Wynik w 15 minut. Sąsiedzi luzują obostrzenia, ale trzeba często się badać
Mieszkańcy muszą mieć negatywny wynik, aby przekroczyć granicę, zaprowadzić dziecko do przedszkola, pójść do muzeum, fryzjera, kosmetyczki, czy do zoo. Tak teraz wygląda codzienność w Saksonii. Dwa razy w tygodniu testy muszą robić m.in. pracownicy transgraniczni.
- Test wykonuję dwa razy w tygodniu. Wożę go zawsze ze sobą w samochodzie w razie kontroli na granicy – wyjaśnia Paulina Nowak, mieszkanka gminy Zgorzelec.
Niemiec Stefan Menzel otworzył centrum szybkiego testowania w nieczynnym kasynie przy ulicy Bahnhofstraße 65.
- Dziennie testujemy nawet 800 osób. Nasz personel jest w większości polskojęzyczny, dlatego mamy sporo klientów z Polski – mówi Menzel. Test kosztuje tu 18 euro. Dla Niemców i Polaków, mających meldunek po niemieckiej stronie jest bezpłatny. W Zgorzelcu wszyscy za test płacić muszą. Ceny wahają się od 80 do 120 zł. Można je wykonać choćby w zgorzeleckim szpitalu.
Czy po polskiej stronie taki sposób na powrót do normalności byłby możliwy?
- Nie wyobrażam sobie tego. To wynika z mentalności. w narodzie niemieckim jest większe zdyscyplinowanie – uważa Olgierd Poniźnik, burmistrz Gryfowa Śląskiego.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.