Prawdziwa twarz(?) Karola Chuma, oskarżyciela kardynała Gulbinowicza. Chum odpowiada: Jestem niewinny
Uważa się za tego, który doprowadził do upadku kardynała Gulbinowicza. I na tej tezie zbudował swoją trampolinę do rozpoznawalności. Kim tak naprawdę jest Karol Chum, którego popularność na portalach społecznościowych i w mediach wybuchła po pamiętnym wystąpieniu na Facebooku. Po projekcji filmu braci Sekielskich: Tylko nie mów nikomu – napisał: Jestem ofiarą molestowania seksualnego. Mam twarz. Nazywam się Karol Chum. Mój kat to kardynał Gulbinowicz.
Radio Wrocław dotarło do dokumentów, kiedy Chum przedstawiał się jeszcze swoim prawdziwym nazwiskiem: Przemysław Kowalczyk. Jaka wtedy była jego twarz?
Urodził się w styczniu 1974 roku, w wielodzietnej rodzinie. Ma dwie siostry i brata. W wywiadach podkreśla, że miał trudne dzieciństwo. W domu była przemoc i alkohol. To właśnie przed ojcem i przed tym, że czuł się obcy, bo wiedział już, że jest homoseksualistą, uciekł do legnickiego seminarium. To tam miało dojść do molestowania przez kardynała Gulbinowicza. Kiedy Kowalczyk miał 16 lat poproszono go o odebranie poczty z pałacu kardynalskiego i przywiezienie jej do szkoły. Został jednak na noc w pałacu, bo przesyłka nie była gotowa. Zanocował, choć jego dom znajdował się niedaleko Ostrowa Tumskiego. Do incydentu miało dojść w nocy, według słów Przemysława Kowalczyka kardynał przyszedł do jego pokoju i dotykał podczas rozmowy o szkole. Po tym zdarzeniu Przemysław Kowalczyk uciekł z seminarium. W licznych wypowiedziach wspomina, że wtedy zarzucono mu kradzież książek z biblioteki i to podano jako oficjalny powód jego nagłego odejścia ze szkoły.
Dzisiaj Karol Chum to prawdziwy społecznościowy celebryta. Na swoim profilu publicznie opisuje wszystkie bardziej lub mniej intymne zdarzenia z życia. Od porannego śniadania do relacji z gastroskopii. Wręcz pławi się w publicznym przeżywaniu wszystkich wydarzeń. Często nie przebiera w słowach. 16 listopada, w dniu śmierci Gulbinowicza napisał: To miał być spokojny tydzień. To ci masz! Umarł sobie! Przy poniedziałku. Wywalę za chwilę telefon. A dzień później pochwalił się wpisem: Game over Cardinale.
Zapowiada też, że za kilka miesięcy powstanie książka opisująca wydarzenia, które na zawsze zmieniły jego życie.
Tymczasem w latach 2005-2014 Karol Chum spisał już kawałek swojego życia – może nie na stronie powieści, ale w skazujących wyrokach wielu sądów w Polsce: Warszawie, Lublińcu, Kraśniku, Wrześni i Wrocławiu.
Wielokrotnie sędziowie uznawali Przemysława Kowalczyka za winnego licznych oszustw. Zdarzało się podrabianie dowodów osobistych. Przywłaszczał sobie cudze dokumenty i wklejał w nie swoje zdjęcie. Kilka razy sprzedawał na internetowych aukcjach telefony komórkowe. Jednak kiedy otrzymywał zapłatę – zapominał o transakcjach i nie wysyłał obiecanych aparatów. Według aktów oskarżenia zdarzyło mu się też kraść – drobne rzeczy, sprzęt i gotówkę. Raz był to telefon, walkman innym razem laptop. A w 2007 roku wrocławski sąd skazał go za posiadanie trującego jodku rtęci w znacznej ilości.
Bez problemu udawało mu się naciągać ludzi na wymyślone transakcje. 24 marca 2011 roku w Koszęcinie obiecał pewnej kobiecie sprzedaż półtorej tony cukru. Na poczet tego interesu wyłudził od niej 820 zł. Wtedy działał zresztą w warunkach recydywy skazany za oszustwa na karę w zawieszeniu. Oczywiście kobieta nigdy nie zobaczyła obiecanego towaru.
Najpoważniejsze zarzuty w kartotece Przemysława Kowalczyka pojawiają się przy wrocławskiej sprawie z 2013 roku. Skazano go z artykułu 202 – miał gromadzić na komputerze liczne zdjęcia i filmy pornograficzne z udziałem dzieci.
Karol Chum, po licznych próbach kontaktu, ostatecznie zgodził się z nami porozmawiać i odniósł się do zarzutów z przeszłości:
- Ja nigdy przed opinią publiczną, czy też na Facebooku nie ukrywałem, że w młodości byłem drobnym złodziejaszkiem, że gdzieś tam coś ukradłem, że tłumaczyłem się przed prawem, nawet miałem wyroki z tego tytułu. To nigdy nie było ukrywane. Faktycznie byłem skazany na półtora roku w zawieszeniu na trzy lata za posiadanie różnych rzeczy, m.in. tego środka, płyt na których znajdowały się oprogramowania komputerowe, zdjęcia erotyczne, pornograficzne. Płyty czy ten środek chemiczny nie stanowił w ogóle mojej własności. Po prostu przeniosłem je do swojego mieszkania. Dwa dni później zostałem zatrzymany przez policję. Gro tej pornografii nie stanowiło znamion przestępstwa. Pośród tych zdjęć znaleziono dosłownie kilkanaście zdjęć, które zakwalifikowano jako pornografię dziecięcą. Ja nie miałem możliwości, żeby to sprawdzić, bo to mi zabrano praktycznie na drugi dzień od kradzieży. Płyty czy te środki nie stanowiły mojej własności i nie miałem zielonego pojęcia co tam się znajduje, bo nawet nie miałem możliwości ich przejrzenia - powiedział w rozmowie z Radiem Wrocław Karol Chum.
- Przy powstawaniu tekstu korzystano fragment z wywiadu portalu Onet: https://wiadomosci.onet.pl/kraj/karol-chum-jezeli-kardynal-gulbinowicz-ma-tak-silna-wiare-to-osadzi-go-bog-wywiad/xzteqv4
- Wpisów z Facebooka Karola Chuma
- Wyroków sądów w: Lublińcu, Kraśniku, Wrześni, Wrocław Fabryczna, Wrocław Śródmieście, Warszawa Praga Północ
Czytaj też:
Czy w Polsce można swobodnie dochodzić prawdy historycznej, gdy chodzi o znane postaci?
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.