Porażka polskich szczypiornistów w Hali Orbita
Od początku spotkania polscy szczypiorniści w ofensywie grali bardzo nerwowo. Zdobywanie bramek przychodziło im z trudem, często pojawiały się proste błędy przy kole rywali. Na szczęście niemoc w ofensywie nie wpływała na to, co działo się pod polską bramką. Tam niepodzielnie królował Adam Morawski, który w najtrudniejszych momentach pozwalał Polakom na pozostanie w grze.
Biało-Czerwoni mimo trudności zdobywali bramki, choć na 11 trafień w pierwszej połowie, aż 4 były z rzutów karnych. Tu skuteczny był szczególnie Michał Daszek, który wykorzystał wszystkie trzy w pierwszej połowie, a jedno trafienie dodał Przemysław Krajewski. Znacząca dla gry ofensywnej była niezbyt dobra postawa Szymona Sićki, który w meczu ze Słoweńcami był najjaśniejszym punktem, a w starciu z Holendrami w pierwszej połowie nie oddał nawet celnego rzutu.
Po drugiej stronie boiska największe problemy polskim obrońcom sprawiał Kay Smits, który często urywał się i dochodził do dogodnych sytuacji. Ostatecznie, po pierwszej połowie Polska remisowała z Holandią 11:11.
W drugiej odsłonie Polacy zaczęli grać zdecydowanie skuteczniej, odblokował się też Sićko. To dzięki jego atomowym uderzeniom Biało-Czerwoni prowadzili nawet 15:12. Było to najwyższe prowadzenie osiągnięte przez którąś z ekip w tym spotkaniu.
Holendrzy jednak szybko wrócili do gry, głównie przez nieskuteczność Polaków oraz przez dobrą grę bramkarza rywali, Barta Ravensbergena. Podopieczni Patryka Rombla zdołali zachować kontrolę nad meczem, ale tylko do stanu 20:20. W międzyczasie Polacy grali bardzo nieskutecznie, a z siedmiu metrów pomylił się chociażby Daszek. Holendrzy wreszcie skorzystali z prezentów i w końcówce spotkania wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Dzięki Morawskiemu Biało-Czerwonym udało się jeszcze doprowadzić do remisu, a na minutę przed końcem nawet zdobyć piłkę.
Polacy, zgodnie z oczekiwaniami, ostatnią akcję chcieli rozegrać najdłużej jak się da, po to, by Holendrzy nie mieli już czasu odpowiedzieć. Zabrakło jednak znów skuteczności, bo Sićko z dystansu trafił w bramkarza. Rywale na sześć sekund przed końcem odzyskali piłkę i efektowną akcją zabrali gospodarzom zwycięstwo.
Polska po czterech meczach ma na koncie dwa zwycięstwa z Turcją oraz po jednej porażce ze Słowenią i z Holandią. W tabeli podopieczni Patryka Rombla zajmują trzecie miejsce, punkt za Holendrami i Słoweńcami.
Po spotkaniu z zawodnikami rozmawiał Robert Skrzyński:
Polska – Holandia 26:27 (11:11)
Polska: Adam Morawski – Michał Daszek 6, Michał Olejniczak 4, Szymon Sićko 4, Przemysław Krajewski 4, Maciej Gębala 5, Rafał Przybylski, Piotr Chrapkowski, Maciej Pilitowski 1, Dawid Fedeńczak, Dawid Dawydzik, Kamil Syprzak 2, Jan Czuwara. Kary 8 minut.
Holandia: Bart Ravesbergen, Mark van den Beusken – Iso Sluijters, Luc Steins 7, Bobby Schagen 2, Ivo Steins 3, Robin Schoenaker, Kay Smits 10, Jeffrey Boomhouwer, Dani Baijens 3, Jors Smits, Rutger Ten Velde 2, Ephrahim Jerry, Niels Versteijnen. Kary 6 minut.
Sędziowali: Fabian Baumgart i Sascha Wild (Niemcy).
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.