Udany występ wałbrzyszanki i jej koleżanek w słoweńskiej Pokljuce
Polskie zawodniczki straciły do triumfatorek 52,1 sekundy. Były takie momenty w trakcie rywalizacji, kiedy biało-czerwone plasowały się na medalowej pozycji. Daleko za półmetkiem, na 15. kilometrze biegnąca na trzeciej zmianie Żuk była trzecia, za Norweżką Idą Lien i Białorusinką Hanną Solą. Po drugim strzelaniu, w pozycji stojąc, wałbrzyszanka traciła 9,9 sek. do Norweżki i niecałą sekundę do Soli. Nad czwartą Ukrainką Darią Błaszko miała przewagę 13 sekund.
Decydująca, zgodnie z przewidywaniami, była ostatnia wizyta na strzelnicy. Anna Mąka musiała dobierać naboje i spadła na szóstą lokatę. Zwyciężyły Norweżki, a za nimi linię mety minęły biathlonistki z Niemiec, Ukrainy, Białorusi i Szwecji.
To jeden z najlepszych występów biało-czerwonych w tej konkurencji w ostatnich latach. W czołowej szóstce w Pucharze Świata (MŚ są jego częścią) Polki znalazły się po raz pierwszy od stycznia 2018 roku, kiedy były piąte w Ruhpolding.
Polskie biathlonistki z wynik przyjęły z satysfakcją. - To właśnie te chwile utwierdzają, ze warto! Mistrzostwa świata dla mnie się kończą... Ale za to jakim akcentem. Zapominam o tym, co poszło nie tak (a było tego sporo) i zapamiętuję tą chwilę radości! (...) Dziś emocji było aż nadto... nawet trener łezkę uronił! Dziękuję wszystkim, którzy są z nami i nas wspierali - napisała na swoim Facebooku Kamila Żuk.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.