Dopalacze znikną z Wrocławia? Miejscy radni chcą wpłynąć na rząd
W Łodzi takie działania okazały się skuteczną bronią – mówi Jerzy Sznerch, radny PiS (na zdjęciu). - Zróbmy co możemy w ramach naszych kompetencji.
Jednak władze Wrocławia przekonują, że takie rozwiązania niewiele zmieniają, bo cały kraj przegrywa walkę z dopalaczami i potrzebne są zmiany ustawowe. Szerzej tłumaczył to wiceprezydent Wojciech Adamski:
To jest mówienie - użyj szpilki tam, gdzie walką już kilofem. Jeżeli chodzi wam o dobro mieszkańców to nie używajcie demagogii, bo problem tkwi w tym, że prawo centralne jest nieskuteczne.
Na zdjęciu Wojciech Adamski i Rafał Dutkiewicz
Właśnie taki apel trafi do rządu - o zmiany w prawie. Paweł Wróblewski, Powiatowy Inspektor Sanitarny we Wrocławiu tłumaczył, że potrzebne są dodatkowe kompetencje i środki, aby skutecznie walczyć z coraz lepiej zorganizowanymi bandytami.
Są to takie zabezpieczenia, których nawet policja nie jest w stanie sforsować. Na stawową mam wrażenie, że kolejny raz będziemy musieli wchodzi przy użyciu materiałów wybuchowych. Moi pracownicy nie angażowali się do firmy, w której będą oddziały specjalne i będą musieli walczyć z bandytami przy użyciu maczet i pistoletów.
Na razie cały kraj przegrywa walkę z dopalaczami, bo działania sanepidu są powolne i mało skuteczne. Dolnośląski sanepid tylko w ubiegłym roku wystawił kar za 1,6 mln zł, ale ściągalność jest praktycznie zerowa. Policja w czasie sesji przekonywała, że pomagają wyłącznie całodobowe patrole przy punktach z dopalaczami - tłumaczy zastępca komendanta miejskiego policji Karol Pawłowski.
Tu jednak pojawia się "ale" - to powoduje, że mundurowych brakuje w innych częściach miasta. Tylko w ubiegłym roku wrocławska policja przeprowadziła 14 kontroli w sklepach z dopalaczami, zarekwirowano blisko 3 tysiące sztuk dopalaczy, wszczęto 1840 postępowań. Ale punkty z dopalaczami wracają jak grzyby po deszczu, dlatego też we wczorajszej sesji udział wzięli mieszkańcy, którzy często muszą żyć drzwi w drzwi w punktami sprzedaży dopalaczy. Jak to wygląda - mówi Agnieszka Miciuk z Rady Osiedla Nadodrze:
Stołowali się z tymi wszystkimi dopalaczami na podwórkach. Potem są bardzo agresywni, bo te środki wywołują agresję, do tego stopnia, że mój syn dostał nożem.
Praktycznie wszyscy zgadzali się z tym, że potrzebne są centralne rozwiązania, lepsze prawo, które pomoże wygrać walkę z handlarzami trującymi substancjami.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.