Joanna Lichocka ws. Polska Press: Mamy tylko telefon pana Bodnara, żadnego uzasadnienia sądu
Przejęcie Polska Press przez PKN Orlen zostało wstrzymane. Taką decyzję na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich podjął warszawski sąd. Sąd uwzględnił wniosek Adama Bodnara, który wskazywał, że transakcja może naruszać konstytucyjną zasadę wolności słowa [czytaj więcej]. Prezes spółki Orlen Daniel Obajtek skomentował, że jest zdumiony. A czy jest pani zaskoczona tą decyzją? I co właściwie dalej w tej sprawie teraz może się wydarzyć i czym ona może skutkować?
Ja w pierwszej kolejności jestem zaskoczona postawą mediów, które bezrefleksyjnie powtarzają to, co sekretariat Adama Bodnara dowiedział się od, podobno, sekretariatu sądu. Nie mamy żadnego dokumentu, żadnego uzasadnienia, ba, nawet żadnego oświadczenia tego sądu. Mamy informację przekazaną przez pana Bodnara, że przez telefon dowiedzieli się czegoś w sekretariacie. Mówienie o tym, jako o wiarygodnej informacji, wiarygodnej decyzji uważam za przedwczesne. Trzeba mówić, że Adam Bodnar tak mówi?
Czy pan rzecznik kłamie w tej sprawie?
Nie, nie wiemy o czym mówi. Póki nie mamy dokumentu, póki nie mamy orzeczenia tego sądu, to na razie nie wiemy co z tym orzeczeniem jest i jaka jest decyzja sądu. Na razie mówimy o tym, że pan Adam Bodnar mówi, że czegoś dowiedział się w sekretariacie.
Jeżeli nie będzie oficjalnego komunikatu to dla pani nie ma sprawy?
Jeżeli sprawa jest, to musi być dokument. Spodziewam się, że dzisiaj lub w ciągu najbliższych dni jednak czegoś konkretnego się dowiemy. Natomiast chciałam po prostu zwrócić uwagę na to, że na razie jedynie wiemy o czymś, czego pan Bodnar dowiedział się na telefon.
Jeżeli rzeczywiście okazałoby się że sąd okręgowy stwierdził, że zawiesza, wstrzymuje transakcję kupna Polska Press przez Orlen, no to wydawałoby mi się to dość kuriozalne z kilku powodów. Jaka jest kwestia ochrony praw obywatelskich w tej materii, że pan Adam Bodnar w ogóle zabiera głos i w ogóle w tej sprawie występuje? Ja tego nie pojmuję.
Wskazuje, że transakcja może naruszać "konstytucyjną zasadę wolności słowa".
No właśnie. W związku z tym mogę interpretować to tylko w ten sposób, że pan Adam Bodnar uważa, że jeżeli Polska Press, prasa regionalna, należy do niemieckiej rodziny z Bawarii, tak lubi to określać pani poseł Iwona Śledzińska-Katarasińska, to wtedy jest wolność słowa. W momencie kiedy ta niemiecka rodzina z Bawarii sprzedaje to, zresztą za ciężkie pieniądze, polskiemu przedsiębiorców, to wtedy jest zagrożenie wolności słowa. Rozumiem, że pan Adam Bodnar uważa, że gdyby ta niemiecka rodzina z Bawarii sprzedała polską prasę regionalną innej niemieckiej rodzinie, np. z Kolonii, to wtedy byłoby wszystko w porządku. To jest absurd.
Jeżeli będzie faktycznie, tak jak mówi pan rzecznik, to jest wtedy duży problem dla wydawnictwa, dla Orlenu?
Wydaje mi się, że to jest sprawa, która będzie musiała spotkać się oczywiście z reakcją Orlenu i UOKiK-u, ponieważ tę decyzję zaskarżył pan Adam Bodnar, decyzję prezesa urzędu, który nie widział zagrożenia ani dla wolności słowa, ani dla zmiany koncentracyjnej na rynku. Rozumiem, że wtedy prezes UOKiK-u się od tej decyzji odwołuje i sąd raz jeszcze się nad tą sprawę pochyla, jednak w sposób, mam nadzieję, bardziej merytoryczny, niż taki, który stawia bardzo poważne pytanie, jakie interesy są reprezentowane w tej sprawie, zarówno przez pana Adama Bodnara i przez sąd, jeżeli rzeczywiście sąd podjął taką decyzję.
Czy te tytuły prasowe powinny podlegać Radzie Mediów Narodowych?
Nie. Rada Mediów Narodowych jest powołana wyłącznie do powoływania zarządów spółek medialnych Telewizja Polska, Polskie Radio i Polska Agencja Prasowa. To są bezpośrednio spółki Skarbu Państwa. W związku z tym Rada Mediów Narodowych, przejmując część wcześniejszych kompetencji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, sprawuje nadzór w tym zakresie tylko nad tymi spółkami. Nie powinna ta rola zostać poszerzana.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.