Koronawirus. Kilka godzin w kolejce do szpitala zakaźnego we Wrocławiu
A to niejedyny problem. Jak opowiada portalowi radiowroclaw.pl jeden z naszych słuchaczy, po wizycie z żoną przy Koszarowej zrezygnował z badania w tej placówce i zdecydował się na wydanie kilkuset złotych na prywatny test. - Wejście na izbę przyjęć i czekanie przez kilka godzin z osobami ewentualnie zakażonymi byłoby ryzykowne - opowiada Leszek Mielecki. - Wiązało się to z kilkugodzinnym oczekiwaniem w izbie przyjęć, gdzie byli potencjalni chorzy, w tym osoby niezabezpieczone maseczkami, kaszlące i osoba zdrowa mogła wyjść stamtąd zakażona. A drugi powód: wejście na tę izbę przyjęć przesądzało o kwarantannie dla żony i dla mnie - wyjaśnia.
Prywatny test wykonany u żony naszego słuchacza udało się zrobić od ręki, bez wysiadania z samochodu. Wynik był następnego dnia - ujemny, co oznacza, że nie jest potrzebna kwarantanna. Rzeczniczka szpitala, Urszula Małecka, odpowiada, że przed przyjazdem do placówki warto wcześniej umówić się telefonicznie.
Ostatecznie po telefonicznej rozmowie z lekarzem i zakwalifikowaniu się na badania trzeba jednak wejść do izby przyjęć, gdzie czekają inni pacjenci. Wszyscy wchodzący są informowani o tym, że zostaną objęci dwutygodniową kwarantanną niezależnie od wyniku badania. W szpitalu przy ulicy Koszarowej istnieje możliwość zrobienia testu bez wysiadania z samochodu, ale mogą z tego korzystać jedynie osoby skierowane tam przez Sanepid, a nie ci, którzy sami zgłaszają się do placówki. W czwartek rano poinformowano o 10 nowych przypadkach koronawirusa na Dolnym Śląsku. Od początku pandemii w naszym regionie zachorowało 2749 osób, w dolnośląskich szpitalach jest 266 pacjentów, ponad 2 i pół tysiąca przebywa na kwarantannie, a ponad 800 ma nadzór epidemiologiczny. Zmarło 137 osób.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.