Przegląd prasy Wacława Sondeja: Rozważania indyka
"Stopień agresji, jaka się leje jest nie do zaakceptowania. Większą agresję widać dziś w mediach publicznych niż prywatnych, choć to media publiczne mają większy obowiązek neutralności i obiektywizmu. W mediach komercyjnych zdarzają się bardziej wyważone głosy. (...) Widać niedochowanie najmniejszej staranności przedstawienia rzeczywistości w sposób pluralistyczny, choćby proporcjonalnie do układu sił parlamentarnych, sił społecznych. (...) W zamach stanu nie wierzę, ale widzę, że media działają, jakby chciały doprowadzić do jakiejś wojny domowej. Potrzebne są media, które będą wyjaśniały sytuację, które będą ewentualne nastroje uspokajały, a nie jątrzyły, stając jednoznacznie po jednej słusznej stronie." - To jest fragment wywiadu Marcina Wolskiego dla portalu wPolityce. Jak pewnie wielu dziennikarzy mediów publicznych i ja się zastanawiam: czy to o mnie? Czy aby nie jest tak, że każda strona ma poczucie jedynej słuszności? A my tkwimy w środku.
Przy okazji rozpoczęcia sejmowej procedury nad ustawą medialną, którą na razie można określić mianem noweli kadrowej, Michał Szułdrzyński z Rzeczpospolitej zastanawia się "Czy media publiczne mogą być jeszcze gorsze?" Takim postawieniem sprawy czuję się sponiewierany. Ale tak naprawdę krew mnie zalała, gdy przeczytałem, że podczas nocnych sejmowych godzinek, w mojej obronie stanęła i szaty darła poseł Iwona Śledzińska-Katarasińska. Ta sama pani Iwonka z Platformy, która spowodowała 8 chudych lat w mediach publicznych, bo jako przewodnicząca sejmowej komisji kultury procedując nad ustawą medialną wielokrotnie jęczała: dochodzę, dochodzę. A potem okazało się, że to była tylko myśl o grze wstępnej. Dziękuję za takich obrońców. Przy okazji dodam, że nie doświadczyłem przypływu odwagi, gdy Platforma dołuje. Podobne słowa, pod tym samym adresem, wielokrotnie kierowałem z tego miejsca w czasach, gdy przy władzy była PO. Tyle środowych rozmyślań indyka przed niedzielą.
Dobra wiadomość z Wyborczej Wrocław. Beata Maciejewska pisze, że "Siedem obrazów Michaela Willmanna wróciło wczoraj do Wrocławia. Dzieła najsłynniejszego malarza śląskiego baroku zostały wywiezione w 1945 roku przez ekipę rewindykacyjną profesora Stanisława Lorentza i trafiły do magazynów warszawskiego Muzeum Narodowego. Nigdy ich nie pokazano, zobaczymy je po raz pierwszy 6 stycznia".
Gazeta Wrocławska ma dziś informacje organizacyjne związane z sylwestrem w Rynku. Sylwester, sylwester? Nie zapomnieli Państwo o nim w tym rozgardiaszu?
Do usłyszenia się...
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.