plan na Polskę i Zielonych ma Donald Tusk, pani poseł? Może pani zdradzić kulisy waszego spotkania?
Myślę, że Donald Tusk nie ma planów na Zielonych, bo to Zieloni mają plan na Zielonych. Natomiast rzeczywiście miałem z przewodniczącym Zielonych Wojciechem Kubalewskim dobrą rozmowę z Donaldem Tuskiem. Wydaje mi się, że mamy wspólną wizję tego do czego mamy zmierzać, zarówno jako opozycja i Koalicja Obywatelska.
To do czego macie zmierzać?
Na pewno mamy tę świadomość, że różnimy się, natomiast te różnice są mocno widoczne w czasach pokoju a obecnie mamy czas walki. Mamy te fundamenty, które nas spajają, czyli mocną proeuropejskość. Chcemy Polski w Unii Europejskiej, wbrew temu co mówi marszałek Witek, Polka jest w Europie i jest częścią Unii Europejskiej. Łączy nas przywiązanie do wolności, wolności mediów, chociażby ostatnia sytuacja z "lex TVN". Łączy nas przywiązanie do rządów prawa, czyli dobrego systemu prawnego.
Czy łączy was program? Bo wcześniej Donald Tusk nie przywiązywał dużej wagi do postulatów Zielonych.
Rzeczywiście te lata w Brukseli sprawiły, że premier Donald Tusk dostrzegł jak ważnym zagrożeniem jest katastrofa klimatyczna. Zresztą on sam to podkreśla, że jednym z najważniejszych wyzwań z którymi musimy się zmierzyć, jako Polska, Europa, czy globalnie jako świat, jest katastrofa klimatyczna, jest walka z ociepleniem klimatu, jest zachowanie ekosystemu, środowiska naturalnego. Donald Tusk sam podkreśla, że to stały się bliskie mu tematy. Sam nie czuje się w nich ekspertem, dlatego tak ważna będzie dla niego współpraca z nami, jako Zielonymi, także z ruchami społecznymi, ruchami klimatycznymi, które są w Polsce. Myśmy rozmawiali o takim zielonym, okrągłym stole dla klimatu, który powstałby z inicjatywy Zielonych, na który zaprosilibyśmy przedstawicieli partii opozycyjnych, partii tworzących Koalicję Obywatelską, ruchów społecznych, ruchów klimatycznych. Gdzie wypracowalibyśmy jeszcze przed szczytem klimatycznym, który będzie jesienią w Glasgow właśnie takie główne założenia dotyczące polityki klimatycznej.
A umówiliście się na jakieś główne punkty programowe z premierem Tuskiem?
To nie jest tak, że myśmy programu jako Koalicja Obywatelska nie mieli. Szliśmy do wyborów z konkretnym programem i tam była renaturyzacja rzek, to premier Donald Tusk powtórzył, kwestie odejście od węgla, walka z plastikiem. Także pewien taki pakiet myśmy już wypracowali. Nawet już jako Koalicja Europejska.
Ale to z Grzegorzem Schetyną wtedy.
Tak, ale tu zakładamy, że każda szanująca się organizacja, czy to polityczna, czy społeczna, nawet w momencie kiedy zmienia się w niej przywództwo, szanuje ustalenia, które zostały podjęte wcześniej. Wydaje mi się, że to powinien być standard polityczny, pewien standard relacji.
Nie boicie się, że Platforma was połknie? Że wpiszą wasze postulaty i nie będą was potrzebować?
My to niestrawni jesteśmy. Ja się cieszę, że więcej ruchów politycznych mówi o agendzie, którą Zieloni mówią od lat. To myśmy byli pierwszą partią, która mówiła o klimacie. To myśmy byli pierwszą partią, która mówiła o prawach kobiet, domagała się parytetu, zresztą w naszym statucie jest parytet, że mamy dwoje współprzewodniczących kobietę i mężczyznę, mamy równą liczbę kobiet i mężczyzn w każdym organie, zarządzie krajowym, radzie krajowej.
