RWK: "Nie było grane" z Poetą w cieniu nocu
Wśród poetów rockowych wymienia się jedynym tchem Leonarda Cohena czy Boba Dylana, mając tutaj na uwadze przede wszystkim lirykę ich tekstów, nie zaś typowo rockową ekspresję interpretacji i wykonania. Hammill, Peter Hammill, w wyszukany sposób (formalny i tekstowy) od lat opowiada o ciemnych zakamarkach ludzkiej świadomości, pragnieniach i żądzach jakie nami kierują, a nade wszystko, o miłości. Ale inaczej. Unikając banałów i powierzchowności. Zaskakując dogłębną wiwisekcją, wręcz do krwi wwiercającą się dosłownością metafor. "Killer", "Lost" czy „Forsaken Gardens”, to właśnie tutaj Hammill z przerażającym smutkiem opowiada o niemożności życia w samotności, porównując ludzi do usychających ogrodów oddzielonych murem.
Ale sam tekst to mało, liczy się forma jego przekazu. Artysta oprócz mistrzostwa słowa pisanego, jest prawdziwym wulkanem emocji, wkładającym w interpretacją całą duszę, krzyczącym, eksploatującym do granic możliwości własne strun głosowe. Poeta, który ze swojego głosu uczynił prawdziwie porażający instrument, karabin emocji wszelakich!
Sukces. W wypadku Hammilla to oksymoron. Od lat tworzy dla garstki fanów, choć przede wszystkim dla siebie, by dać upust nagromadzonym emocjom, wenie twórczej która nie opuszcza go od 1967 r. To właśnie wtedy jego zamiłowanie do nauk ścisłych dało o sobie znać po raz ostatni, oddając pole miłości największej, sztuce. Jako student Uniwersytetu Manchesterskiego powołał do życia twór o nazwie Van Der Graaf Generator, zespół jakich z pozoru wiele było w okresie wszech panującej psychodelii.
Wyszukana nazwa formacji, zapożyczona od nazwiska wynalazcy generatora elektrostatycznego wysokiego napięcia czyli Robert Van de Graaffa, podobnie jak unikalna muzyka, zarówno w skali Wielkiej Brytanii ale i całego muzycznego świata, nie zachwyciła rzeszy słuchaczy lecz garstkę. Z kolei krytycy od początku byli zgodni, że oto mamy do czynienia ze zjawiskiem niezwykłym, wymykającym się jakże szkodliwemu określeniu "rock progresywny".
Dalej była już tylko muzyka. Peter Hammill pisał, komponował. Dla zespołu ale i na przyszłość, dla siebie. Był też siłą sprawczą sukcesów przyjaciół. On bowiem zarekomendował Tony'emu Stratton-Smithowi, szefowi Charismy, nowy, oryginalny i nieźle zapowiadający się zespół. Ów zespół nagrał fatalny debiut i tylko wstawiennictwo Hammilla sprawiło, że Stratton-Smith zaufał piątce młodych Anglików. Grupa wspierana przez Hammilla zmieniła skład, nagrała kolejną płytę, by na początku lat 1970. wszyscy zdali sobie sprawę, że to w co od początku wierzył i widział Hammmill, stało się faktem.
O sukces swojego zespołu Hammill nie dbał wcale. Często brakowało pieniędzy, a kiedy grupa dwukrotnie było u szczytu swej popularności i miała niewyobrażalnie dobrą passę u krytyków – rozwiązywał VdGG (rok 1972 i 1978) by dać pochłonąć się pasji tworzenia na własny rachunek.
Od świetnego debiutu, wypełnionego kilkoma z pozoru prostymi piosenkami ("Fool's Mate"), przez doskonale zaprogramowany na rockowe misterium ("The Silent Corner and the Empty Stage"), punkowy i momentami nowo falowy ("Nadir's Big Chance") po rock operę ("The Fall of the House of Usher") – Hammill pozostaje przez te wszystkie lata Artystą niepokornym, świadomym podmiotem lirycznym własnej twórczości.
O udział Hammilla na swoich płytach zabiegali i Peter Gabriel i współpracujący z nim wielokrotnie lider King Crimson, Robert Fripp. Ale również młodsze pokolenie, w osobie Marca Almonda, Roberta Smitha, Tima Bownessa czy Johna Lydona stawiało go na piedestale własnych muzycznych fascynacji.
A skąd ta opowieść o Hammillu? Peter Hammill kończy dziś 67 lat. Z tej okazji ten ze wszech miar Artysta wybitny, jeden z najważniejszych muzyków jacy pojawili się na muzycznej scenie przełomu lat 1960 i 1970, do dziś inspirujący i twórczy, w lwiej części wraz ze swymi muzycznymi współpracownikami, wypełni czwartkowy wieczór w Radiu Wrocław Kultura w ramach audycji „Nie było grane”.
Słuchaj Radia Wrocław Kultura (link do streamu jest dostępny TUTAJ)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.