Efekt nowej miotły nie zadziałał. Zagłębie przegrało z Koroną 0:1
W tygodniu poprzedzającym mecz z Koroną doszło do zmiany trenera w Zagłębiu. Mariusza Lewandowskiego zastąpił Holender Ben van Dael, ale na grę drużyny się to nie przełożyło. Miedziowi grali na własnym stadionie, ale to kielczanie od początku byli stroną dyktującą warunki na boisku.
Piłkarze z Kielc wysoko podchodzili pod rywali, agresywnie atakowali już na połowie rywali i nie pozwalali na rozgrywanie piłki w środku pola. Środkowi pomocnicy Zagłębia praktycznie byli niewidoczni, bo piłka latała nad ich głowami, a działo się tak dlatego, że naciskani pressingiem obrońcy gospodarzy kopali ją do przodu, aby tylko oddalić akcję od własnego pola karnego.
Gra przyjezdnych mogła się podobać i jedyne czego brakowało, to skutecznego wykończenia. W pierwszej połowie Korona była najbliżej zdobycia gola po dośrodkowaniu aktywnego Mateusza Możdżenia. Najpierw w idealnej sytuacji Ivan Marquez tak uderzył głową, że wyszło z tego podanie do Elia Soriano, ale ten również źle trafił w piłkę. Na koniec Patryk Tuszyński tak wybijał futbolówkę, że trafił nią w słupek.
Później dwie okazje do zdobycia gola miał Możdżeń. Najpierw źle trafił w piłkę w polu karnym, a za drugim razem chybił z 16 metrów.
Lubinianie odpowiedzieli praktycznie tylko jedną sytuacją. Po dośrodkowaniu z lewej strony Matthias Hamrol piąstkował piłkę pod nogi Damjana Bohara. Słoweniec uderzył mocno, ale w środek bramki i golkiper Korony nie miał problemu z obroną.
Po zmianie stron obraz gry się zmienił, a to za sprawą Zagłębia. Lubinianie na agresywny pressing rywali zaczęli odpowiadać tym samym i ciężar gry został przesunięty na środek boiska. Było dużo walki, ostrych starć, ale pod bramkami działo się niewiele.
W miarę upływających minut zaczęła zarysowywać się przewaga gospodarzy. Lubinianie dłużej utrzymywali się przy piłce i częściej gościli pod polem karnym rywali. Bramkarz gości nadal był jednak bezrobotny, bo z ataków Zagłębia nic nie wynikało. Brakowało im płynności, tempa, a przede wszystkim dokładności.
Korona wyprowadzała kontry i po jednej z nich przed polem karnym sfaulowany został Marcin Cebula. Do piłki podszedł Łukasz Kosakiewicz. Uderzył mocno, ale Dominik Hładun zdołał odbić piłkę. Jako pierwszy przy biernej postawie lubinian dopadł do niej Matej Pucko i pewnie trafił do siatki.
Od tego momentu przyjezdni koncentrowali się już praktycznie na defensywie i urywaniu cennych minut. Zagłębie miało piłkę, ale mimo że do końca pozostawał ponad kwadrans, ani razu poważnie nie zagroziło bramce Korony. Raz pomysłowo prostopadle zagrał Filip Starzyński, ale jako pierwszy do piłki doszedł Matthias Hamrol. Kilka chwil później rozgrywający Zagłębia strzelał z dystansu, ale piłka poszybowała na trybuny. To było wszystko, co lubinianie zaprezentowali próbując doprowadzić do remisu.
Po końcowym gwizdku, kiedy piłkarze Korony na środku boiska świętowali wygraną, zawodnicy Zagłębia pod trybuną najzagorzalszych swoich fanów byli mocno rugani, a niektórzy z nich oddali meczowe koszulki.
Zagłębie Lubin – Korona Kielce 0:1 (0:0).
Gol: 0:1 Matej Pucko (73).
Żółta kartka – KGHM Zagłębie Lubin: Sasa Balic, Lubomir Guldan, Maciej Dąbrowski, Patryk Tuszyński, Mateusz Matras; Korona Kielce: Mateusz Możdżeń, Elia Soriano, Ivan Marquez, Marcin Cebula.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 3 063.
KGHM Zagłębie Lubin: Dominik Hładun – Dawid Pakulski (73. Bartosz Kopacz), Maciej Dąbrowski, Lubomir Guldan, Sasa Balic – Damjan Bohar, Adam Matuszczyk (88. Mateusz Matras), Filip Jagiełło, Filip Starzyński, Bartłomiej Pawłowski (81. Władisław Sirotow) – Patryk Tuszyński.
Korona Kielce: Matthias Hamrol – Ivan Marquez, Adnan Kovacevic, Elhadji Pape Diaw – Bartosz Rymaniak, Matej Pucko (79. Piotr Malarczyk), Mateusz Możdżeń (46. Łukasz Kosakiewicz), Oliver Petrak, Zlatko Janjic (65. Marcin Cebula), Michael Gardawski – Elia Soriano.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.