80 lat temu ZSRS przeprowadził czwartą deportację Polaków
Naszym gościem był Nikołaj Iwanow (także: Mikołaj Iwanow) były radziecki dysydent pochodzenia białoruskiego, profesor nauk humanistycznych oraz profesor nadzwyczajny historii Polski na Uniwersytecie Opolskim:
Celem sowieckich deportacji Polaków na wschód była eksterminacja elit oraz ogółu świadomej narodowo polskiej ludności. Miały one rozbić społeczną strukturę Kresów, dostarczając jednocześnie totalitarnemu imperium darmowej siły roboczej. Już w grudniu 1939 r. Rada Komisarzy Ludowych ZSRS podjęła decyzję o przeprowadzeniu pierwszej wywózki. Przez następne dwa miesiące trwały przygotowania do jej przeprowadzenia, w czasie których sporządzano listy i prowadzono „rozeznanie terenu”. Jej przebieg nadzorował osobiście Wsiewołod Mierkułow – zastępca szefa NKWD, Ławrientija Berii.
Najbardziej tragiczna w skutkach deportacja odbyła się w lutym 1940 r. Do północnych obwodów sowieckiej Rosji i na zachodnią Syberię deportowano ok. 140 tys. ludzi. Wśród nich Polacy stanowili mniej więcej 82 proc. Wywożono również Ukraińców i Białorusinów – pracowników leśnych. Deportacja przeprowadzona przez NKWD odbyła się w straszliwych warunkach, które dla wielu były wyrokiem śmierci. Temperatura dochodziła nawet do minus 40 stopni. Na spakowanie się wywożonym dawano od kilkudziesięciu do kilkunastu minut.
Doświadczenia pierwszej deportacji skłoniły władze na Kremlu do podjęcia decyzji o kolejnej wielkiej wywózce. Formalną decyzję podjęła Rada Komisarzy Ludowych 2 marca 1940 r., a więc niemal dokładnie w tym samym czasie, gdy to samo gremium wydało formalny wyrok śmierci na polskich oficerów. Zgodnie z przyjętymi założeniami deportacja miała objąć przedstawicieli polskich elit: rodziny urzędników państwowych i samorządowych, sędziów, prokuratorów, profesorów uczelni, wyższych rangą funkcjonariuszy więziennictwa oraz policji, kupców i przedsiębiorców. Do tej listy dołączono rodziny jeńców wojennych z Kozielska, Ostaszkowa i ze Starobielska. Zesłano łącznie ok. 61 tys. obywateli polskich, głównie do Kazachstanu.
29 czerwca 1940 r. rozpoczęła się trzecia deportacja obywateli RP, która objęła co najmniej 80 tys. osób. Niektóre szacunki mówią o niemal 100 tys. zesłanych. Podobnie jak w przypadku deportacji z kwietnia 1940 r. zsyłanych przydzielano do poszczególnych państwowych przedsiębiorstw i kombinatów kontrolowanych przez NKWD lub inne resorty. W praktyce oznaczało to m.in. przydział do obozów zajmujących się wycinką lasów i produkcją podkładów kolejowych. Wielu zesłanych w czerwcu 1940 r. miało wielkie trudności ze wstąpieniem do Armii Andersa. Władze sowieckie uznawały, że Żydzi nie mogą być traktowani jako obywatele Polscy i nie powinni wstępować do polskiej armii.
Latem 1940 r. zakończył się trwający od jesieni 1939 r. proces podporządkowywania władzom sowieckim trzech niepodległych państw bałtyckich. Deportacje miały objąć również Kresy, szczególnie ich obszar położony najbliżej granicy niemiecko-sowieckiej. Niemal natychmiast NKWD rozpoczęło przygotowania do oczyszczenia tych terytoriów z potencjalnych wrogów władzy sowieckiej. W dokumentach aparatu terroru wymieniano grupy, które miała objąć kolejna fala deportacji. Byli to m.in.: pracownicy urzędów państwowych, duchowni, przedsiębiorcy, osadnicy wojskowi, członkowie „partii kontrrewolucyjnych”. Lista obejmowała też rodziny przedstawicieli tych grup, także dzieci. NKWD ściśle współpracowało z innymi resortami administracji sowieckiej. Ludowy Komisariat Przemysłu Leśnego ZSRS określił zapotrzebowanie na niewolniczą siłę roboczą na 21 500 osób. Później ta liczba została zwiększona do 33 250 więźniów. Sowieccy urzędnicy podkreślali, że są zainteresowani wyłącznie „pełnowartościową” siłą roboczą, zdolną do najcięższej pracy w tajdze. Określono również przydział deportowanych do poszczególnych regionów, przede wszystkim europejskiej części sowieckiej Rosji. Niewielkie grupy wysiedlanych skierowano do krajów Krasnojarskiego, Nadmorskiego i Chabarowskiego.
W kwietniu ostatecznie określono liczbę deportowanych. Ustalono też, że zsyłani mogą zabrać z sobą do 500 kg bagażu. Reszta majątku ulegała konfiskacie, najczęściej rozgrabieniu przez enkawudzistów. W ciągu kilku kolejnych tygodni informacje o planowanych przesiedleniach przekazano do lokalnych struktur NKWD i partii. Deportacje rozpoczęto w nocy z 21 na 22 maja 1941 r. według schematu doskonalonego od czasu pierwszej wywózki. Ludzi przewożono w wagonach towarowych z zakratowanymi oknami, do których ładowano po 50 osób, a czasami więcej. Podróż na miejsce zsyłki trwała niekiedy nawet kilka tygodni. Zdarzało się również, że niekompetencja władz sowieckich sprawiała, iż Polacy trafiali do innych miejsc, niż zakładały to pierwotne plany. Wielu przewożono do „właściwych” regionów lub na miejscu poszukiwano im innych lokalizacji zatrudnienia, głównie wyrębu lasów.
W sumie według danych NKWD w czterech deportacjach zesłano ok. 340 tys. osób. Związek Sybiraków przyjmuje, że wywieziono w sumie 1,35 mln Polaków. Po dotarciu do stacji kolejowej najbliższej miejsca zesłania Polacy byli przewożeni lub docierali pieszo do kołchozów i sowchozów. Tam dowiadywali się, że jako „wrogowie ludu” spędzą tam 20 lat, a ich obowiązkiem jest cykliczne meldowanie się w miejscowych przedstawicielstwach NKWD.
22 czerwca 1941 r. deportacje były już na etapie finalnym. Ich zakończenie planowano na koniec czerwca. Jednak tego dnia wiele transportów kolejowych zostało zaatakowanych z powietrza przez lotnictwo niemieckie. W płonących transportach zginęły setki lub tysiące wysiedlonych. Wiadomo, że taki los spotkał ok. 150 deportowanych z Grodna, którzy zginęli w transporcie zbombardowanym pod Stołpcami. Według raportów Wojsk Konwojowych NKWD w wyniku bombardowań zginęło ok. 10 proc. zesłańców. Wiele transportów utknęło na zbombardowanych liniach kolejowych i zostało opuszczonych przez strażników. Dla tysięcy więźniów starcie totalitaryzmów umożliwiło więc powrót do domów. Inni, którzy dotarli do miejsc zsyłki, kilka miesięcy później otrzymali szansę wyrwania się z „nieludzkiej ziemi” i dotarcia do punktów formowania Armii Polskiej na Wschodzie.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.