"Huk, wystrzał i dezorientacja" mówi świadek. Specjalnie dla Radia Wrocław zagrożenie analizują eksperci
- To była prawdziwa bomba. Jestem o tym przekonany - mówi jeden ze świadków czwartkowego wybuchu, do którego doszło we Wrocławiu. Jego zdaniem od momentu wyniesienia ładunku z autobusu do samego wybuchu minęła zaledwie minuta. Jak relacjonuje - odrzut był ogromny:
- Huk, wystrzał i dezorientacja. Bombę do autobusu komunikacji miejskiej miał wnieść młody szczupły mężczyzna. Opuścił pojazd zostawiając w nim zapakowany w reklamówkę (?) garnek. O podejrzanej torbie kierowcy powiedzieli pasażerowie. Ten następnie wyniósł ją na przystanek. Jak mówi świadek około minuty później pakunek eksplodował wzbudzając lęk wśród pasażerów:
Sprawca wybuchu nadal nie został schwytany. Policja apeluje o kontakt do wszystkich, którzy mają podejrzenia dotyczące potencjalnego sprawcy.
Krzysztof Liedel dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas nie wierzy w zapewnienia policji, że poranna groźba i próba wyłudzenia okupu w postaci kilkudziesięciu kilogramów złota oraz popołudniowy wybuch nie mają ze sobą nic wspólnego.
- Możliwe, że policja ma jakieś informacje, które świadczą o tym, że te dwie rzeczy są zupełnie osobnymi sprawami, ale nie wyobrażam sobie tego by całkowicie zignorowano taką ewentualność.
Jego zdaniem cała akcja policji pokazuje, jak słabo jesteśmy przygotowani do odpierania i śledzenia tego typu zagrożeń.
- Nie możemy się tylko na wzajem nieustannie uspokajać. Widać już gołym okiem, że Polska nie jest odpowiednio przygotowana do walki z terroryzmem. Ten człowiek nie był dobrze przygotowany pod względem wiedzy o budowie ładunków wybuchowych, ale zdecydowanie nie był amatorem jeśli chodzi o samo przeprowadzenie akcji. Patrzył na zegarek, odmierzał czas, był dobrze zamaskowany, zachował zimną krew - tak nie zachowuje się przypadkowy człowiek. Nie sądzę jednak, żeby była to jakakolwiek zorganizowana grupa przestępcza. Raczej to samotny wilk.
Procedury, jakie podjęli policjanci już po zamachu są zdaniem specjalistów zachowane i odpowiednie. Zabrakło jednak współpracy i komunikacji wcześniej, na tyle, żeby powstrzymać zamachowca przed detonacją ładunku. - Mam tu na myśli poważniejsze wydarzenia, lepiej zaplanowane i przygotowane.
- Jest to bardzo poważny sygnał, że tego typu wydarzenia są w Polsce możliwe. Dodatkowo mój niepokój budzi fakt, że nadal nie znamy sprawcy. Nie wiemy, jakie miał motywy - mówi generał Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i były wiceminister obrony narodowej.
- Polak, który to zrobił nie jest zawodowym terrorystą. Proszę sobie zatem wyobrazić, że skoro jemu tak łatwo się to udało, to co by było gdyby prawdziwi zawodowcy przygotowywali ten atak - ostrzega generał Koziej.
Jego zdaniem nie ma na razie realnego zagrożenia bezpieczeństwa państwa, ale wyraźny sygnał, że jesteśmy nieprzygotowani. - Widać, że zagrożenie czyha wszędzie. Nawet prymitywnymi metodami można postawić na nogi policję nie tylko z Wrocławia, ale z całego regionu i Polski - dodaje były szef BBN.
- Zagrożenie bezwzględnie nadal istnieje i zamach może się powtórzyć. Tym bardziej, że nie znamy motywacji zamachowca. Bez względu jednak czy to po prostu działanie kryminalne, czy podyktowane stanem psychicznym, czy motywacja polityczna, to każdy z tych przypadków ma potencjał aby zamach się powtórzył - mówi Krzysztof Liedel.
