Tutaj lockdownu nie widać. Kilka tysięcy osób na giełdzie w Lubinie [ZOBACZ]
Zamknięte sklepy meblowe i budowlane, ale... prawdopodobnie największa na Dolnym Śląsku giełda samochodowo-towarowa jest czynna. W ostatnią sobotę przez plac handlowy przy lubińskim stadionie przewinęło się kilka tysięcy osób. Część z nich nie miała maseczek, albo nosiła je pod brodą. Wielu wystawców zdaje sobie sprawę z zagrożenia epidemiologicznego:
- No jest obawa. Tym bardziej, że tu przyjeżdżają ludzie z całej Polski. Oni tu przywożą tę zarazę, albo tu złapią i rozwożą ją z powrotem. Jak czasem komuś uwagę zwrócę, to lepiej się nie odzywać, bo jeszcze chcą uderzyć – mówią sprzedawcy.
Zupełnie inaczej do sprawy podchodzą organizatorzy lubińskiej giełdy. Dyrektor MKS Zagłębie Lubin jest przekonany, że nie ma mowy o dużym zagrożeniu - przede wszystkim dlatego, że handel odbywa się na świeżym powietrzu. Poza tym - zdaniem dyrektora - to właśnie dzięki giełdzie wielu przedsiębiorców ma dziś jakiekolwiek rynki zbytu swoich towarów.
- Jeżeli cała obsługa i korzystający będą przestrzegać podstawowych norm sanitarnych, czyli maseczka, dezynfekcja i dystans, to raczej nie powinno to powodować wzrostu zakażeń. Tym bardziej, że to wszystko odbywa się na wolnym powietrzu i nie jest to w terenie zamkniętym - mówi Jerzy Szafraniec, dyrektor MKS Zagłębie Lubin - klubu, który odpowiada za organizację handlu przy stadionie.
Jerzy Szafraniec podkreśla, że zyski z giełdy to główne źródło utrzymania klubu. Z kolei lubińscy policjanci sugerują, że od przyszłego tygodnia patrole będą się tam częściej pojawiały. Tym bardziej, że na widok funkcjonariuszy niemal wszyscy klienci i sprzedawcy zakładają maski zasłaniające nos i usta.
Posłuchaj materiału:
i całej rozmowy z Jerzym Szafrańcem:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.