"Nie było grane" w Radiu Wrocław Kultura (SŁUCHAJ)

Michał Kwiatkowski | Utworzono: 2015-10-01 09:41 | Zmodyfikowano: 2015-10-01 09:43

Na początek Dublin, Glen Hansard (choć bez Markéty Irglovej!) i jego nowy, absolutnie urokliwy album „Didn’t He Ramble”. Hansard w Polsce znany jest z oscarowej muzyki do filmu „Once”.  Zanim jednak zagościł na planie filmowym, zaczynał grając na ulicach Dublina, następnie jako frontman The Frames oraz połowa folk-rockowego duetu The Swell Season. „Didn’t He Ramble” nagrywany był w Irlandii, kilku lokalizacjach we Francji, Nowym Jorku i Chicago, zaś produkcji podjął się Thomas Bartlett (odpowiedzialny m.in. za „Carrie & Lowell” Sufjana Stevensa). Oddajmy głos na chwilę samemu Hansardowi: „Chociaż droga do stworzenia nowej płyty była długa, efekt końcowy był tego wart. Czuję, że naprawdę zagłębiłem się w tych piosenkach. Przez cały czas zadawałem sobie pytanie: co staram się powiedzieć przez ten pomysł czy przez to zdanie?. Mam nadzieję, że dzięki temu każdy znajdzie tu coś swojego”.

Następnie przeniesiemy się do Joshua Tree w Kalifornii, gdzie Kurt Vile ze swoim „b'lieve i'm goin down... ”, z wysokiego C rozpoczął walkę o czołową lokatę w dorocznym podsumowaniu najlepszych wydawnictw płytowych. Nie tylko w kategorii indie / folk.

Vile to świetny songwriter, który dla kariery solowej porzucił The War on Drugs. Żeby poznać jego twórczość, żeby na dobre wejść do świata jego muzycznych fascynacji, trzeba wyobrazić sobie nastoletniego chłopaka, który zamiast seansów “Młodych gniewnych” wybierał wałęsanie się po ulicach Filadelfii z nieodłącznym Walkmanem na uszach. To była połowa lat 90-tych, z słuchawek sączyły się dźwięki Johna Martyna, Black Sabbath i Dinosaur Jr.

Vile nazywany jest nowym, choć zdecydowanie wesołym Nickiem Drakiem. Zresztą wysłannikowi Rolling Stone'a o najnowszym albumie powiedział, że owszem jest nieco mroczny, ale te “mroczne wibracje” wynikają z prostego faktu, że tworzył w nocy, kiedy jego żona i dzieci spali.

60 minut muzyki zagranej z pomysłem i pasją, jakiej obecnie już prawie się nie spotyka.



Rhode Island. Formacja Battles i muzyka przyszłości z albumu „La Di Da Di”. Krytycy piszą o tej grupie jako unikalnej kombinacji artyzmu, eksperymentatorstwa i precyzji wykonawczej dostępnej tylko dla nielicznych. Poprzednie albumy ("Mirrored" z 2007 r. i "Gloss Drop" z 2011 r.), były zapowiedzią tego, co otrzymaliśmy końcem września na nowym wydawnictwie. Dźwięki rodem z organicznego techno pulsują w nieskończonej pętli, a przez ten rytm przebijają się niezwykle nośne melodie. Muzyka dziejącej się już przyszłości.

Wrocław. Po swoim koncercie Daniel Benjamin i Eleni Zafiriadou z berlińskiego Sea + Air opowiedzą o sobie i historii... Grecji. W miniony wtorek ten dwuosobowy skład, mający na swoim koncie 2 albumy i granie na jednej scenie z The White Stripes czy The Flaming Lips, odwiedził nasze miasto.



Najnowsze wydawnictwo grupy, płyta „Evropi”, gdzie obok śródziemnomorskiego brzmienia liry i buzuki pojawiają się również echa wczesnego 4AD, będzie zapowiedzią bardzo krótkiej wizyty w królestwie Dead Can Dance, ale to po 21.

Z kolei po 22 na stałe zadomowimy się w Berlinie, a to za sprawą artystów jacy pojawią się na 8 Avant Art Festivalu. Skoro Wrocław odwiedzą Hans Joachim Irmler i Jaki Liebezeit, to muzyki ich macierzystych zespołów (Can, Faust), niemieckiego krautrocka czy też francuskiego zeuhl, nie zabraknie.

 


Komentarze (2)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~mradar2015-10-02 12:07:47 z adresu IP: (195.212.xxx.xxx)
doskonałe propozycje! Respect Radio Wrocław Kultura, viva la DAB+ ;-) Ciesze się,że zainwestowałem w odbiornik cyfrowy :)
~Kuszelas2015-10-02 09:43:34 z adresu IP: (87.206.xxx.xxx)
Brawo dla Radio Kultura- co propozycja, to BARDZIEJ interesująca!!!