Pociąg Wrocław-Berlin na stałe? Jest taka szansa [POSŁUCHAJ]
Kolej Wrocław-Berlin na stałe? Tego chcą pasażerowie, którzy licznie korzystają z weekendowego kursu łączącego stolicę Dolnego Śląska ze stolicą Niemiec. Nad tym by utrzymać połączenie już teraz pracują przedstawiciele obu państw.
Mają na to 1,5 roku, ponieważ zgodnie z umową pociąg ma kursować do końca 2018 roku. W tej sprawie prowadzone są już negocjacje ze stroną niemiecką, a w sierpniu ma dojść do spotkania między przedstawicielami obu krajów. Dyskusja ma dotyczyć nie tylko połączenia, które weekendowo dziś realizuje Pociąg do Kultury, ale też pozostałych, które kończą się w okolicach granicy.
W debatę zaangażowany jest także przewoźnik, czyli koleje dolnośląskie. Ich prezes, Piotr Rachwalski powiedział dla Radia Wrocław, że walka trwa, bo jest połączenie jest tego warte. - Póki co marszałek jest umówiony w sierpniu na pokładzie pociągu z przedstawicielem strony niemieckiej - mówi Piotr Rachwalski. Cezary Przybylski ma spotkać się z minister Infrastruktury i Rozwoju Branderburgii.
O tym, że połączenie Polski z Niemcami ma potencjał, świadczą liczby. Między kwietniem a grudniem zeszłego roku z pociągu do kultury Wrocław Berlin skorzystało ponad 22 tysiące pasażerów. Ci bardzo pozytywnie zapatrują się na zwiększenie liczby połączeń:
- Myślę, że dobrze byłoby, gdyby pociągi do Berlina jeździły częściej.
- To też ważny punkt przesiadkowy, dlatego pociąg jest dobrą alternatywą dla innych pojazdów.
Tymczasem już dziś jest możliwość przyspieszenia pociągu, którego czas przejazdu na trasie Wrocław-Berlin to ok. 4 godziny. Maciej Zathey, dyrektor Instytutu Rozwoju Terytorialnego mówi, że bez dodatkowych inwestycji z wykorzystaniem dzisiejszych możliwości infrastrukturalnych pociągi do Berlina mogłyby jechać około 3 godzin i 20 minut.
- Dzisiaj szacujemy, że z wykorzystaniem naszych możliwości infrastrukturalnych i zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa te pociągi mogłyby jechać trzy godziny z minutami. A więc jest możliwość zbliżenia się do tych czasów które zostały wyśrubowane w latach trzydziestych dwudziestego wieku.
Pociąg Wrocław-Berlin jeszcze przed wojną był jednym z podstawowych środków transportu. Wtedy czas przejazdu wynosił nie ok. czterech, a nieco ponad 2 godziny:
- 1846 to jest ta data, którą przyjmujemy za otwarcie linii kolejowej łączącej Wrocław z Berlinem. Budowała te koleje spółka "Koleje Marchijskie". Kolej Marchijska w związku z tym się to nazywało. Dzisiaj we Wrocławiu jeszcze zobaczymy w przestrzeni pozostałości pierwszego dworca, który obsługiwał tą linię kolejową tzw. Dworzec Kolei Marchijskiej. Od 1846 roku jeździły regularnie pociągi z Wrocławia do Berlina, z Berlina do Wrocławia i dalej na Śląsk. Trzeba pamiętać o tym, że Bytom w latach trzydziestych XX wieku był stacją docelową do której docierały pociągi. W tym maksymalnym takim wydaniu pociąg, który jeździł najszybciej z Berlina do Wrocławia to są lata trzydzieste. Rok 1936, 1937. W rozkładzie jazdy wtedy widnieje 2 godziny i 44 minuty z Ślaskiego Dworca Berlińskiego do Dworca Głównego we Wrocławiu. Jak na tamte czasy to pociąg pocisk, najszybszy jaki na tych szerokościach geograficznych jeździł. To był pociąg napędzany silnikiem dieselowym więc nie wymagał infrastruktury elektrycznej. To prawdopodobnie jest jeden z tych elementów, który mógł zadecydować o tym, że pociąg tak szybko przejeżdżał. Do dzisiaj na tej trasie nie mamy w pełni zelektryfikowanych odcinków i nie dysponujemy taki taborem dieselowym, który z taką prędkością mógłby utrzymać godziny w rozkładzie jazdy.
Dlaczego dziś pokonanie trasy trwa znacznie dłużej?
- Nie ma przede wszystkim infrastruktury tej która w tamtych latach mogła zagwarantować taki szybki przejazd. Dzisiaj pociągi jeżdżą zupełnie inną trasą, a linia kolejowa którą wykorzystywał ten szybki pociąg biegła wzdłuż Odry, przekraczała granice w okolicach Frankfurtu. W niektórych miejscach ta trasa zupełnie nie istnieje i nie zostanie odtworzona. Mamy linie kolejowe które znakomicie nadają się do tego, żeby Wrocław z Berlinem połączyć. Na pewno moglibyśmy wykorzystać już istniejącą i wyremontowaną, doprowadzoną do standardu wysokich prędkości linie kolejową E30 - z Wrocławia do Węglińca. Ostatnio wyremontowany i przygotowany odcinek od Węglińca do Bielawy Dolnej, w zasadzie do nowego mostu granicznego kolejowego, który w zeszłym roku został oddany do użytku, ponieważ wyremontowano obydwa tory. Mamy do samej granicy po polskiej stronie linie przygotowaną, w pełni zelektryfikowaną. Po stronie niemieckiej mamy zmodernizowaną linię z Berlina do Cottbus. Brakuje nam odcinka pomiędzy Horką , a Cottbus. To jest odcinek kolejowy nie zelektryfikowany, który z punktu widzenia geograficznego byłby najszybszym. Pociągi mogą jeździć inną zelektryfikowaną trasą, troszkę objazdem i od strony południa wjeżdżać do Berlina.
Czy jest zatem możliwy powrót do tego, by przejazd zajął znacznie mniej czasu?
- Możemy założyć, że gdyby wszystkie elementy infrastruktury przy granicy Polsko-Niemieckiej zostałyby wyremontowane i zelektryfikowane, to bylibyśmy w stanie przejechać z Wrocławia do Berlina pociągiem kursowym w czasie 2 godzin i 40 minut - w taki sposób jak było to przed wojną. To jest spora odległość, to są wydatki przede wszystkim leżące po stronie federalnej, czyli niemieckiej. To jest linia kolejowa która w obecnej sytuacji, jak rozumiem z dokumentów niemieckich, nie jest priorytetową. Są inne ważniejsze odcinki do zrealizowania przez stronę niemiecką. Natomiast z naszego punktu widzenia, udrażniania powiązań międzynarodowych, łączenia terytoriów Unii Europejskiej, jest to jeden z priorytetowych dla Dolnego Śląska odcinków. Podkreślić trzeba, że możliwe jest już dzisiaj z technicznego punktu widzenia przygotowanie połączenia kolejowego w ofercie kolejowej ok 3 godzin 30 minut. To jest dzisiaj już możliwe. Nim zostanie wyśrubowany ten rekord sprzed wojny czy zbliżymy się do niego, możemy już dzisiaj organizować połączenia kolejowe.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.