Dyrekcja szpitala tłumaczy zniknięcie pacjenta
Nikogo nie można zamknąć w szpitalu, to nie jest więzienie - tak dyrekcja ośrodka na wrocławskich Stabłowicach tłumaczy zniknięcie jednego z pacjentów. 42-latek wyszedł z oddziału toksykologii, następnie przez nikogo nie zatrzymywany, opuścił budynek tylko w piżamie i bez butów. Został odnaleziony przez wezwanych na pomoc policjantów. Według ich relacji mężczyzna leżał na pobliskim polu, był wyziębiony i zdezorientowany. Dyrektor szpitala Marek Nikiel tłumaczy, że personel zrobił to co mógł, czyli niezwłocznie powiadomił policję:
Za ochronę i monitoring obiektu na Stabłowicach odpowiada spółka Nowy Szpital Wojewódzki, która zajmuje się stroną techniczną działania obiektu. Jej szefostwo nie odpowiedziało na nasze pytania wysłane mailem. Nieoficjalnie jeden z pracowników spółki tłumaczy, że ochroniarz nie ma prawa zatrzymać nikogo kto chce wyjść poza budynek, sporo pacjentów wychodzi, żeby palić papierosy.
Czytaj więcej: W piżamie na środku pola. Policjanci odnaleźli zaginionego pacjenta
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.