Kogut pieje za głośno, a z obornika śmierdzi. Nowi mieszkańcy wsi kłócą się z rolnikami
Kogut sąsiada pieje za głośno, krowa muczy na polu, kombajn hałasuje, a obornik na polu śmierdzi. Trzeba donieść na rolnika - to prawdziwe przypadki skarg, jakie składają nowi mieszkańcy dolnośląskich wsi, którzy sprowadzili się tam w poszukiwaniu świętego spokoju.
Karol Ciepły, rolnik gospodarzący na obrzeżach Oławy mówi, że stara się być jak najmniej kłopotliwy dla swoich sąsiadów, ale czasem po prostu się nie da, bo - tak jak teraz - trzeba zdążyć zebrać z pola zboże przed burzą. Dodaje, że skarżąc się na brzydkie zapachy z gospodarstwa czy z pola, sami szkodzimy... swojemu zdrowiu:
Wiele takich konfliktów muszą rozstrzygać sądy, ale często roli mediatora podejmują się wójtowie czy burmistrzowie. Wojciech Błoński, wójt Długołęki, największej w Polsce gminy rolniczej mówi, że nie ma wielu takich zatargów, ale w ciągu ostatniego roku, pomagał rozstrzygać dwie takie gorące sprawy:
By zmienić świadomość nowych mieszkańców wsi, Dolnośląska Izba Rolnicza prowadzi akcję "STOP usuwaniu rolnictwa ze wsi". Jej celem jest namówienie tych, którzy nie żyją z roli, by okazali rolnikom więcej wyrozumiałości, bo ci nie hałasują w nocy dla przyjemności, ale dlatego, żeby np. nie stracić plonów z powodu ulewy.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.