To jak pani patrzy na to, że w Platformie Obywatelskiej tych parytetów nie ma?
Ale teraz to będzie się zmieniać.
Tak?
Tak, tak. To premier Donald Tusk zapowiedział, że będą zmiany w Platformie, że będą zmiany w kolegium klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej, że będzie parytet, czyli będzie więcej kobiet. Wracając do Zielonych, to my mamy ekspertów, którzy znają się na zmianach klimatu, którzy znają się na kwestiach środowiskowych. Współpracujemy szeroko z różnymi środowiskami i to co najważniejsze jesteśmy częścią europejskiej rodziny Zielonych, należymy do Europejskiej Partii Zielonych - EGP, w europarlamencie jest grupa Zieloni - Wolny Sojusz Europejski. To nie jest tak, że Zieloni istnieją tylko w Polsce, to jest pewien ruch globalny.
(...)
Czy pani zdaniem dojdzie niebawem do porozumienia z Czechami ws. Turowa?
Jesteśmy bardzo daleko i to są lata zaniedbań. Strona czeska od kilku lat mówiła, że Kopalnia Turów zabiera im wodę, zanieczyszcza powietrze.
A są na to twarde dane?
Tak. Czesi mają określone ekspertyzy i widzimy, że rejon Uhelná nie ma po prosu wody w okresach suszy. Tam mocno samorządowcy czescy to podkreślają. Ale wydaje mi się, że te negocjacje szybko się nie zakończą, głównie z tego powodu, że Czesi mają karty przetargowe. Oni też postawili 5 konkretnych warunków, których Polska nie wszystkie chce spełnić. Zauważmy też, że jak Czesi postawili te warunki kilka miesięcy temu to koszt był szacowany na 38 milionów euro, a już teraz w toku tych negocjacji mamy 45 milionów euro. Widzimy, że Polska nie tylko traci w kwestii odszkodowań, które mamy wypłacić Czechom w kwestii poszukiwania alternatywnych źródeł wody, budowy odpowiednich zabezpieczeń. Ale też tracimy, ponieważ ten region nie dostanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.
Marszałek Cezary Przybylski wskazywał też, że Czesi w pewnym momencie mogą przeszacować.
No i co Polska zrobi, kiedy mamy środek tymczasowy, który zarządził TSUE, że Polska ma wstrzymać wydobycie w kopalni do czasu wyroku TSUE. Tutaj Czesi domagają się 5 milionów euro dziennie, zaproponowali taką kwotę. Póki trwają negocjacje to te sankcje nie będą nakładane, więc zakładam że negocjacje będą trwały, ale strona czeska też ma jakąś cierpliwość. Ich cierpliwość została naprawdę wystawiona na próbę. Przypomnę, że w kwestii rozwiązania problemów Turowa, jeszcze zanim została skarga skierowana do Komisji Europejskiej, potem do TSUE, to Czesi przyjeżdżali do Polski i prosili o rozmowy, a strona polska próbowała od tych negocjacji uciekać. Te negocjacje jeszcze będą trwały, ale jest sporo rzeczy, które Polska może zrobić. PGE dalej nie zrobiło analizy, jakie byłby skutki odejścia od węgla właśnie w regionie turoszowskim z różnymi datami. Wiemy, że na razie jest koncesja do 2044 roku. To jest element sporu, czy ta koncesja została przyznana legalnie, bo nie było konsultacji transgranicznych, nie była ważne decyzji środowiskowej. Niech PGE zrobi takie analizy, jaki wpływ na region będzie miało zaprzestanie wydobycia węgla w 2040, 2035, 2030 roku. Być może te środki, które otrzymamy od Unii na transformacje przydadzą się do tego by zmodernizować region, by pomóc, by nie zostawić nikogo za burtą. A dalsze takie uparte trwanie przy węglu może mieć odwrotny efekt ekonomiczny, środowiskowy i polityczny.
POSŁUCHAJ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.