Hubert Hurkacz odpadł z Australian Open
Mecz na liczącej 10 tysięcy miejsc Melbourne Arena trwał 2,5 godziny. Na trzecim co do wielkości korcie w Melbourne z oczywistych względów mocniej wspierany był Millman, ale Hurkacz również miał swoich sympatyków wśród publiczności. Ci jednak w trakcie spotkania mieli coraz mniej powodów do nagradzania go brawami.
Na początku po podaniu Millmana dochodziło często do dłuższych wymian, podczas gdy Polak szybko zapisywał na swoim koncie kolejne punkty. W każdym ze swoich dwóch pierwszych gemów serwisowych posłał po trzy asy. Prowadził 3:1, ale dobra passa szybko się skończyła. Obaj gracze mieli potem kłopot z utrzymaniem podania - z pięciu ostatnich gemów w czterech doszło do "breaka". Hurkacza, który w końcówce zaczął okazywać zniechęcenie, zgubiło 19 niewymuszonych błędów.
W drugiej partii znów doszło do pięciu przełamań i ponownie trzykrotnie skorzystał na tym gracz z antypodów. Dopingowany ze swojego boksu przez kapitana Australijczyków w Pucharze Davisa Lleytona Hewitta grał pewnie. Sprzyjało mu też czasem szczęście - w ósmym gemie piłka po jego zagraniu po taśmie przechodziła na stronę rywala. Tym samym zanotował "breaka" i doprowadził do remisu, a sfrustrowany wrocławianin aż krzyknął ze złości. Ten ostatni także na sam koniec stracił podanie, o czym przesądziły po części także jego błędy.
W trzeciej odsłonie Millman był na fali, u jego rywala widać było coraz większą rezygnację. Gdy Australijczyk prowadził 3:0 zagraniczni komentatorzy zastanawiali się, czy Hurkacz nie ma problemu ze skurczem mięśni, ale podopieczny Craiga Boyntona nie próbował dać sobie dodatkowej chwili odpoczynku, prosząc o przerwę medyczną. Po jednej z nieudanych akcji zaś ze złości uderzył się rakietą w uda, a następnie w głowę. W końcówce meczu zaczęło padać i na kilka minut przerwano rywalizację, by zasunąć dach, ale obraz gry nie zmienił się. Polak obronił dwa meczbole, a przy trzecim posłał piłkę w siatkę. W trwającym dwie i pół godziny spotkaniu Hurkacz posłał dziewięć asów i miał aż osiem podwójnych błędów, a do tego dołożył 51 niewymuszonych błędów.
Zajmujący w rankingu ATP 31. miejsce Polak po raz trzeci zmierzył się z Millmanem. Wcześniej grali ze sobą dwukrotnie w challengerach i w obu tych spotkaniach Australijczyk był górą.
Prawie 23-letni wrocławianin w głównej drabince tego turnieju zadebiutował 12 miesięcy temu i wówczas przegrał mecz otwarcia. Nie powtórzył zaś teraz swojego najlepszego wyniku w Wielkim Szlemie, którym jest trzecia runda Wimbledonu 2019.
Starszy o osiem lat tenisista z antypodów w Melbourne wcześniej tylko raz - cztery lata temu - dotarł do trzeciej rundy. W Wielkim Szlemie najlepiej poszło mu dwa lata temu w US Open, gdy zatrzymał się na ćwierćfinale. Jego kolejnym rywalem najprawdopodobniej będzie rozstawiony z numerem trzecim słynny Szwajcar Roger Federer.
Hurkacz zgłosił się także do debla, w którym partnerować mu będzie Kanadyjczyk Vasek Pospisil.
Jedyną reprezentantką Polski, która pozostała w stawce w singlu, jest Iga Świątek. Warszawianka spotkanie drugiej rundy rozegra w czwartek. Magda Linette odpadła w pierwszej.
John Millman (Australia) - Hubert Hurkacz (Polska, 31) 6:4, 7:5, 6:3.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.