Pobrali ponad 2 000 000 zł subwencji na program, którego nie było
Wersji jest kilka. Obecny starosta Jan Krzysztofik tłumaczył, że pieniądze były wykorzystywane na inne cele związane ze szkolnictwem. Opozycja kwituje to jednak krótko: Subwencję potraktowano jako niskooprocentowany kredyt i finansowano z niego różne inwestycje w powiecie.
- Pieniądze zamiast do dzieci, wspomagały powiatowe inwestycje - grzmi opozycyjna radna Dorota Folmer. - To kredyt kosztem tych, którzy się nie potrafią obronić (...)
Jeśli Ministerstwo Finansów zażąda natychmiastowego zwrotu pieniędzy, może to oznaczać przekroczenie limitu zadłużenia powiatu, odwołanie jego władz i zastąpienie ich zarządem komisarycznym. Proceder trwał przez cztery lata od 2010 roku. Subwencję przestano pobierać po wykazaniu nieprawidłowości przez Kuratorium Oświaty we Wrocławiu.
Kuratorium Oświaty we Wrocławiu orzekło w przeprowadzonej kontroli, że mimo wykazywanych w raportach setek potrzebujących dzieci, z rządowych subwencji nie skorzystało ani jedno. Skąd zatem wzięła się liczba dzieci, na które pobierano pieniądze? Urzędnicy z Powiatowego Centrum Edukacyjnego tłumaczą się błędem pisarskim, bo np. zamiast "0" do raportu wpisano "238".
Ministerstwo Finansów zażądało zwrotu pobranych kwot, a władzom starostwa grozi nawet odwołanie i wprowadzenie zarządu komisarycznego za przekroczenie limitów zadłużenia. Obecny starosta zapowiada wyciągnięcie konsekwencji wobec osób, które naraziły powiat na tak ogromne straty.
Starosta Jan Krzysztofik: - Natychmiastowy zwrot takiej sumy to katastrofa dla budżetu:
Starosta tłumaczy, że z tą dramatyczną sytuacją zostawili go poprzednicy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.