Rozmówcy zwracają uwagę na to, że pogłębiona współpraca między europejskimi policjami jest niezbędna i potrzebna. Europol powinien dostać więcej praw i możliwości działania. Takie kroki podejmuje już Unia Europejska mówił niedawno europoseł PiS, Kazimierz Ujazdowski. - Przede wszystkim agencja dostanie więcej możliwości w gestii gromadzenia danych i wymiany danych. Chodzi na przykład o śledzenie podejrzanych stron internetowych i zamykanie ich.
Dzięki temu Europol będzie mógł blokować witryny, które mogą służyć terrorystom do komunikacji. To nie oznacza jednak większej inwigilacji uczciwych obywateli, zapewnia Ujazdowski. - Uczciwy obywatel nie ma powodu by obawiać się Europolu. Przykłady ostatnich zamachów w Paryżu i w Brukseli są jednoznaczne w swojej wymowie. Zabrakło ścisłej koordynacji i wymiany danych.
Nowe przepisy mają zacząć obowiązywać za dwa tygodnie.
KOGO WINIĆ ZA BRAK REZULTATÓW?
Wrocławska opozycja nie pozostawia z kolei suchej nitki na działaniach, a raczej - ich zdaniem - braku działań wojewody. Do pierwszego spotkania Pawła Hreniaka z przedstawicielami policji doszło dopiero dzień po zamachu. Do dzisiaj nie zwołano także sztabu kryzysowego, mimo, że do miasta przyjechało 400 dodatkowych policjantów z całego kraju, a także specjaliści z Niemiec ze specjalnie wyszkolonymi psami, które mają pomóc w tropieniu substancji wybuchowych użytych do produkcji bomby z autobusu 145.
Piotr Uhle z .Nowoczesnej, który jest członkiem miejskiej komisji bezpieczeństwa mówi o braku komunikacji:
Paweł Hreniak odpiera zarzuty, tłumacząc, że jest w stałym kontakcie z komendantem wojewódzkim policji i ministrem spraw wewnętrznych. A dodatkowe spotkania tylko opóźniałyby działanie służb. A jeśli chodzi o kontakt z miastem:
Zespół zarządzania kryzysowego ma się jednak zebrać w ciągu kilku dni. Mimo działań policji, ABW czy Centralnego Biura Śledczego osoba, która podłożyła ładunek w autobusie nadal pozostaje nieuchwytna.
ZAMACHOWIEC NADAL NIEUCHWYTNY
Nawet komendant główny policji apeluje o pomoc w schwytaniu "bombiarza" z Wrocławia. Nadinspektor Jarosław Szymczyk, który był gościem TVP Info, nie chciał ujawnić, czy mężczyzna, którego wizerunek powstał na podstawie zeznań świadków i zapisu z kamer przemysłowych, jest znany policji. Apeluje, żeby osoby, które rozpoznały mężczyznę na portrecie pamięciowym zgłaszały się z tą informacją na policję.
Nadinspektor Jarosław Szymczyk mówił, że prace policji, jeśli chodzi o poszukiwania sprawcy, są już bardzo zaawansowane. Przypomniał, że w Komendzie Głównej powstał specjalny zespół składający się z najlepszych fachowców z zakresu walki z terrorem kryminalnym.
W sprawę zaangażował się także minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak, który poinformował w Szczytnie, że do sprawy zostali skierowani dodatkowi funkcjonariusze. - Postępowanie trwa - dodał. Zaapelował do osób, które na upublicznionym wizerunku rozpoznają mężczyznę, by zgłaszali się na policję. Mężczyzna zamieszany w sprawę ma około 25 lat, około 180 centymetrów wzrostu i szczupłą sylwetkę.
Policja zatrzymuje kolejne osoby, które mogą wiedzieć coś więcej na temat wybuchu, do którego doszło w miniony czwartek na skrzyżowaniu ulicy Dworcowej z ulicą Kościuszki we Wrocławiu. Na razie jednak, jak wynika z nieoficjalnych informacji, do których dotarło Radia Wrocław, żadna z nich nie posiada wiedzy, która pozwoliłaby jej na skonstruowanie tak skomplikowanego mechanizmu. Wiemy także, że w "bombie samowarowej" znajdowały się także inne substancje, nie tylko saletra i zapalnik czasowy.
Bomba, która eksplodowała niedawno w centrum Wrocławia, była skonstruowana na wzór ładunku wybuchowego, którego użyto w Bostonie podczas zamachu w 2013 roku. Zginęły tam trzy osoby a 264 zostały ranne.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.