Trzy dekady agresji: Rozmowa z Andreasem Kisserem (Sepultura)
Sepultura to muzyczny twór powstały z gniewu. Muzyka mająca swój początek w dzikich pląsach dzieci brazylijskiej dżungli, bawiących się na przedmieściach pogmatwanej rzeczywistości lat 80. w Ameryce Południowej. Czysta agresja przekuta w hard core, punk i metal była jedynym wentylem bezpieczeństwa chroniącym przed popadnięciem w odmęt narkomanii, prostytucji i poddaniu się najtwardszemu z ludzkich praw – prawu ulicy. W tym wypadku ulicy Belo Horizonte.
Ale czy jest jakiś zespół, muzyk bądź pompatycznie nawet nazwany „Artysta”, który z takim namaszczeniem przypominał przez lata naszemu ponoć cywilizowanemu światu, o jego mało w końcu cywilizowanych i gładkich korzeniach, zamiast je usilnie tępić?
Na scenie wrocławskiego Eteru, muzycy Sepultury pojawili się w miniony piątek, świętując swoje 30–lecie. Jaka to była sztuka? Kiedy Lou Reed pod koniec lat 70. nagrywał album "Live: Take No Prisoners", pewnie nie spodziewał się, że zwrot "nie bierzemy jeńców" mocno zakorzeni się w języku obiegowym, określając właśnie takie bezkompromisowe występy.
Bo żeby oddać to, z jaką pasją grali Brazylijczycy, najlepiej byłoby udać się do kina. W końcu kilkanaście metrów dalej, spora rzesza widzów raczyła oczy i uszy dźwiękami eksplozji, pościgów i fantastycznego brytyjskiego akcentu Daniela Craiga. Pytanie: czy byli wstrząśnięci czy zmieszani, kiedy zza pleców Bonda słyszeli rytmiczne podskakiwanie i echa „War for Territory” czy „Roots Bloody Roots”, napędzanych gitarowymi riffami Andreasa Kissera i dudnieniem z nierdzewiejącej krtani potężnego Derricka Greena?
Przed koncertem, Andreas Kisser (fot. AndreasKisser Official), człowiek od niemal trzech dekad odpowiedzialny za surówkę lejącą się w moje i wasze uszy, gitara z metalowej fabryki o nazwie Sepultura, opowiedział o sobie, zespole i największej miłości Brazylijczyków - nie licząc Cachaçy oczywiście – piłce nożnej.
Świętujecie swoje urodziny, ale pewnie nie jesteście skupieniu tylko i wyłącznie na rozpamiętywaniu przeszłości. Kiedy nowa płyta?
Tak, jesteśmy w trakcie pracy nad nowym materiałem, przy dobrych wiatrach album ukaże się przed końcem 2016 r. Jesteśmy na początku drogi, na razie zbieramy pomysły, nagrywamy dźwięki, wszystko co przychodzi nam do głowy. Potem jammujemy z resztą zespołu, z Paulo Jr., Derrick dokłada swoje pomysły odnośnie tekstów... Ale żeby to zadziałało, musimy być zespołem, musimy grać razem i to robi różnicę.
Andreas Kisser to mało brazylijskie imię i nazwisko. Jeśli dobrze pamiętam, twój ojciec był z pochodzenia Niemcem...
Moja babcia, matka mojego ojca, pochodziła z Hamburga. Mój ojciec urodził się w Brazylii, choć jego rodzicie przyjechali do Brazylii w latach 20 – tych, z Niemiec. Moja mama urodziła się w Słowenii, ale do Brazylii przeprowadziła się w wieku 4 lat, w 1949 r. Po II wojnie światowej, podobnie jak wielu ludzi, jej rodzice chcieli zacząć nowe życie. Moje korzenie sięgają więc Europy, ale urodziłem i wychowałem się w Brazylii. Niestety, nieszczególnie mówię po niemiecku, choć reszta mojej rodziny posługuje się tym językiem dość biegle.
Europejskie korzenie, południowoamerykańskie naleciałości, mieszanka wybuchowa podobnie jak i muzyka Sepultury...
To właśnie staraliśmy się pokazać na albumie "Roots" w 1995 r. Na tej płycie usłyszysz nasze europejskie inspiracje. Musisz wiedzieć, że Max i Igor Cavalera mają włoskie pochodzenie. Tylko Paulo Jr. jest prawdziwym Brazylijczykiem, mającym indiańskich przodków. "Roots" to wypadkowa muzyki, muzykalności jaka została przyniesiona przez Europejczyków, ludność niewolniczą ale i nasz brazylijski folklor, rytm nie skażony niczym z zewnątrz. Ale są też Indianie z plemienia Xevantes, którzy na szczęście nie byli narażeni na zatarcie swojej kultury przez konkwistadorów, to prawdziwa muzyka dżungli. Chcieliśmy odkryć nasze korzenie, brazylijską unikalność – zarówno dla naszych fanów, jak i dla siebie.
W twojej karierze jest jeden szczególny epizod. Kiedy w 1992 r. James Hatfield doznał kontuzji, padła propozycja żebyś to właśnie ty zastąpił go na scenie. Andreas Kisser i Metallica, jak wspominasz to zdarzenie?
To było w 1992 r., kiedy kończyliśmy tournée "Arise". Phil Rind, basista zespołu Sacred Reich, który był w bardzo dobrych stosunkach z Jasonem Newstedem, wspomniał o mnie basiście Metalliki. Jason zareagował bardzo pozytywnie, zaprosił mnie do Denver na przesłuchanie. Następnego dnia byłem już w samolocie, a potem graliśmy razem i to było niesamowite. Powiedzmy tak, dostałem się do finałowej dwójki...
A co było dalej?
Pełen pozytywnych wibracji Andreas Kisser przed wrocławskim koncertem wraz z autorem.
Jak Andreas Kisser wspomina swoje początki w Sepulturze i co sądzi o Neymarze, posłuchamy już jutro po 20.00 w audycji Nie było grane na antenie Radia Wrocław Kultura.
Słuchaj Radia Wrocław Kultura (link do streamu jest dostępny TUTAJ)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.