Co wydarzyło się w szpitalu przy Borowskiej 1 lipca? Placówka ujawnia wyniki wewnętrznego śledztwa
Spawa odbiła się szerokim echem w mediach, ponieważ po śmierci kobieta była wożona od placówki do placówki. Dodatkowo okazało się, że jeden z sanitariuszy był pod wpływem narkotyków. Wg prokuratury nie miał też niezbędnych uprawnień. Co ustalił szpital przy Borowskiej?
Dyrektor szpitala przy Borowskiej powołał zespół, który miał ustalić co dokładnie zaszło 30 czerwca i 1 lipca na Oddziale Ratunkowym. Pod jego lupę trafiła dokumentacja medyczna pacjentki, zapis rozmów telefonicznych i nagrania z monitoringu. Szczegółowa analiza wykazała, że wszystkie świadczenia medyczne zostały udzielone... prawidłowo! Zespół nie ma też wątpliwości, że w sposób zgodny z obowiązującymi procedurami zamówiony został transport medyczny. Był on wykonywany przez firmę zewnętrzną. Sanitariusz, który był pod wpływem narkotyków i wg. prokuratury nie miał wymaganych uprawnień nie był zatrudniony przez szpital. -Podpisujemy umowę z daną firmą transportową, która powinna zapewnić wykwalifikowany zespół" - wyjaśnia Monika Kowalska, rzecznik szpitala przy Borowskiej. Dochodzenie w tej sprawie wciąż prowadzi także prokuratura.
Uniwersytecki Szpital Kliniczny zapewnia, że współpracuje z wszystkimi instytucjami, które mają za zadanie wyjaśnienie tej sprawy.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.