Trzy kwarty nudy i... nagle zaczęli grać. Śląsk wygrał po dogrywce z AZS 84:78
Zaczęło się od 6:0 dla gości po dwóch celnych rzutach zza łuku – najpierw Pechacek a potem Dąbrowski - ale Śląsk też odpowiedział serią. 8 punktów z rzędu i w połowie inauguracyjnej kwarty 13:10. Gospodarze pierwszą kwartę wygrali minimalnie 20:17, ale klimat w Hali Orbita był jak pogoda. Mocno letni. Mecz wyglądał raczej jak sparing niż gra o punkty i nie chodzi jedynie o przewagę pustych krzesełek nad liczbą kibiców.
W drugiej kwarcie wiele w tym względzie się nie zmieniło, choć ciągle było dobrze dla Śląska. Jedyna akcja którą naprawdę można było się zachwycić to efektowne wejście pod kosz Denisa Ikovleva (34:28) na pięć minut przed przerwą. AZS w końcówce pierwszej połowy wrócił na prowadzenie. Goście dobrze rozrzucali akcje i trafiali zza łuku. Najpierw z lewej 45-tki Artur Mielczarek trafił na remis, a za chwilę z prawej strony to samo zrobił Mikołaj Witliński i było 39:36. Kiedy obie drużyny schodziły do szatni różnica wynosiła jednak tylko punkt, bo udane wejście pod kosz zaliczył Francis Han (38:39).
Po powrocie na parkiet rewelacyjną serie miał Denis Ikovlev. Trzy pierwsze akcje i trzy celne rzuty w tym dwie trójki sprawiły, że Śląsk prowadził 46:43, a lider drużyny miał już na koncie 22 punkty. Po stronie AZS trafieniami odpowiadał Adam Pehacek (już 18 punktów). Mecz był cały czas na styku, a na prowadzenie w końcu powrócili goście. Kiedy Marcin Nowakowski otworzył pod koszem Szymona Łukasika – wejście w pomalowane i podanie jedną ręką za plecami obrońcy pod samą obręczą – było 54:51 dla ekipy z Koszalina. Śląsk obrócił jednak ten wynik na 57:56 na mniej niż dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty po tym jak z ósmego metra – zupełnie niesygnalizowanie – trafił Francis Han. Chwilę później mieliśmy "akcję meczu" kiedy A.J. Waltona w kontrze zablokowała.... obręcz. Nie do zatrzymania był za to Denis Ikovlev, który równo z syreną doprowadził do remisu 59:59.
Liczyliśmy zatem na zaciętą czwartą kwartę, ale goście mieli inne plany. Po dwóch minutach trójkę z prawego rogu trafił Artur Mielczarek i AZS był lepszy 64:59. Zaraz jednak koszykarski magazynek przeładował Ikovlev i kiedy on trafił ze szczytu za trzy był remis 64:64. W kolejnym posiadaniu obejrzeliśmy prawdziwe najlepsze zagranie spotkania. Mikołaj Witliński wsadził piłkę do kosza z prawej strony mimo bloku Witalija Kowalenki. Defensywy ciągle było niewiele ale ofensywne show trwało dalej. Trójkę z syreną akcji trafił Michał Jankowski, zza łuku odpowiedział Adam Pechacek i na pięć minut przed końcem Śląsk przegrywał 69:73. Kiedy zegar pokazywał już tylko czerwone 2:00 na tablicy wynik zmienił się nieznacznie. Gospodarze wciąż byli gorsi 71:73 i nie mogli znaleźć drogi do kosza, choć okazje były. Czystą trójkę z lewej strony spudłował Michał Jankowski. Goście jednak na szczęście też się mylili jak chociażby A.J. Walton rzucający z ręką na twarzy. Skoro był problem z gry trzeba było pójść na linię. Dwa wolne trafił Mateusz Jarmakowicz i zrobił nam się remis 73:73 na 75 sekund przed końcem.
Mikołaj Witliński zagrał indywidualnie, ale nie był w stanie oddać dobrego rzutu przy kryjącym go Mateuszu Jarmakowiczu. Jak trafić mimo presji obrony pokazał za chwilę Denis Ikovlev zdobywając swój 33 punkt i wyprowadzając Śląsk na 75:73. Koniec emocji? Nic z tych rzeczy. A.J. Walton za chwilę uciszył oglądających na stojąco kolejną akcję kibiców. Emil Rajković poprosił o czas i to gospodarze rozdawali karty bo na zegarze pozostawały akurat 24 sekund i oba zespoły miały po 75 punktów. Ostatnia akcja grana była pod Ikovleva, do tego stopnia, że Norbert Kulon kiedy miał czystą trójkę na sześć sekund przed końcem i tak oddał piłkę swojemu liderowi. Ostatecznie jednak Ikovlev nie był w stanie zrobić sobie miejsca do rzutu i trójkę na zwycięstwo posłał Norbert Kulon, ale nie była to udana próba. Na zegarze pozostała jeszcze 0,3 sekundy i to było zbyt mało czasu by w ogóle oddać rzut.
Dogrywkę udanie rozpoczęli wrocławianie. Trójkę trafił Michał Jankowski (78:75). Zespół z Koszalina nie chciał być gorszy więc - tak dobrze myślicie, że z rogu - punktował Cameron Gilddon (78:78). Mało trójek? Francis Han dostał piłkę na lewej 45-tce mógł w międzyczasie jeszcze zaparzyć sobie herbatę i rzucić. Napoju nie było, trójka i owszem. Śląsk prowadził 81:78. Kolejne punkty to profesorska akcja Norberta Kulona. Rozgrywający gospodarzy wszedł pod kosz, "powiesił rywala" i trafił z bliska (piłka byłą wybijana jeszcze z obręczy). Zespół Emila Rajkovica prowadził 83:78 i.. wciąż był emocje. Gospodarze popełnili błąd ośmiu sekund, bo na całym parkiecie nacisnęli ich rywale. Za chwilę jednak Piotr Dąbrowski strasznie przestrzelił zza łuku, a mecz na linii zamroził Michał Jankowski.
WKS Śląsk Wrocław - AZS Koszalin 84:78 (20:17, 18:22, 21:20, 16:16, 9:3)
Śląsk: Ikowlew 33, Jankowski 17, Han 12, Jarmakowicz 11, Kulon 5, Kowalenko 4, Krakowczyk 2, Jakubiak 0, Chanas 0.
AZS: Pechacek 26, Witliński 16, Mielczarek 10, Walton 8, Wadowski 5, Łukasiak 4, Gliddon 3, Dąbrowski 3, Nowakowski 3.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.