Połamane komary i jazz Opatowicki, czyli 16 niezwykłych lat Radia RAM
To był debiut na szóstkę - 6 grudnia o 6 rano w eter poleciały pierwsze słowa. Jakie? Tego już nikt nie pamięta, za to atmosferę, jaka wtedy panowała - i owszem. - Za szybą studia stało pół radia i się na nas gapiło, trzymając kciuki i zastanawiając się, co z tego eksperymentu wyniknie - opowiada Monika Jaworska, szefowa Radia RAM. 16 lat temu to ona, wraz z Wojtkiem Lorenzem, poprowadziła pierwszy program pt. "RAM rano" na nowej wrocławskiej antenie - młodszej siostrze Radia Wrocław.
CZYTAJ KONIECZNIE: O urodzinach Radia RAM z Moniką Jaworską
Dlaczego eksperyment? Bo RAM-owcy postanowili iść pod prąd i stworzyć coś, czego polskie radio jeszcze nie znało - stację kompletnie wolną od polityki, za to pełną kultury i spraw bliskich mieszkańcom. Szybko znakiem firmowym stała się muzyka. Na początku był rock i pop, a wieczorami jazz, soul i różne "dziwne" dźwięki. Po pięciu latach szefowie postawili tylko na nie i antena rozbrzmiała nieoczywistymi melodiami spod znaku indie popu, trip hopu, dobrego soulu i odrobiny reggae podlanego jazzem, swingiem oraz world music.
Tylko spójrzcie na ten szyk i elegancję! Rok 2000, pierwsza ekipa Radia RAM. Od lewej: Szefowa Zofia Owińska, Krzysztof Janoś, Anna Fluder, Anna Kowalów, Magda Steliga, Anna Geryn, Piotr Bartyś, Aleksandra Borkowska, Marcin Haladyn, Monika Jaworska, Wojciech Lorenz, Paweł Gołębski, Wojciech Nowak
Byli tacy, co pukali się w głowę, nie wierząc w powodzenie projektu (część radiowców po cichu szukała nawet nowej roboty), ale RAM wypalił z wielką mocą i w ciągu zaledwie kilku miesięcy wyrobił sobie znakomitą markę. Ten fason i klasę trzyma do dziś. 16 lat w formie - musicie przyznać, że to brzmi dumnie!
Połamane komary, tysiące chmurów
Od początku znakiem rozpoznawczym RAM-owców był uśmiech i luz. Prezenterzy puszczali oko do Słuchaczy, a oni w mig to łapali. Gdy Monika Jaworska wypaliła na antenie, że za wór kartofli wszystko się z nią załatwi, następnego dnia na portierni czekało na nią dwa kilo ziemniaków. Obranych! - Kiedyś dostaliśmy też wytłaczankę jaj - wspomina Monika. Aluzja, że program mało dowcipny? A skąd! - Jaja przyniósł ówczesny prezes, bo opowiadaliśmy o szamanach, którzy czyhają na potencję mężczyzn - wspomina szefowa RAM-u.
Powaga? Nie pod tym adresem. - Ćwiczyliśmy refleks kolegów, dając im w ostatniej chwili przed serwisem kartkę z błędami. W ten sposób w prognozie pogody pojawiło się dużo chmurów i inne tego typu anomalie - wspominają prowadzący. Do historii przeszły też połamane komary Ani Fluder, która opowiadała o sponiewieranych przez wichurę konarach oraz "dżez" Opatowicki, któremu znudziło się być zwykłym jazem.
Oddech BOR-owca na karku
Sława RAM-u szybko wykroczyła poza Wrocław, ba! Kiedyś zahaczyła nawet o pałac prezydencki. Porankowiec Paweł Gołębski, człowiek, który żadnego pomysłu się nie bał, zadzwonił do Akademii Medycznej przy Borowskiej i - przedstawiając się jako funkcjonariusz służb bliżej nieokreślonych - prawie zmienił plan wizyty głowy państwa. Śmiechu było co niemiara, ale żart o mało nie ściągnął na RAM poważnych kłopotów. - Dostaliśmy telefon od BOR-u, że właśnie na antenie zdradziliśmy szczegóły wizyty, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Siedzieliśmy wtedy wszyscy na dywanie u prezesa, zastanawiając się, na ile Gołąb pójdzie siedzieć - śmieje się Monika Jaworska.
Magia radia
Piotr Bartyś - od 16 lat szef muzyczny RAM-u, na pytanie o magiczny moment opowiada taką historię. "Prowadzę wieczorny program, dzwoni telefon. Mężczyzna...
- Dzień dobry. A właściwie dobry wieczór.
- Dobry wieczór.
- Ja już kiedyś do pana dzwoniłem, pamięta pan?
- Nie bardzo, pan ma bardzo miły, ale mało charakterystyczny głos.
- Dzwoniłem do pana jakieś trzy lata temu. Pan nie pamięta?
- No niestety...
- Bo Pan mi wtedy zagrał taki piękny utwór, pan nie pamięta?
- No, nie.
- To zagrałby mi pan go dzisiaj?
Zagrałem:
Po skończonym utworze ponownie telefon: - Bardzo dziękuję, to było to!
Zapytacie - skąd wiedziałem? Magia radia! A poważnie - trzy lata wcześniej wszyscy dzwonili w sprawie tego nagrania. Bo piękne do dzisiaj…”
Co dzisiaj?
Za dwa lata stuknie RAM-owi osiemnastka. Od dziesięciu lat stacja wydaje własne płyty, które tworzy Piotr Bartyś (teraz w sklepach wyglądajcie RAM Cafe 11!), co miesiąc organizuje kameralne koncerty dolnośląskich muzyków pod szyldem RAM Session, latem zaprasza na pikniki rowerowe, a przez cały rok - do stref stylu poświęconych life stylowi. RAM jest - podobnie jak Radio Wrocław - wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ciekawego i ważnego w mieście - otwiera festiwale filmowe, recenzuje premiery, zapowiada koncerty. Czasem pomyli jaz z jazzem, czasem połamie komara na antenie, a czasem - zostając przy owadach - pozwala Słuchaczom komara uciąć, bo misję, by wprawiać w błogi relaks i pozytywny nastrój, od 16 lat spełnia wzorowo.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.