Karkonosze: Szczyt głupoty turystów nie zna granic [POSŁUCHAJ]
Turyści bo o nich mowa, zdarza się nawet, że giną w Karkonoszach w czasie prób robienia sobie zdjęcia. Spadają w kotły polodowcowe i z wodospadów. - A przyłapani na wchodzeniu w zamknięte obszary tłumaczą, że nie widzieli zakazu - mówi Andrej Mateusiak z PTTK.
- Tymczasem wielu wypadków można by uniknąć, gdyby turyści po prostu przygotowywali się do wędrówek - mówi Karolina Dobrowolska-Martini z Karkonoskiego Parku Narodowego.
Ratownicy GOPR, przewodnicy górscy, pracownicy parku narodowego, kolei linowych w Karkonoszach apelują do turystów o przestrzeganie zasad bezpieczeństwa w górach i nie bagatelizowanie Karkonoszy, które w jednej chwili łagodne, mogą się w kilka minut przeistoczyć w miejsce bardzo niebezpieczne. Burza czy mgła w górach to co innego niż w parku czy na drodze.
- Turyści w Karkonoszach potrafią też zapomnieć o dziecku i pojechać koleją linową, albo odwrotnie, tak długo usadzać dziecko na krzesełku, że sami nie zdążą wsiąść - mówi Rafał Święcki z kolei linowej na Kopę w Karpaczu.
Kolej została zatrzymana, a panią udało się bezpiecznie zdjąć. Rodzice sadzający dzieci wpadają na kolei linowej w panikę i kiedy stwierdzą, że nie zdążą usiąść obok dzieci próbują je wyjąć.
Turyści mają jednak dużo czasu by wsiąść, bo kolej jest na peronach wyprzęgana. Zawsze też mogą poprosić personel o pomoc.
Na koniec jeszcze jeden szczyt głupoty - branie na ręce jadowitej żmii by pokazać węża dziecku. Skończyło się tak jak się musiało skończyć - wizytą w szpitalu i zastrzykami z surowicą.
POSŁUCHAJ MATERIAŁU:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.