Katastrofa w milickich stawach! Niemal wszystkie ryby wyginęły
90 procent tzw. narybku, czyli nowego wylęgu ryb oraz duża część ryb dwuletnich zginęło. Powodem jest brak wody w zbiornikach powodujący obniżenie zawartości tlenu. Efektem są szerzące się choroby. Mówi Piotr Zajiczek, jeden z pracowników spółki Stawy Milickie:
Jak przyznaje Piotr Zajiczek ze Stawów Milickich, poprzedni rok to trzykrotnie niższe opady deszczu niż zazwyczaj:
Milickie stawy mają średnio około 80 centymetrów głębokości. Przez ubiegłoroczną suszę i niski poziom wody karpie padały łatwą ofiarą drapieżnych ptaków. Tylko jeden kormoran zjada nawet do pół kilograma ryb dziennie. Teraz, ta niemal 1000-letnia hodowla karpi, potrzebuje kilku milionów pomocy, aby uratować produkcję. Przede wszystkim trzeba stawy ponownie zarybić i poczekać też, aż te karpie, które przeżyły, będą nadawały się do połowu. Stawy Milickie potrzebują kilku milionów złotych na nowe zarybienie, mówi Piotr Zajiczek:
Powodów katastrofy i pogromu karpi w Dolinie Baryczy jest kilka. Po pierwsze zeszłoroczna, ogromna susza, a także, jak przyznają ekolodzy, brak odpowiednich modernizacji oraz lęgnące się wirusy. Choć w ciągu ostatnich lat zainwestowano w nie ponad 70 milionów złotych z różnych dotacji i dopłat, to nie pomogły one uniknąć katastrofalnych skutków zeszłorocznej suszy, która sprawiła, że mogło zginąć nawet ponad 90 procent nowej populacji. Ekolog Dominik Dobrowolski upatruje powodów tej tragedii w problemach z odpowiednią modernizacją stawów:
W Dolinie Baryczy żyje około 300 różnych gatunków ptaków. Wśród tych, które wymienia się, jako najbardziej szkodliwe dla hodowli, są między innymi kormorany czy tracz nurogęś.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.