Kiedyś było tu nawet 70 tysięcy turystów rocznie. Dziś świeci pustkami
Choć dorywczo pomagają mu syn wraz z żoną, w kompleksie jest zbyt dużo rzeczy do nadrobienia. Najpoważniejszym problemem jest obecnie brak turystów, środków na utrzymanie oraz niezbędne remonty. Co jest priorytetem? Mówi twórca skansenu Marian Gancarski.
- dodaje jego synowa, która pomaga w pracach w obiekcie. - Jest nas za mało, żeby utrzymać takie miejsce - mówi Agnieszka Gancarska
Pan Marian choruje na cukrzycę. W ubiegłym roku 5 miesięcy spędził w szpitalu zakażony koronawirusem. Teraz niemal co drugi dzień jeździ na dializy z powodu kłopotów z nerkami. Utrzymuje się z 800 zł emerytury. Wydatki na obiekt przekraczają przychody.
Od kilku lat pomoc oferuje m.in gmina Radków, która próbowała włączyć skansen do transgranicznego projektu. Pozwoliłoby to rozbudować i zmodernizować to miejsce. Choć oferta burmistrza jest aktualna - na przeszkodzie stoi sytuacja prawna. Żona Mariana Gancarskiego wiele lat temu wyjechała. Nadal jednak pozostaje współwłaścicielką obiektu, a pana Mariana nie stać, by ją spłacić.
W Skansenie jest wszystko co właściciel zbierał przez całe swoje życie. Od kolekcji minerałów przez lampy naftowe, stare sprzęty gospodarstwa domowego, po maszyny rolnicze i wiele innych. Na przykład chodnik z noworudzkiej kopalni.
Skansen jest związany z Wambierzycami niemal tak mocno jak tamtejsze Sanktuarium. W latach świetności obiekt odwiedzało 70 tys. gości rocznie. Dziś patrząc na pusty parking, aż trudno uwierzyć, że w niektóre dni przyjeżdżało na niego nawet 36 autokarów.
POSŁUCHAJ WIĘCEJ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.