Oleśnica: Wydali 21 mln na remont torów, a nie podłączyli sygnalizacji i szlabanów
Kiedy w kwietniu PKP PLK oddało do użytku zmodernizowany za 21 mln złotych odcinek torów między Oleśnicą a Kępnem, mieszkańcy myśleli, że może to być początek długo wyczekiwanej trasy z Wrocławia do Wielunia. Niestety. Ale są i plusy.
Po pierwsze trasa z Oleśnicy do Kępna była całkowicie nieczynna przez kilkanaście lat. Kolejarze wspominają, że kiedy jeszcze jeździły po niej pociągi, obowiązywało tam ograniczenie prędkości do 80 km/h. Później, kiedy po trasie w ogóle nie dało się jeździć, zmniejszono dopuszczalną prędkość do 0 km/h. Po remoncie, który zakończył się kilka miesięcy temu, trasa ma mniejsze parametry niż dawniej. - Trasę przeznaczono jedynie dla pociągów towarowych, a ich dopuszczalną prędkość zmniejszono z 80 do 40 km na godzinę. Ale przede wszystkim nie wiemy, po co montowali te urządzenia, skoro nikt ich nie podłączył - mówią zdenerwowani kolejarze:
- Ruch na linii został wstrzymany w 2002 r. Po kilkunastu latach, by przywrócić przejezdność trasy należało wykonać m.in. prace związane z wymianą podkładów, zabezpieczeniem przejazdów, przywróceniem radiołączności. Teraz możliwy jest przejazd pociągów towarowych z prędkości 40 km/h. Jeśli będzie zainteresowanie przewozami, wykonanie kolejnych prac pozwoli zwiększyć prędkość. Aby pojechały pociągi pasażerskie potrzebne są remonty przystanków - tłumaczy Mirosław Siemieniec z PKP PLK.
Co jednak bardziej interesujące, nowa sygnalizacja świetlna i szlabany np. w okolicy Krzywoustego w Oleśnicy, w ogóle nie działają, a w momencie przejazdu pociągu, wysiadają z niego kolejarze, by wstrzymać ruch samochodowy - przyznaje Mirosław Siemieniec:
- W chwili obecnej, na przejeździe strzeżenie odbywa się przez drużynę pociągową, która zatrzymuje pociąg, wychodzi na drogę, zatrzymuje ruch, pociąg przejeżdża i ruch na drodze jest wznowiony.
Od kwietnia urządzenia stoją zafoliowane i niepodłączone, przyznają zaskoczeni mieszkańcy:
- Nie wiem po co to. Czekamy na katastrofę, ktoś chyba musi być poszkodowany. Zamontowali, pieniądze wydali i nic z tego nie ma - denerwują się ludzie.
Dlaczego tak się dzieje? Tłumaczy Mirosław Siemieniec z PKP PLK:
- Współpracujemy z zarządcą drogi, po wszystkich uzgodnieniach, urządzenia zostaną włączone do testów, po pozytywnych testach urządzenia zostaną oddane do eksploatacji.
POSŁUCHAJ RELACJI NASZEGO REPORTERA:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.