Ostatni mecz sezonu koszykarek Ślęzy. Stawką miejsce na podium [POSŁUCHAJ]
POSŁUCHAJ MATERIAŁU:
Ponieważ znamy już mistrza Polski, którym została drużyna CCC Polkowice, poniedziałkowe starcie pomiędzy Arką i Ślęzą będzie również ostatnim meczem sezonu 2018/19. Przed tym spotkaniem na dobrą sprawę wiadomo, że nic nie wiadomo. W obu poprzednich meczach zarówno gdynianki, jak i koszykarki z Wrocławia pokazały zarówno to, co mają najlepszego, jak i swoje mankamenty. W pierwszym spotkaniu wyraźnie przeważała Arka, w drugim Ślęza. Teoretycznie inicjatywa jest po stronie zespołu prowadzonego przez Arkadiusza Rusina, bowiem wrocławianki odpowiedziały na to, co ich rywalki miały do zaoferowania i sięgnęły po wygraną w piątkowym meczu numer dwa. Teraz to sztab szkoleniowy zawodniczek znad morza na czele z trenerem Gundarsem Vetrą musi się głowić nad tym, jak skontrować styl gry narzucony przez Ślęzę w hali wrocławskiej AWF. No i przede wszystkim - jak zatrzymać Elinę Dikeoulakou?
Łotyszka poprowadziła 1KS do piątkowego triumfu rzucając aż 26 punktów, z czego 14 zdobyła w trzeciej kwarcie spotkania. Dikeoulakou, która parę dni temu obchodziła swoje 30 urodziny, w tej odsłonie meczu własnymi siłami pokonała Arkę, ponieważ gdynianki zdobyły w tej części zaledwie 11 oczek. Jeśli rozgrywająca Ślęzy zapakowała swój celownik nad morze, to defensywa koszykarek z Gdyni stoi przed sporym wyzwaniem. Po drugiej stronie parkietu Arka chcąc zdobyć swój pierwszy medal od 2010 roku musi poradzić sobie z fizyczną obroną żółto-czerwonych. Podopieczne Arkadiusza Rusina nie bały się kontaktu z wysokimi zawodniczkami rywala, często stosowały podwojenia i swoją agresywnością wytrącały przeciwniczki z rytmu ofensywnego.
- Fizyczność, którą zaprezentowałyśmy w meczu u siebie będzie kluczem do zwycięstwa także w Gdyni. Musimy zacząć walkę od samego początku, bo to pozwoli nam zbudować cały mecz. W trakcie drugiego spotkania nie dotarło do mnie to, że tak wysoko przegrywałyśmy w trakcie pierwszej kwarty. Dopiero oglądając ten mecz na video sobie to uświadomiłam. Nie spanikowałyśmy, byłyśmy w stanie przetrwać te ataki i wrócić do spotkania, grałyśmy solidnie w obronie - to była największa różnica pomiędzy oboma starciami. W Gdyni przegrywając wysoko nie byłyśmy w stanie zatrzymać rywalek i sprawy szybko wymknęły się spod kontroli. Jeśli nie idzie nam w ataku, to musimy zacieśnić szyki pod własnym koszem - powiedziała kapitan zespołu Marissa Kastanek.
Oba zespoły dzieli bardzo niewiele i o zwycięstwie mogą zadecydować detale. W żadnym wypadku niewykluczona jest powtórka ze spotkań Ślęzy i Arki rozegranych w sezonie zasadniczym. Stały one na niezwykle wysokim poziomie, do samego końca trudno było wyłonić zwycięzcę. Choć dwukrotnie triumfowały wrocławianki, to w innym dniu lepsza mogła być drużyna znad morza. Ponownie różnica punktowa po 40 (a może i więcej) minutach może być minimalna. Zwłaszcza, że w ostatnim meczu sezonu pomimo sporego zmęczenia nikt nie będzie odpuszczać.
- Myślę, że nasze drużyny są na tym samym poziomie. W sezonie zasadniczym najpierw potrzebowałyśmy dwóch dogrywek, a u siebie wygrałyśmy dwoma punktami. Teraz one pokonały nas wysoko i my je także. Zdecydowanie decydujące będzie to, kto zagra z większym zaangażowaniem, determinacją, pasją. Kto wyjdzie i zaprezentuje się lepiej w obronie. Na tym etapie sezonu zdobywanie punktów nie przychodzi łatwo, mamy bardzo ciężkie nogi, praktycznie każda z nas zmaga się z drobnymi urazami. Musimy grać jako jedność i ufać sobie nawzajem. Nie wygramy meczu w pierwszej minucie, więc trzeba zachować koncentrację przez całe spotkanie i traktować każde kolejne posiadanie jako najważniejsze w meczu - podkreślała Kastanek.
Koszykarki Ślęzy stoją przed szansą zdobycia czwartego medalu mistrzostw Polski w ciągu czterech sezonów. Już awans do półfinałów był sukcesem drużyny prowadzonej przez Arkadiusza Rusina, ale na ostatniej prostej nie sposób mieć innych oczekiwań niż kolejny krążek do kolekcji. Świętowanie będzie wymagało niezwykle ciężkiej pracy.
- Po meczu z Gorzowem byłyśmy trochę przybite i to było widać po nas w Gdyni. Zachowałyśmy jednak pozytywne nastawienie, wciąż byłyśmy drużyną. Wiemy, że jesteśmy w stanie wygrać to spotkanie i nastroje w zespole są bardzo dobre. Trener powiedział, że w nas wierzy i wie, że jeśli zagramy tak, jak u siebie to mamy szansę na wygraną. Nie możemy wyjść rozluźnione, wręcz przeciwnie - trzeba od początku nastawić się na walkę i grę z zaangażowaniem - kończy rzucająca Ślęzy.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.