Maszyny poszły w ruch. Wróciła moda na tkanie
Tkalnie bawełny pracują pełną parą. Wykańczalnie zwiększyły moce produkcyjne o 100 procent. Uruchomiono nawet maszyny, które miały zostać zlikwidowane. Potrzeba gęstych materiałów na maseczki.
- Nie tylko na polski rynek - mówi Piotr Markiewicz, właściciel tkalni:
Dolny Śląsk był kiedyś zagłębiem przemysłu tkackiego. Wielkie zakłady istniały w Bogatyni, Leśnej, Lubaniu, Kamiennej Górze, Mysłakowicach, Bielawie, Świdnicy, Świebodzicach i w wielu innych miejscowościach. Większość z nich przestałą istnieć w czasie przemian społeczno-gospodarczych pod koniec XX wieku.
Piotr Markiewicz pochodzi z Lubania i od dziecka związany jest z branża tkacką. Przedsiębiorca mówi, że zamówienia spływają jedynie na tkaniny, z których da się produkować maseczki:
O ile nowe linie produkcyjne można ustawić, o tyle w regionie brakuje już fachowców-tkaczy. Po upadku przemysłu lekkiego szkoły przestały ich kształcić. Istniejące tkalnie mają zamówienia na kilka tygodni do przodu i kolejkę chętnych. Stoją w niej m.in. Niemcy, którzy własnych tkalni już niemal nie mają.
Posłuchaj materiału:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.