Zamieszki we Wrocławiu: Wojewoda dolnośląski powołuje mediatora
Rodzina zmarłego Igora, po konsultacjach ze specjalistami uznała, że nie będzie brała udziału w zaplanowanej na dziś manifestacji przed komisariatem na ul Trzemeskiej we Wrocławiu. Jak mówi Radiu Wrocław Ivo, brat 25-latka zmarłego w niedzielny poranek na komisariacie, nie chcą w żaden sposób eskalować tego konfliktu.
Wojewoda dolnośląski, Paweł Hreniak powołuje mediatora, który ma uczestniczyć w rozmowach pomiędzy rodziną i policją, a prokuratura ma objąć specjalny nadzór nad tą sprawą. Sylwia Jurgiel, rzeczniczka wojewody, tłumaczy, że mediacje będą prowadzone poza budynkiem urzędu:
Manifestacja przed komisariatem policji przy ulicy Trzemeskiej planowana jest na godzinę 17:30.
- Będzie się dziś działo. Zobaczysz – mówił jeden z manifestantów tuż przed rozpoczęciem wtorkowej pikiety pod komendą. - Chłopaki przynieśli ze sobą sprzęt. Mają pałki, kije. Pochowane. Będzie dym.
Rozmowa Dnia Radia Wrocław: Rzecznik dolnośląskiej policji o zamieszkach (POSŁUCHAJ)
- Policyjna prowokacja – krzyczeli inni, patrząc jak funkcjonariusze w białych kaskach, którzy zazwyczaj ochraniają mecze piłkarskie, depczą odpalone przed chwilą znicze, które przynieśli ze sobą przyjaciele i rodzina zmarłego 25-latka.
Jeszcze o godzinie 18 nic nie zapowiadało, że atmosfera tak bardzo się zagrzeje. Co prawda zebrany tłum skandował obraźliwe hasła w stronę policji, ale i jedni i drudzy zachowywali się tak, aby nie prowokować drugiej strony. Ludzi jednak zaczęło przybywać. Z każdym kwadransem było ich więcej. Z kilkudziesięciu osób, pikieta urosła do kilkuset. Szacuje się, że łącznie, w kulminacyjnym momencie, około godziny 19, wszystkich zebranych było blisko pół tysiąca.
Kiedy usłyszeli dźwięk deptanego szkła czara się przebrała. W stronę mundurowych poleciał najpierw masywny kosz na śmieci, a później seria kamieni, petardy i kilka rac, które eksplodowały tuż pod nogami policjantów.
- Nie zabijecie nas, tak jak Igora! - krzyczeli ludzie. - Dojdziemy do prawdy! Mordercy! Je....ć policję! - krzyczało kilkaset gardeł. Według policji wielu z zebranych to kibice, dobrze znani policji. Mundurowi przypuszczają, że całe zajście mogło mieć charakter zaplanowanej prowokacji. Dlatego na miejsce już wcześniej zostali ściągnięci nawet uzbrojeni antyterroryści.
Organizatorzy pikiety i rodzina zmarłego, kiedy zorientowali się, że wzburzonego tłumu nie da się uspokoić zaczęli apelować aby ludzie się rozeszli i uszanowali pamięć ich bliskiego. Te prośby jednak nie pomogły, a policja dała zgromadzonym 8 minut na opuszczenie terenu i obiecała nie interweniować, jeśli wszyscy rozejdą się do domów w spokoju. W przeciwnym razie zagrożono użyciem silniejszych środków.
To spowodowało, że łagodniej nastawieni ludzie zaczęli opuszczać teren przy posterunku. Wiele z nich nie dało jednak za wygraną, a w stronę policji posypał się grad kamieni zebranych z pobliskiego torowiska. Wtedy też policjanci zdecydowali się stawić opór atakującym i zwartym szykiem ruszyli w ich stronę.
Spłoszeni ludzie zaczęli przeskakiwać przez barierki oddzielające tory tramwajowe od ulicy Legnickiej by schronić się po drugiej stronie. Część policjantów pobiegła za manifestantami i również przeskakiwała przez siatkę. Zostali jednak powstrzymani przed dowódcę. Pozostając na swoich pozycjach osłaniali się tylko przed nadlatującymi kamieniami tarczami.
Grad kamieni i butelek nie słabł więc policjanci natarli po raz kolejny. Do akcji wkroczyła też armatka wodna. Dopiero to sprawiło, że udało się odizolować tłum od arsenału w postaci podkładu pod tory tramwajowe.
Krzyki i obraźliwe hasła w stosunku do policjantów nie słabły, ale udało się opanować największą agresję. Od strony centrum miasta podjechało jeszcze kilka radiowozów, a część z chuliganów uciekła pomiędzy pobliskie bloki, w głąb osiedla. Policjanci ruszyli w pościg za, ich zdaniem, najbardziej agresywnymi.
Pozostali funkcjonariusze, po blisko godzinie walk, zaczęli wycofywać się powoli w stronę komisariatu. W tym czasie złapano jeszcze kilka osób. Jednego mężczyznę, policjanci ciągnęli po chodniku trzymając go za ręce i ubranie.
Łącznie zatrzymano 9 osób. Trzy zostały ranne. Wszyscy to policjanci. Jeden z nich, ma poważne obrażenia i trafił do szpitala.
- Naszym zadaniem jest utrzymanie ładu i porządku publicznego. Muszę powiedzieć, że ta sytuacja, która miała miejsce pod komisariatem to są zwykłe chuligańskie zachowania. One nie mają nic wspólnego ze zgromadzeniem bliskich, czy znajomych mężczyzny, który zmarł. Ci ludzie przyszli, żeby uczcić pamięć zmarłego, natomiast pozostali wykorzystali to do chuligańskich wybryków – tłumaczy Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji.
Jak dodaje, teraz potrzebny jest spokój, by wyjaśnić okoliczności śmierci 25 - latka. - Apelujemy o to i apeluje o to rodzina zmarłego. Potrzeba rozmowy i spokoju. Chuligańskie rozróby na pewno nie pomogą.
Postępowanie w sprawie śmierci Igora S. prowadzi wrocławska prokuratura. Badane są wszystkie okoliczności śmierci mężczyzny, w tym to, czy wszystkie procedury zostały zachowane podczas zatrzymania.
Paweł Hreniak, wojewoda dolnośląski ma dziś wysłuchać wyjaśnień zarówno komendanta wojewódzkiego policji, jak i szefa miejskich mundurowych. Tematem spotkania mają być właśnie wtorkowe zamieszki przy Trzemeskiej. Funkcjonariusze mają zdać raporty z zaistniałej sytuacji i zaproponować pomysły na jej rozwiązanie.
Przypomnijmy, że Igor S. został zatrzymany w niedzielę nad ranem na wrocławskim Rynku. Według policji był agresywny i dlatego użyto paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat 25-latek zmarł. Wstępne wyniki sekcji zwłok wskazują, że przyczyną zgonu była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Zlecono dodatkowe badania toksykologiczne i histopatologiczne, ponieważ, jak informuje policja Igor S. posiadał przy sobie dopalacze. Oprócz tego zabezpieczono też pałkę teleskopową.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.